Brunetka wpatruje się w okno od kilkunastu minut, obserwuje skąpaną w słońcu ulicę i próbuje się skupić na czymkolwiek innym niż wizja, że będzie musiała opuścić klimatyzowane biuro. Jak każdego dnia od prawie pięciu tygodni powinna wyjść z budynku senatu około czwartej, wsiąść w samochód, po drodze zatrzymać się po jakąś kolację i w drodze do domu wykonać telefon do Kamskiego, podczas którego to zdawkowo opowiedzą sobie o części swojego dnia, która jest ze sobą w jakiś sposób powiązana i Orla zakończy połączenie dopiero pod domem.
Dziś jednak postanawia złamać ten schemat i zagląda jeszcze do kalendarza w telefonie, zanim zacznie się zbierać. Pakuje komputer i dokumenty do teczki, po czym opuszcza gabinet.
– Wychodzę Marleen – mówi Orla, uśmiechając się do sekretarki. – Jeśli świat by się walił, to jestem pod telefonem, ale wolałabym...
– Żeby dać ci święty spokój? – dopowiada jej współpracowniczka i przytakuje jej lekko. – Jasne, dziś już nie masz nic zaplanowane, ale pamiętaj, że jutro o dwunastej jest spotkanie komitetu.
– Będę o dziesiątej w biurze, mam spotkanie z McNeilem w sprawie jego poparcia dla kwestii zmian w rekrutacji na publiczne urzędy.
– Cóż za dobry początek dnia się zapowiada – sarka Marleen, a Banks wzrusza ramionami. – Coś się stało, że dziś wcześniej kończysz?
– Mam spotkanie. Muszę też posiedzieć z Harrym...
– Nadal źle znosi przeprowadzkę?
– Źle, to bardzo łagodne określenie – odpowiada Orla, uśmiechając się nerwowo. – Na szczęście zaczęliśmy kilka dni temu jakiś stary brytyjski serial o podróżach w czasie, więc to zajmuje nam większość popołudni.
– W końcu mu przejdzie – stwierdza pocieszająco Marleen, a Banks przytakuje jej lekko i wychodzi z gabinetu.
Orla wsiada do samochodu, ciesząc się, że jest na tyle wcześnie, że centrum nie jest jeszcze zakorkowane. Jedzie do domu, który na szczęście jest pusty, Harry jest jeszcze w szkole, a jego opiekunka ma go odebrać dopiero za godzinę. Banks idzie do sypialni, gdzie przebiera się z prostych czarnych spodni i błękitnej koszuli w lekką kwiecistą sukienkę. W łazience poprawia minimalny makijaż oczu i nakłada tylko bardziej intensywną szminkę, mając nieustająco wrażenie, że przy wysokich temperaturach na zewnątrz nie ma sensu malować się bardziej. Na koniec poprawia włosy, nadal nie mogąc się przyzwyczaić do nowej fryzury. Jedną z pierwszych rzeczy, jaką zmieniła po przeprowadzce to swoje włosy. Miała gdzieś to, czy jej warkoczyki wyglądają nieprofesjonalnie, jak na kogoś pracującego w senacie, pozbyła się ich, bo za bardzo przypominały jej o nieśmiałych uwagach, które Connor wygłaszał na ich temat. A Orla rozpaczliwie chciała zapomnieć o nim, tak jak on zapomniał o niej. Tylko w jej wypadku niestety nie było to możliwe.
Więc usuwała go ze swojego życia drobnostkami, elementami, licząc, że kiedyś wspomnienia o nim zatrą się na dobre.
Dlatego, nawet jeśli nie czuje się do końca w prostej fryzurze do ramion, to wciąż jest ona lepsza niż wspomnienie tego, jak Connor okręcał jej warkoczyki wokół palców, gdy wieczorami jej o czymś opowiadał.
Wszystko dla niej wydaje się w tej chwili o wiele lepsze niż pamiętanie wieczorów, które spędzili razem.
I dlatego jeszcze chwilę rozważa, czy na pewno powinna wyjść teraz z domu i jechać tam, gdzie planowała. Jednak ostatecznie wie, że tego potrzebuje. Zamyka za sobą mieszkanie i wraca do samochodu, którym kieruje się do Narodowego Arboretum.
Na parkingu wyjmuje z bagażnika zapakowany prezent i wkłada kapelusz i duże przeciwsłoneczne okulary. Jest odrobinę spóźniona i gdy udaje jej się dotrzeć na miejsce, ślub już się rozpoczął. Banks staje gdzieś z tyłu wśród zgromadzonych gości i obserwuje z daleka szczęśliwą parę. Wystarczy jej jedno spojrzenie na pana młodego, by jej żołądek mocno się ścisnął, a w płucach zabrakło powietrza. Mimo tego, że doskonale wie, że mężczyzna, który tam stoi to nie jest Connor, przez chwilę jej serce łamie się kolejny raz na pół.
CZYTASZ
more human than human • D:BH
FanfictionOrla Banks posiada niezwykle krytyczne zdanie o społeczeństwie, talent do pakowania się w kłopoty oraz sporo tajemnic. Dlatego dobrze się składa, że na posterunku policji w Detroit może liczyć na pomoc, chociaż jednej przychylnej jej osoby. Zwłaszc...