Osiągnięcia i porażki ◎ Sobota 19 listopada 2039.

499 57 79
                                    

Śnieg prószy niezwykle delikatnie, wirując malowniczo w mroźnym powietrzu. Alejki Riverside Park nie wskazują na to, żeby ktoś przemieszczał się nimi w ciągu ostatnich kilku godzin i pod butami Banks skrzypi tylko świeży śnieg. Odkąd wysiadła z taksówki, nie ma pojęcia, czy to dobry plan, by się tu pojawiać, ale ma przeczucie, że Connor nieprzypadkowo wspomniał jej w rozmowie, że Hank przyszedł dziś właśnie tutaj. Orla wie, że Anderson tak samo jak ona jest w końcu gotowy na rozmowę, dlatego pomimo ogromnego strachu idzie w jego stronę, ściskając w dłoni flaszkę dobrej whisky. Hank obraca się, słysząc jej kroki i wzdycha ostentacyjnie.

– Kurwa, trochę liczyłem, że nie przyjedziesz – mówi, a ona parska śmiechem i wspina się na ławkę obok niego, by też usiąść na jej oparciu.

– Wybacz, że znów cię rozczarowałam. – Chwilę siedzą w milczeniu, patrząc na imponującą panoramę Ambassadors Bridge. – Zawsze lubiłam to miejsce.

– Ja też. Samantha pracowała niedaleko...

– Ta, w tamtym wieżowcu – dodaje Orla i znów zapada między nimi cisza.

Banks odkręca butelkę, wypija łyk i obraca się lekko, by spojrzeć na plac zabaw po ich prawej. Dziewczyna nie jest w stanie zliczyć, ile godzin w swoim życiu spędziła tutaj, gdy Cole ścigał się z nią po tych wszystkich ślizgawkach i teraz gdy siedzą tu w kompletnej ciszy, ma wrażenie, że pamięta to wszystko aż za dobrze. Minęło tyle czasu, a ona dalej jest w stanie przywołać w myślach jego śmiech i płacz, który potrafiła rozróżnić bez najmniejszego problemu wśród płaczu innych dzieciaków.

– Tak cholernie za nim tęsknie Hank... – mówi w końcu łamiącym się głosem. – I nie wyobrażam sobie, jak ty musisz się czuć. I to mnie przeraża, przeraża mnie każdego dnia, że w jakiś sposób skazałam was na to, by czuć się tak do końca życia... to poniekąd moja wina.

– Co? O czym ty mówisz? Jaka twoja wina, to nie jest w żaden sposób twoja kurwa wina młoda – przerywa jej ostro Hank, pijąc kolejny łyk z przyniesionej przez nią butelki. – Ani moja. Dopiero niedawno udało mi się to powiedzieć głośno, ale to nie jest niczyja wina, może poza tym pierdolonym lekarzem.

– Nie tęsknie tylko za nim, tęsknie też za całą resztą. Za chodzeniem do kina, za jedzeniem razem obiadów, za telefonami w święta i oglądaniem z tobą meczów w barach... za każdą pierdoloną małą rzeczą, która dawała mi poczucie, że mam rodzinę.

– Masz rodzinę, sama przecież uwielbiasz podkreślać, że Kamski jest dla ciebie jak rodzina.

– Tak, moją jedyną rodziną jest pierdolony miliarder psychopata. I ty się kurwa dziwisz, że próbowałam się zabić? – pyta Orla, a Hank spogląda na nią i parskają gorzkim śmiechem, który dla każdej obcej osoby byłby bardzo nie na miejscu. – Elijah jest jedynym człowiekiem, który wykazał w ostatnich latach jakiekolwiek zainteresowanie moją osobą. Nawet jeśli robi to tylko z samolubnych pobudek, nie mogę zaprzeczyć temu, że...

– On nigdy nie traktował ciebie jak rodziny, on traktuje cię jak pracownika. Jesteś zatrudniona na etacie młodszej siostry, o którą trzeba się kurwa nieustannie troszczyć.

– Bardzo trafnie to podsumowałeś – mruczy pod nosem Banks i zabiera od niego butelkę. – Co i tak czyni go lepszym od mojej matki.

– O, tu akurat kurwa muszę się zgodzić. – Orla kręci głową, ale zaczyna się śmiać. – Connor powiedział mi, czemu byłaś wtedy w tej melinie.

– Connor nie powinien paplać.

– Dlatego go o to zjebałem – odpowiada Hank, a dziewczyna uśmiecha się szeroko. – Ale dlatego też dzisiaj tutaj jesteśmy. Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? Czemu do kurwy nędzy pozwoliłaś mi latami myśleć, że wciągasz bordo kupione za pieniądze Kamskiego w wynajętym przez niego mieszkaniu? Czemu mnie do chuja nie wyprowadziłaś z błędu i przede wszystkim, czemu kurwa nie odzywałaś się tyle czasu?

more human than human • D:BHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz