Szum fal uderzających o ośnieżone skały nie kojarzy się Banks zbyt dobrze,zwłaszcza jeśli wie, nad jaką sprawą pracują teraz Connor i Anderson. Dlatego też jak najszybciej chce pokonać drogę do willi i przestać patrzeć na kry unoszące się na wodzie, które wzbudzają większy entuzjazm w chłopcu idącym obok niej.
– Pośpiesz się, mnie jest zimno w przeciwieństwie do...
– Orla! Jak cudownie cię widzieć! – woła Chloe, która stoi już w drzwiach. Blondynka jak zawsze jest ubrana w dość krótką sukienkę, tylko dziś ma ona kolor pięknej wiosennej zieleni. – A kim jest twój cudowny towarzysz?
– Cześć, jestem Harrison – przedstawia się młody, a Orla wchodzi do środka, mijając blondynkę. – Chloe, prawda?
– Tak, Orla ci o mnie mówiła? – pyta swoim pogodnym głosem androidka, a chłopczyk jej przytakuje, zdejmując z siebie kurtkę. – Super, cieszę się, że jesteście. Elijah jest już w pracowni, ale możemy najpierw zrobić herbatę.
– Nie trzeba, pójdziemy od razu na dół. – Chloe od razu przytakuje Banks i rusza w stronę korytarza. – Nie musisz nas odprowadzać, myślę, że trafimy.
Blondynka przez chwilę wydaje się zbita z tropu, ale w końcu przytakuje z nieodłącznym uśmiechem i znika za drugimi drzwiami. Harrison idzie obok Orli, rozglądając się uważnie po ścianach przyozdobionych obrazami stworzonymi przez ojca Markusa.
– Ten dom jest niesamowity! – mówi radośnie chłopak i uśmiecha się do Banks. – Dlaczego jesteś niemiła dla Chloe?
– Bo Chloe nie jest miła, Chloe ma zaprogramowane, by być miła.
– Chloe nie jest defektem? Myślałem, że wszyscy jesteśmy defektami...
– Chloe jest defektem, a jednocześnie zachowuje się dokładnie tak samo, jak wcześniej, bo wie, że to lubi Elijah – odpowiada chłodno kobieta i bierze głęboki wdech, zanim zejdą po schodach. – A dom to jebany labirynt i go nienawidzę.
– Nie powinnaś przy mnie przeklinać.
– Nie powinieneś mnie słuchać – mruczy pod nosem i przykłada dłoń do panelu dotykowego na samym dole, który otwiera drzwi przed nimi. Wchodzą do dużego pomieszczenia, które Banks zawsze przypominało bardzo nowoczesny szpital. Kamski siedzi przy jednym z komputerów, przeglądając jakieś niekończące się ciągi wyliczeń i kiedy tylko usłyszy kroki, od razu obraca się na krześle w ich stronę. – Cześć, obiecałeś mi pomóc, pamiętasz?
Elijah mierzy wzrokiem najpierw ją, jak zwykle zaspaną i ubraną w za duże swetry, a dopiero po chwili spogląda na chłopaka. Zimne oczy Kamskiego wyrażają jeszcze mniej emocji, niż u androidów przed rewolucją i dopiero po chwili na jego ustach pojawia się lekki uśmiech.
– Oczywiście, że obiecałem. Wiesz, że zawsze ci pomogę – mówi, podnosząc się z krzesła i idzie w ich stronę. – Ty musisz być tym cudownym dzieckiem, które roztopiło lód w sercu mojej siostry.
– Siostry? – pyta Harry, podnosząc wzrok na Orlę, która tylko kręci głową, a później wraca spojrzeniem na Kamskiego. Chłopiec spodziewał się kogoś o wiele starszego i zdecydowanie bardziej poważnego, a mężczyzna przed nimi wygląda raczej na osobę, kto za dużo czasu spędza w piwnicy. Elijah ma na nosie duże okulary w starych oprawkach, znoszoną bluzę i spodnie od piżamy, co w efekcie daje wrażenie, jakby był osobą niezwykle wręcz... przystępną.
– Jak mam ci pomóc młody, to musisz tu usiąść – mówi Kamski, wskazując na krzesło koło komputera. – Powinienem jednak uprzedzić, że to może nie być najprzyjemniejsza rzecz w twoim życiu.
CZYTASZ
more human than human • D:BH
FanfictionOrla Banks posiada niezwykle krytyczne zdanie o społeczeństwie, talent do pakowania się w kłopoty oraz sporo tajemnic. Dlatego dobrze się składa, że na posterunku policji w Detroit może liczyć na pomoc, chociaż jednej przychylnej jej osoby. Zwłaszc...