Orla budzi się przed budzikiem i od razu wyłącza go na zapas, po czym przewraca się na plecy i spogląda prosto w szary sufit nad łóżkiem. Ma wrażenie, że boli ją każdy kawałek ciała i duszy, a na piersi leży jej ogromny głaz, spod którego nie chce nawet próbować się podnieść. Bernardyn jednak wyczuwa, że dziewczyna już nie śpi i po chwili odgłos ciężkich łap, odbija się echem w jej ciasnym mieszkaniu, a duży psi łeb opiera się obok jej twarzy na poduszce. Banks parska stłumionym śmiechem, gdy Sumo liże ją w policzek. Niechętnie podnosi się i siada na brzegu łóżka, a pies zaczyna radośnie uderzać ogonem w kaloryfer.
– Przestań potworze, obudzisz go – mruczy pod nosem, odsuwając psa nogą i podnosi się z materaca. Chwilę przygląda się Harrisonowi, by upewnić się, że ten dalej śpi i rusza przez zagracone mieszkanie do łazienki.
Nie jest zaskoczona, że Connor zniknął. Ostatnie kilka dni zaczynał on w dokładnie ten sam sposób, wychodził z psem, a później teoretycznie szedł jej po śniadanie, ale Orla zdawała sobie sprawę z tego, że brunet po prostu potrzebuje chwili samotności. Chwilę, którą ona w takich momentach znajduję pod prysznicem, gdzie w szumie płynącej wody może ukryć się ze swoimi łzami.
Dziś, gdy tylko Orla zakręca wodę, słyszy, że Connor dyskutuje już o czymś z Harrym i od razu czuję się odrobinę lepiej. Nie ma do końca pojęcia, jakby sobie poradzili bez niego. Obecność chłopca dawała im motywację do tego, by zachować, choć jakieś pozory normalności, gdy cały świat rozpadał im się w rękach.
Banks ubiera się w czarne długie spodnie i bluzkę z długim rękawem, a jak tylko opuszcza łazienkę, Sumo od razu ociera się o nią, zostawiając na jej ubraniu ślady swojej rudej sierści. Orla kręci tylko głową, odpychając go kolanem po raz kolejny i idzie do kuchni, gdzie czeka na nią kawa.
– Orla! Czy muszę mieć krawat? – woła Harry, a ona łapie kubek i staje w drzwiach do sypialni i mierzy chłopca karcącym spojrzeniem.
– Nie musisz, ale byłabym wdzięczna, jakbyś się na to zdecydował – odpowiada i łapię szczotkę do włosów leżącą obok łóżka, a dzieciak od razu ucieka jej do salonu i chowa się za Connorem.
– Nawet się z tym do mnie nie zbliżaj – krzyczy, a przez twarz bruneta naprzeciwko niej przebiega cień uśmiechu. Orla podaje mu szczotkę i sama podchodzi do lustra, by związać warkoczyki w kok ciemną wstążką. Connor w tym czasie próbuje doprowadzić do ładu Harrisona, który z wielką niechęcią w końcu pozwala sobie uczesać włosy i zawiązać krawat.
Szykują się dalej w ciszy, przerywanej praktycznie tylko przez Sumo, który drepcze z miejsca na miejsce, nie mogąc sobie znaleźć odpowiedniego kąta. Connor patrząc na bernardyna, rozumie, że sam czuje się dość podobnie. Też od sobotniego poranka nie może usiedzieć w jednym miejscu i jednocześnie tęskni za domem, jak i rozumie, że wcale nie tęskni za budynkiem przy Michigan Drive, a tym, co się z nim wiązało.
Na dodatek jego złe samopoczucie pogarsza milczenie, które pojawiło się między nim, a Orlą. Wie, że dziewczyna chce dać mu przestrzeń, ale on głównie ma przez to wyrzuty sumienia, że nie potrafi jej pomóc. Nie ma pojęcia o załatwianiu wszystkich formalności, jakie na nich spadły, więc to ona znika na całe dnie, jeżdżąc od miejsca do miejsca. On po prostu siedzi w mieszkaniu z Harrym, pogrążając się coraz mocniej w smutku i z każdym dniem rozumiejąc Hanka trochę bardziej. Jego i jego potrzebę, by jakoś ten smutek stłumić, co porucznik robił dość regularnie, przesiadując w barach zanim się poznali.
– Czy jest coś, co powinnam wiedzieć o pogrzebach? – pyta Shailene, gdy zjeżdżają windą, a Orla parska gorzkim śmiechem. – No co? Wolę spytać teraz, nawet jeśli nie do końca subtelnie, niż później popełnić jakąś gafę.
CZYTASZ
more human than human • D:BH
FanficOrla Banks posiada niezwykle krytyczne zdanie o społeczeństwie, talent do pakowania się w kłopoty oraz sporo tajemnic. Dlatego dobrze się składa, że na posterunku policji w Detroit może liczyć na pomoc, chociaż jednej przychylnej jej osoby. Zwłaszc...