Przez pierwsze kilka sekund, odkąd ich usta się spotkały, oboje tkwili w pewnym odrętwieniu. Tylko po to, by później z każdą chwilą rozsmakowywać się w tej chwili i sobie z coraz większą śmiałością. Orla przysuwa się do niego bliżej, opierając dłoń na jego brzuchu, nie może pojąć, że to dzieje się naprawdę. W sumie byłaby prędzej w stanie uwierzyć, że trafiła do alternatywnej rzeczywistości, niż w to, że naprawdę w końcu jest im dane zaznać tej chwili szczęścia. Dziewczyna ma nieodparte wrażenie, że mimo iż nie mogą dzielić się myślami, to teraz są one takie same i nie muszą mówić sobie nic. To, że jego dłoń obejmuje ją w talii, mówi jej więcej niż tysiące niepotrzebnych monologów. Connor pierwszy raz w całym swoim życiu, nie próbuje słuchać komend w swojej głowie, czy tego, co można by określić rozsądkiem. Rozsądek nie jest czymś, co w jakikolwiek sposób miałoby pomóc mu odnaleźć się w obecnej sytuacji między nimi, dlatego daje odpocząć swojemu rozumowi i zdaje się na instynkt.
Orla łapie jeszcze jeden lekki wdech, zanim znów zaczną wymieniać kolejne zachłanne pocałunki.
Po chwili jednak brunet odsuwa się od niej, a zanim dziewczyna zdąży zapytać, co się stało, słyszy, że Hank wstał.
– Cholera jasna. – Parska cichym śmiechem Orla i bez zastanowienia kładzie się na sofie, przyciągając na siebie Connora, który spogląda na nią zaskoczony. Dziewczyna przykłada mu palec do ust i kręci głową, gdy ten mimo to, chce o coś spytać.
– Ale światło to mogli chociaż zgasić – mruczy do siebie Hank, a po chwili salon zalewa ciemność i słyszą tylko, jak zamyka drzwi od łazienki.
– Mieliśmy dziś naprawdę udany dzień, szkoda byłoby go zepsuć – szepcze cichutko Orla, uśmiechając się. – Więc może lepiej będzie, jak nas nie zobaczy.
– Dlaczego?
– Matko, jaki ty jesteś uroczo naiwny czasami – odpowiada i znów zamierają w ciszy, czekając, aż Hank wróci do swojej sypialni. – Chodźmy stąd...
Orla zbiera swój sweter i koc, a później łapie go za rękę i na palcach przekradają się do pokoju Connora, gdzie on od razu wdaje się w długą polemikę z Sumo. Pies z uporem próbuje dostać się do pokoju za Banks. Dziewczyna śmieje się z nich cicho i bez pytania zdejmuje z wieszaka jedną z koszul Connora, by się w nią przebrać.
– Sumo. Nie – mówi spokojnie Orla, wskazując psu, że ma wyjść, a ten robi to posłusznie. – Nie słucha cię, bo za bardzo go lubisz. Wie, że może ci wejść na głowę – tłumaczy androidowi z uśmiechem, siadając w łóżku.
Connor przytakuje jej, jednak myśli w jego głowie krążą tylko wokół jej palców zapinających sprawnie guziki koszulki, w którą się ubiera. Nie może do końca pojąć tego, jak mocno pragnie przy niej być, jak zupełnie niespodziewanie pragnie jej coraz więcej. Więcej jej pocałunków, więcej przypadkowego dotyku i więcej ciepła i zapachu jej skóry.
– Czy mogę z tobą zostać? – pyta, podchodząc do niej, a ona przytakuje lekko.
– Możesz zostać ze mną tak długo, jak tylko zechcesz.
– Więc prawdopodobnie zostanę z tobą na zawsze Orla – mówi, jakby to była największa oczywistość we wszechświecie, a dziewczyna od razu przygryza usta, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć.
A z powodu braku odpowiednich słów, po prostu bierze go za rękę i przyciąga do siebie. Oboje kładą się na łóżku, twarzami do siebie i dopiero ona przysuwa się do niego mocniej, kradnąc mu kolejne niepewne pocałunki. Orla najchętniej powiedziałaby mu jasno i wyraźnie, że chce, tylko by trzymał ją w ramionach nawet do następnej wiosny, ale wie, że rano będą musieli wstać z łóżka i stawić czoła konsekwencjom tego wieczoru. Wie, że te wszystkie pocałunki mają swój koszt, a niczego Banks nie boi się tak bardzo, jak znów stracić wszystko, co ostatnio zyskała.
CZYTASZ
more human than human • D:BH
FanficOrla Banks posiada niezwykle krytyczne zdanie o społeczeństwie, talent do pakowania się w kłopoty oraz sporo tajemnic. Dlatego dobrze się składa, że na posterunku policji w Detroit może liczyć na pomoc, chociaż jednej przychylnej jej osoby. Zwłaszc...