To koniec ◎ Poniedziałek 5 marca 2040.

331 40 83
                                    

Dźwięk cichego szurania w korytarzu, od razu wybudza Connora ze stanu czuwania. Mimo to jeszcze ułamek sekundy dociera do niego, że to tylko odgłos kroków zaspanego Harrisona idącego w ich stronę. Błyskawicznie poprawia kołdrę, pod którą leży ze śpiącą obok niego Orlą i dopiero spogląda w stronę chłopca.

– Orla, jak mamy się nie spóźnić, to powinnaś już wstawać – mówi Harry, a Connor kładzie brunetce dłoń na ramieniu. Banks otwiera oczy i jej znacznie dłużej zajmuje ogarnięcie tego, co się dzieje i kto coś od niej chce tak wcześnie rano. Dziewczyna mruga kilka razy i dopiero wtedy dociera do niej, że jest naga, a jej koszula nocna i bielizna najpewniej zaginęły gdzieś w pościeli. Siada, owijając się kołdrą z niezwykłą ostrożnością i mierzy chłopca zaspanym spojrzeniem.

– Już wstaję, idź się umyć skarbie – mówi, siląc się na uśmiech.

– Przecież myłem się wieczorem...

– To idź się ubrać – odpowiada ostrzej, a Harry mruży swoje błękitne oczy, patrząc na nią. – No już!

– To nie ja zaspałem, nie denerwuj się tak. Powinnaś być zła na siebie – mruczy pod nosem chłopiec, wycofując się do sypialni, a Orla opada z powrotem na poduszki. Connor nachyla się nad nią i jak tylko ich spojrzenia się spotykają, uśmiechają się niemal jednocześnie.

– Muszę się ubrać, muszę znaleźć swoje cholerne ciuchy... – Connor całuje ją mocno, przerywając jej narzekanie. Robi to o wiele pewniej niż kiedykolwiek wcześniej, jakby w końcu mając pewność, że wszystko, co dzieje się między nimi jest właściwie, jakby ostatniej nocy rozwiązali jakąś ostateczną zagadkę łączącej ich relacji.

– Ja go zawiozę do Jerycha, pojedziesz tam później. Ogarniesz się ze wszystkim na spokojnie, jak wyjdziemy – mówi, odsuwając się od Orli i podaje jej bieliznę i swój t-shirt. – Idę pod prysznic.

– Dobrze, dziękuję. Kocham cię najbardziej na świecie – mruczy cicho Orla, a on uśmiecha się lekko, patrząc, jak jej nagie ciało znika pod jego podkoszulkiem.

Banks wstaje z łóżka i rusza do kuchni, gdzie w pierwszej kolejności karmi Sumo, a dopiero po tym, włącza ekspres do kawy. Opiera się o ścianę, patrząc na powoli skapujące krople czarnego płynu i uśmiecha się sama do siebie, gdy doganiają ją wspomnienia tej nocy... a właściwie poranka. Czuje się tak naiwnie zakochana, jak nigdy wcześniej i wie, że nie chce w sumie w tej chwili już absolutnie nic więcej w życiu. No może poza odrobiną świętego spokoju, by mogli nacieszyć się całą resztą.

– To koszulka Connora – mówi Harrison, wyrywając ją z zamyślenia. – Czemu masz na sobie jego koszulkę?

– Bo nie mogłam znaleźć swojej – odpowiada bez namysłu Banks, a chłopiec mruży oczy, przyglądając się jej z dużą dozą podejrzliwości.

– Jesteście obrzydliwi – mruczy pod nosem, a ona tylko kręci głową i śmieje się cicho.

– Wyjdź lepiej z psem, Connor skończy brać prysznic, to cię zawiezie do szkoły, po drodze do pracy. – Harrison przytakuje jej i idzie włożyć buty, a ona odprowadza go wzrokiem, upewniając się, że będzie pamiętał o kurtce. Nalewa sobie kawę i wraca do salonu, gdzie włącza telewizję i zaczyna składać pościel.

– Pomogę ci – mówi Connor, wchodząc do pokoju w samych spodniach, a ona od razu kręci głową.

– Nie trzeba, lepiej się ogarnij, żeby Reed nie miał pretensji – odpowiada Orla, a on przytakuje jej lekko i dalej stoi w korytarzu. – Ona nie żyje, prawda? Powiesz mi, co się dokładnie wydarzyło wczoraj w nocy?

– Nie teraz, wieczorem porozmawiamy, jeśli wrócę wcześniej.

– Jak nie wrócisz wcześniej, to mnie obudź – mówi Banks, idąc powoli w jego stronę i przytula się do niego. Wyczuwa jego zdenerwowanie i zaczyna mieć wielką nadzieję, że chodzi tylko o pracę, a nie o nich. – Obudź mnie i porozmawiamy.

more human than human • D:BHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz