190920

13 1 0
                                    

(piątek)
Jestem trochę śpiąca więc zdania tutaj mogą czasami nie mieć sensu, ale nie przejmujcie się.

Szkoła. Moja kochana szkoła. Już w drodze do niej miałam dość. Było strasznie zimno i padał deszcz. Podobno ma się niedługo ocieplić, a już chciałam wyjmować zimowo/jesienne buty. Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie będę mogła w nich chodzić. Bardzo mi się podobają.

Ale wracając do szkoły, w sumie to nie było tak źle. Na chemii otrzymywaliśmy wodór z magnezu i kwasu siarkowego (IV). Cieszę się, że jestem na biol-chemie :)

Na informatyce skończyłam pracę 10 minut przed końcem lekcji i inni pytali się mnie jak to zrobić T_T no cholera, przecież dostali instrukcję, która wyjaśnia wszystko krok po kroku. Mogli mnie zostawić w spokoju.

Zaskakująco w porządku był też WF. Wprawdzie sala gimnastyczna była zajęta, ale wyszliśmy na korytarz (na dworze było strasznie zimno) i mieliśmy zajęcia koordynacyjne na takich drabinkach co piłkarze też ćwiczą sb. Wiecie o co chodzi, co nie. Dla mnie było to proste i serio nie widziałam w większości rzeczy niczego co wymagałoby jakichkolwiek umiejętności, ale zadziwiająco dużo osób miało z tym problemy. Miałam ich już dość, bo wszystko opóźniali.

Już tylko tydzień do powrotu mojej pani od matmy, więc kolejny plus. Nie mogę się doczekać. Niestety mam ją tylko 3 razy w tygodniu, ale lepsze 3 niż 0.

W poniedziałek będę miała oficjalne rozpoczęcie roku, wiem, że późno, ale nie ja to ustalam. Trzeba znać na pamięć super hymn szkoły i mniej więcej musztrę. "w naszej szkole uroczystości są na wysokim poziomie" ostatnio słyszałam te słowa przynajmniej 2 razy dziennie.

Moim pierwszym posiłkiem był dopiero obiad. Ryż z warzywam i sosem sojowo-kokosowym (mleczko kokosowe). Lubię to, ale nałożyła sobie mniej niż zwykle. Oprócz tego zjadłam jeszcze bułkę i pomidora. Niby spoko, ale ta bułka... Mogłam zjeść pół i też by mi wystarczyło. Ech...

Piątek to dla mnie taki dzień tygodnia, kiedy w ogóle nie zaglądam w rzeczy szkolne, mam wtedy sprzątanie w całym domu, a też taki odpoczynek psychiczny dobrze robi. Nie to, że normalnie cały dzień siedzę w książkach, ale piątek jest dodatkowo wyjątkowy. Po prostu rzucam plecak w kąt i nie ruszam go do soboty.

Ach, jutro weekend i wreszcie będę mogła się wyspać. Jednak wstawanie codziennie o 6 jest wyczerpujące. Na tygodniu chodzę najczęściej spać między 22:30, a 24:00. Myślę, że dzisiaj też pójdę spać przed 24, ale jutro pewnie posiedzę trochę dłużej.

Waga 63,6kg

Jak na razie jestem zadowolona z moich postępów. Wiadomo, że nadal jestem grubą świnią, ale idę w dobrym kierunku.

Co zjadłam
Ryż basmati 161kcal (140g)
Warzywa na patelnię 52,8kcak (75g)
Sos sojowy 5,3kcal (10g)
Mleczko kokosowe 57,5kcal (25g)
Półtora batona 171,5kcal (60g)
Kajzerka 178kcak (60g)
Pomidor 10,8kcal (60g)
Ser 21kcal (5g)
Szynka 22,5kcal (15g)

Razem 680,6kcal/750kcal

Od wczoraj boli mnie głowa. Nie wiem czy to przez małą ilość jedzenia, czy coś innego, ale jest to taki kłucie. Bardzo nieprzyjemne.

I'm fineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz