Na zaśnieżonym boisku za budynkiem Jerycha panuje ogromny harmider. Dzieciaki podzielone na dwie grupy za pomocą kolorowych opasek na ramionach toczą bitwę na śnieżki, o takiej skali, jakby to była walka na śmierć i życie. A wśród ich krzyków, co jakiś czas rozlega się jeszcze donośne szczekanie wielkiego bernardyna, jeśli ten złapie w pysk przelatującą koło niego kulkę śniegu. Orla od dobrych kilkunastu minut jest święcie przekonana, że zaraz nastąpi jej koniec, ale widzi wzrok YK1000, który jej na to nie pozwala. W końcu dowodziła ich drużyną, nawet jeśli nie mieli za dużych szans przeciwko Connorowi i dzieciakom, które mu towarzyszą.
Detektyw zauważa, jak Banks ucieka z pola bitwy za budynek i stara się do niej dołączyć, nie zwracając niczyjej uwagi. Dziewczyna siedzi na śniegu, łapiąc oddech, ale gdy tylko go widzi, od razu rzuca w niego śnieżką.
– Zawieszenie broni? – pyta Connor, unosząc dłonie do góry, a ona uśmiecha się lekko. – Zmęczona?
– Umierająca – odpowiada, nie przestając się uśmiechać. – Nawet jeśli przegramy, to i tak uznam to za dobry dzień.
– Przegracie, mamy w tej chwili o trzy osoby więcej i mnie raczej nie da się zmęczyć. – Śmieje się brunet, kucając naprzeciwko niej. – Więc raczej ze mną nie wygrasz w tym stanie.
– Och, daj mi, chociaż cień nadziei, Connor – mruczy pod nosem Banks i przenosi się na kolana, nie przejmując się tym, że ta część spodni też jej zaraz przemoknie.
– Wasze szanse w tej chwili wynoszą jakieś dziesięć do dwudziestu procent, twój YK1000 jest wyjątkowo przebiegły, więc jeśli nie uda się w pierwszej kolejności zabrać opaski jemu, to raczej wygramy – mówi chłodnym głosem, a później uśmiecha się lekko. – Miałem przecież nie dawać ci forów, bo jesteś człowiekiem i dziewczyną...
– Mógłbyś mi je dać, bo jestem twoją dziewczyną – odpowiada bez namysłu Orla, a Connor spogląda na nią zaskoczony, zanim ona nie złączy nagle ich ust. Banks kładzie mu dłonie w zaśnieżonych rękawiczkach na ramionach, czekając, aż odda pocałunek i obejmie ją w pasie.
– Halo! To nasz wróg! Puść go natychmiast! – krzyczy jasnowłosy android, który stoi kawałek od nich, a po chwili podbiega jeszcze kilka dzieciaków.
– Spokojnie! To tylko dywersja. – Śmieje się Orla i popycha mocniej Connora, który upada plecami na śnieg. Brunetka błyskawicznie siada mu na brzuchu, ściąga mu z ramienia opaskę i wstaje z uśmiechem. Jeszcze chwilę patrzy na niego z góry, czekając, aż do niego dotrze, co właśnie się stało. – Jak tam twoje osiemdziesiąt procent szans na wygraną, co?
– To nie było uczciwe – odpowiada oburzony, podnosząc się ze śniegu.
– Nie pamiętam, żebyśmy ustalali na samym początku, co jest uczciwe, a co nie – stwierdza kpiąco Orla i rusza w stronę chłopca, który od razu przybija jej piątkę. Zanim jednak wyjdą zza budynku, Banks czuje, jak duża śnieżka uderza ją prosto w tył głowy. Obraca się do Connora, który z uśmiechem formuje już w dłoniach kolejną kulkę. Orla rzuca się biegiem do przodu, chcąc uniknąć trafienia i rozgląda się po boisku. – Sumo! Bierz go!
Woła psa, który od razu biegnie w jej stronę, a gdy dziewczyna wskazuje mu Connora, bernardyn przystaje przez chwilę, jakby rozważając, czy na pewno chce posłuchać polecenia dziewczyny.
– Sumo! Atakuj – mówi spokojnie Connor, a pies od razu skaczę na Banks, która upada na ziemię i próbuje schować się przed niechcianymi psimi wyrazami miłości.
– Zabierz go ze mnie, do cholery! – krzyczy, a brunet łapie bernardyna za obrożę i ściąga go z Banks, która wstaje, mrużąc wściekle oczy. Orla jest przekonana, że ma teraz już na pewno śnieg nawet i w bieliźnie i jedyne, o czym zaczyna marzyć to prysznic i grzane wino. – To nie było fair.
CZYTASZ
more human than human • D:BH
FanfictionOrla Banks posiada niezwykle krytyczne zdanie o społeczeństwie, talent do pakowania się w kłopoty oraz sporo tajemnic. Dlatego dobrze się składa, że na posterunku policji w Detroit może liczyć na pomoc, chociaż jednej przychylnej jej osoby. Zwłaszc...