Złe przeczucia ◎ Czwartek 3 listopada 2039.

830 76 75
                                    

Głośny huk, porównywalny chyba tylko z końcem świata, wyrywa Banks ze snu. Dziewczyna postępuje instynktownie, od razu przewracając się na bok i wyciągając broń z otwartej szuflady w szafce przy łóżku. Wcelowuje prosto w wejście do sypialni, a blondynka trzymająca metalowy kosz na śmieci wydaje się niewzruszona. Uśmiecha się tylko trochę sadystycznie do Orli i z dużej wysokości upuszcza do kubła kolejną pustą butelkę.

– Dzień dobry Orla, jest trzeci listopada, godzina dziewiąta dwadzieścia osiem, na dworze temperatura wynosi sześć stopni... więc bądź tak miła i nie zastrzel kolejnej szyby, bo ci w nocy tyłek zmarznie.

Kobieta w łóżku sięga po poduszkę, którą jeszcze przed chwilą miała pod głową i przykłada ją sobie do twarzy, by wydać w nią jeden głośny wrzask. A później odkłada ją na miejsce i uśmiecha się ciepło do mojej przyjaciółki.

– Dzień dobry Shailene, jest kolejny nic nie wnoszący dzień naszej egzystencji, godzina, w której mogłabym jeszcze spać i temperatura, która wynosi zdecydowane: nigdy mnie kurwa nie wyciągniesz z domu.

– Chyba twojej egzystencji, ja mam pełne ręce roboty – odpowiada blondynka, spoglądając na nią z pogodnym uśmiechem. – Wiesz, że mamy teraz mnóstwo roboty przed rocznicą demonstracji.

– Wiem, wiem. A ty wiesz, że z chęcią wam pomogę, jak tylko nie znajdę nic lepszego do roboty, muszę czymś zająć głowę.

– Zawsze jesteś u nas mile widziana – mówi blondynka i uśmiecha się ciepło. – Jak się czujesz?

– Dziś o wiele lepiej, wyspałam się – odpowiada Orla, a jej przyjaciółka wynosi kosz do kuchni i z takim samym brakiem subtelności wpycha go pod zlew.

Może i Lene od roku nie jest już pomocą domową, ale pewne nawyki pozostają nieznośnie mocno w jej programie. Jak na przykład niemal obsesyjna pedantyczność, dlatego zawsze, gdy wpada do mojego mieszkania pierwszą rzeczą, jaką się zajmuje, jest porządek.
Choć lepszym podsumowaniem byłoby, że Lene zajmuje się mną lepiej niż moja własna matka kiedykolwiek.

– Zrobiłam ci śniadanie, zjedz je – mówi jeszcze blondynka, zaglądając do sypialni. – Serio, nasze życie ma sens. Więc podnieś tyłek z łóżka i znajdź sobie coś do roboty, a jak nie to ja ci znajdę w Jerychu.

– Wiem o tym doskonale – mruczy pod nosem Banks, ale jej przyjaciółka już wychodzi z mieszkania.

Orla zawsze była pod ogromnym wrażeniem tego, jak cicho potrafią poruszać się androidy.

Jeśli oczywiście tego chcą, a Shailene ewidentnie rano nie miała na to najmniejszej ochoty, jednak co by nie mówić jej działania odnoszą sukces.

Detektyw Banks podnosi się z łóżka.
A o to wcale nie było tak łatwo w ciągu tego roku.

Wciąga na siebie dres, który wczoraj zdjęła przed wejściem do łóżka i idzie do kuchni, gdzie czeka na nią obiecane śniadanie i czarna kawa. Shailene zawsze śmieje się, że Orla pija kawę czarną, jak nocne niebo, a Banks zawsze jej wtedy odpowiada, że raczej jest ona czarna, jak bezmiar jej egzystencji. Uśmiecha się na widok estetycznie podanych kanapek i słodkich bułeczek z piekarni kilka ulic dalej i zabiera tacę do dużego pokoju.

Po powrocie z Waszyngtonu Orla starała się przerobić całe mieszkanie, by jak najmniej przypominało ono to, co zostawiła za sobą. Jednak nowa tapeta nie przykryje przykrych wspomnień, zmiana rozkładu mebli nie zmieni jej życia, a nowe łóżko, nie oznacza nowego startu.

Siada do komputera, gdzie zaczyna przeglądać skrzynkę mailową w poszukiwaniu nowych zleceń, co jak co, ale nie ma zamiaru czekać, aż pieprzony Gavin znajdzie jej klientkę. Widząc ciało jej męża, Orla pożegnała się z drugą częścią honorarium. Teraz musi jednak zabrać się do pracy i znaleźć kolejną sprawę, najlepiej znów coś banalnego z szybką wizją zysku.

more human than human • D:BHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz