Do tańca trzeba dwojga ◎ Piątek 9 marca 2040.

260 39 62
                                    

Connor krąży po pogrążonym w ciszy domu przy Michigan Drive. Ani jeden z przedmiotów nie przywołuje w nim absolutnie żadnych wspomnień, nawet jeśli Orla dość jasno przedstawiała mu ich znaczenie. Wchodzi cicho do pogrążonej w mroku sypialni na końcu korytarza i skupia się na tym, by nie nadepnąć na żaden z rozrzuconych klocków Lego, które znajdują się na dywanie. Wie, że zostawił je Harrison, wie, że się nim zajmowali razem z Banks, która powiedziała mu też o tym, jak chłopiec znalazł się w ich życiu. Jednak Connor absolutnie nie jest w stanie przypomnieć sobie, by kiedykolwiek go spotkał.

Teraz widzi tylko książki, zabawki i rozgrzebaną pościel. Podchodzi do zrzuconej na podłogę kołdry i odkłada ją starannie na łóżko, a później otwiera szafę. Przegląda swoje idealnie wyprasowane koszule, które są rozwieszone kolorystycznie na wieszakach, aż natrafia na swój stary uniform z CyberLife. Bardzo chciałby pojąć logikę, która kierowała nim, gdy zdecydował się usunąć led ze swojej skroni, a pozostawił w szafie szarą marynarkę. Przeciąga kciukiem po błyszczącym numerze seryjnym i cyfrze 51 na jego końcu, który daje mu jasno do zrozumienia, że ma kolejne ważne pytanie do zadania, jak Orla się obudzi. Pytanie o to, ile dokładnie jego modeli istnieje gdzieś na świecie i czy może którykolwiek z nich, jest w stanie mu pomóc. W końcu ma świadomość, że CyberLife mogło bez problemu przegrywać ich pamięć między jednym modelem a drugim.

Odwiesza pośpiesznie marynarkę na jej miejsce i wychodzi z pokoju, oczywiście nadeptując stopą na jeden z zabłąkanych klocków. Zamyka za sobą drzwi, w drodze do salonu, zagląda do sypialni, Banks nadal jest pogrążona we śnie, choć nie jest on zbyt głęboki, dlatego Connor stara się zachować większą ciszę.

W salonie podchodzi do półki z książkami, skanuje je, zapamiętując wszystkie tytuły i zastanawia się, ile z nich już kiedyś przeczytał. I dlaczego nigdy nie ułożył ich w jakimś konkretnym kluczu, obiecując sobie, że to też skonsultuje z Orlą, w końcu z jakiegoś powodu jest to też jej dom. Jego uwagę przyciąga zdjęcie, które sprawia wrażenie odłożonego niedbale na jedną z półek. Podchodzi do niego i spogląda na fotografię przedstawiającą jego z Orlą i Harrym, analiza przynosi mu informację, że zdjęcie zostało zrobione w minionego sylwestra. Dalej na półce znajduje jeszcze kilka fotografii, przegląda je, szybko przypisując do nich daty i rozpoznając obecne na nich osoby.

Aż natrafia na zdjęcie przedstawiające jego i Orlę. Obejmuje on ją w pasie, ale tym, co jednak przyciąga najbardziej jego uwagę, jest to, w jaki sposób on i Banks uśmiechają się do siebie. Jest w tym coś ciepłego, całkowicie pozbawionego nerwowości, która towarzyszy im teraz, jak ze sobą rozmawiają. Jego system zalewa dziwne uczucie, którego nie potrafi jasno określić i wszystko, co przychodzi mu do głowy to poczucie straty.

Niespodziewanie obraz jego widzenia przechodzi coś na kształt spięcia, brzegi obrazu zaczynają migotać, a kolory się rozmywać. Obraz z fotografii staje się o wiele bardziej rzeczywisty i Connor ma wrażenie, że znów znajduje się na przyjęciu, na którym zostało zrobione zdjęcie. Spogląda w dół, widząc roześmiane spojrzenie Banks, którą obejmuje w talii

– Myślisz o tym samym co ja? – pyta Orla, przesuwając palcami po jego klatce piersiowej z uśmiechem.

– Żeby już stąd iść? – Dziewczyna przytakuje mu zdecydowanie, patrząc prosto na niego swoimi ciemnymi oczami.

Opada na podłogę, a po kilku sekundach pojawia się obok niego Orla. Dziewczyna klęka przy nim i kładzie mu dłoń na policzku, sprawiając wrażenie, jakby wcale przed chwilą nie spała.

– Co się stało, Connor? – pyta zaniepokojona i dotyka jego twarzy. – Krwawisz – mówi i biegnie do kuchni po papierowy ręcznik.

– Wydaje mi się, że coś sobie przypomniałem... na ułamek sekundy przynajmniej.

more human than human • D:BHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz