Connor dzwoni do Gavina, gdy zatrzymuje się pod jego kamienicą bliżej centrum, ale ten nie odbiera. Android daje mu pięć minut, wierząc w to, że Reed nie odbiera, bo schodzi już po schodach, ale ostatecznie czas mija, a on się nie pojawia. Wysiada więc z samochodu i idzie na górę, pod mieszkanie detektywa. Naciska dzwonek krótko i staje dość sztywno, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jego przyjście tu skończy się kolejnymi wyzwiskami ze strony Reeda.
– Otwarte! – Connor słyszy krzyk detektywa z mieszkania, więc naciska klamkę i wchodzi do środka. Zatrzymuje się w progu, skanując całe pomieszczenie i musi szczerze przyznać, że spodziewał się po domu Reeda czegoś, co będzie raczej przypominać to, jak żył Hank. A tu jest wręcz nazbyt schludnie i kolorowo. – Och. To ty – wzdycha Gavin na jego widok. – Nie mogłeś poczekać w samochodzie?
– Nie odbierałeś telefonu – odpowiada Connor, dalej stojąc w drzwiach, a Reed spogląda na niego wyraźnie zirytowany i w końcu daje mu znać, że ma wejść do środka.
– Musimy poczekać, nie mogę zostawić jej samej. – Zanim detektyw dokończy mówić pierwsze słowo, obok niego pojawia się czteroletnia dziewczynka w żółtej piżamie. Connor przygląda jej się z takim samym zainteresowaniem, jak ona jemu i po kilku sekundach dziecko zaczyna się śmiać. – O nie, co to, to nie. Żadnego kumplowania się. Idziesz do siebie Sarah.
Gavin bierze córkę na ręce i znika w głębi mieszkania, a Connor robi kilka kroków po niewielkim salonie, przyglądając się podmiotom należącym do Reeda. Stare trofea sportowe zbierają kurz na najwyższych półkach biblioteczki, a niżej znajdują się głównie filmy na plastikowych nośnikach. Android wyczuwa, że nie jest w pokoju sam i obraca się w stronę korytarza, znów widząc w nim dziewczynkę, która próbuje złapać dużego czarnego kota.
– Ciebie naprawdę nie można spuścić z oka na pół sekundy – mówi Gavin wyjątkowo ciepłym głosem, łapiąc córkę na ręce, a dziecko zaczyna się śmiać. – Przysięgam, że jak znów wyjdziesz łóżka, to jutro wszystko powiem twojej mamie.
Dziewczynka odpowiada coś wyjątkowo niezrozumiale, gdy Reed zabiera ją znów do jej pokoju, a w tym samym momencie drzwi wejściowe otwierają się gwałtownie. Do mieszkania wpada brunetka, która od razu zaczyna rozwiązywać szalik, a szkła jej okularów w turkusowych oprawkach zachodzą mgłą.
– Jestem, Gavin! Nie mogłam być wcześniej, bo mój pieprzony samochód znów się zepsuł! – woła kobieta i dopiero gdy przeciera okulary, zauważa Connora, stojącego w głębi mieszkania. – Och cześć! – mówi ciepłym głosem, idąc w jego stronę. – Zakładam, że jesteś jego kolegą z pracy, miło cię poznać, jestem Ailean, jego młodsza i o wiele milsza siostra.
– Mam na imię Connor i tak, pracujemy razem w policji – odpowiada, a ona wyciąga rękę w jego stronę i witają się krótko. Dziewczyna mierzy go wzrokiem z uśmiechem i Connor odpowiada jej tym samym.
– Nie! – mówi stanowczo Reed, wchodząc do salonu. – Ailean. Na słówko. – Rodzeństwo znika w aneksie kuchennym, a Connor podchodzi do okna, dalej doskonale słysząc, o czym rozmawiają.
– O co ci chodzi? Przecież tylko byłam miła! – rzuca urażonym głosem kobieta. – Mogłeś mnie uprzedzić, że masz takich ślicznych kolegów w pracy. Ja pierdole, on wygląda jak model, a nie detektyw.
– Bo to jebany plastik.
– No i? Ja nie jestem uprzedzona. Wiesz, my kobiety od dawna wiemy, że plastik sprawdza się lepiej – sarka Ailean, a Gavin przeklina cicho. – Dobra, dobra. Już nic nie mówię, bo ci jakaś żyłka pójdzie. Nie spieszyłeś się do pracy?
– Tak. Wychodzimy. Stanowczo wychodzimy. – Detektyw wpada do salonu, zarzucając na siebie kurtkę i spogląda wrogo na Connora. – Na co czekasz? Idziemy!
CZYTASZ
more human than human • D:BH
FanfictionOrla Banks posiada niezwykle krytyczne zdanie o społeczeństwie, talent do pakowania się w kłopoty oraz sporo tajemnic. Dlatego dobrze się składa, że na posterunku policji w Detroit może liczyć na pomoc, chociaż jednej przychylnej jej osoby. Zwłaszc...