Może zacznijmy od dni, w których nie pisałam. Piątek był nie jakimś super osiągnięciem. Chyba coś około 700/800kcal więc nawet raczej powiedziałabym, że słabo. Jednak w weekend... No cóż. Miałam tak jakby dwudniowy napad...? Nie wiem czy coś takiego istnieje, ale jadłam milion wszystkiego wieczorem. Pełno pieczywa i słodkich rzeczy. Właśnie ten cukier mnie chyba wykończy kiedyś.
Przejdźmy do poniedziałku. Od rana miałam plan żeby zrobić sobie FAST i udało mi się to. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, ponieważ tak jak zawsze wieczorem korciło mnie żeby coś podjeść.
Szkoła nawet zleciała w miarę ok, ale mam w środę duży sprawdzian z biologii i mnie on trochę niepokoi. Niby umiem, bo się uczyłam i jeszcze zamierzam, ale i tak się stresuję. Na szczęście piątek będzie wolny i to jakoś wpływa pozytywnie na mój nastrój. Chociaż świadomość, że w ten weekend będę musiała uczyć się kdo historii jest okropna.
Powiedziałam rodzicom, że zjadłam w szkole co oczywiście było kłamstwem. Także ominęłam sobie obiad. Potem przyszedł wieczór i ledwo mi się udało, ale myślę, że przyczyniło się do tego wczesne wykąpanie się i umycie zębów już o 21:00.
Dzisiaj (piszę to następnego dnia) już będę musiała zjeść obiad, ale jeżeli uda mi się uniknąć kolacji to będzie dobrze tak czy siak.
Jakoś tak się nie rozpisałam zbytnio, ale co poradzę.
Waga 1,8kg
Po tym weekendzie to się nie dziwie
Bilans
FASTĆwiczyłam trochę na WF, ale wiecie jak to jest na tej lekcji. Wcale się dużo nie ćwiczy.
Miłego dnia, bawcie się dobrze w szkole (lub pracy? lub cokolwiek innego)