... nie powinni rzucać kamieniami ◎ Środa 2 maja 2040.

363 42 151
                                    

Harrison zapina ekspres w swojej granatowej bluzie i poprawia plecak, jakby chcąc tym dodać sobie pewności siebie. Nie brakowało mu jej przecież gdy wczoraj ukradł Orli kartę kredytową, ani gdy pojechał sam na lotnisko, czy jak wylądował w Detroit i udało mu się złapać taksówkę do centrum. Zaczyna brakować mu jej dopiero teraz, gdy stoi przed wejściem do budynku policji. W końcu jednak wie, że nie ma najmniejszego wyboru i przechodzi przez drzwi. Od razu kieruje się do recepcjonistki, która uśmiecha się do niego pogodnie.

– Dzień dobry, szukam Connora – mówi pewnie chłopiec, a kobieta mierzy go wzrokiem.

– Detektywa Andersona? W jakiej sprawie? – pyta ciepłym głosem, a Harrison nie ma pojęcia, jak ma określić cel swojej wizyty, by nie zabrzmieć dziecinnie.

– Ja... – zaczyna mówić, ale przerywa, gdy za jego plecami ktoś przeklina głośno.

– Ja pierdole! Czy ty pieprzona puszko nie możesz dać mi pięciu minut świętego spokoju, dopiero co skończyliśmy przesłuchiwać tego kretyna, a teraz masz czelności mi mówić, że nie powinienem jeszcze iść na lunch? – narzeka głośno Reed, a Harrison przygląda się uważnie androidowi, który towarzyszy detektywowi. Na pierwszy rzut oka przypomina mu on Connora, ale dopiero po chwili zauważa, że to zdecydowanie nie może być on. – Nines, do chuja pana jak masz mnie pouczać na temat częstotliwości moich posiłków, to może mi zacznij kurwa gotować.

– Jeśli to przekona cię do tego, by nie jeść taco, drugi dzień z rzędu, to mogę zacząć nawet i dziś wieczorem, Gavin – odpowiada android, spoglądając na detektywa z góry, a jego niebieskie oczy tylko pozornie nie wyrażają żadnych emocji. Nines bez problemu wyczuwa, że ktoś im się przygląda, nie jest dla niego to nic nowego, gdy kłócili się z Reedem, zawsze gapił się na nich cały posterunek, a ich początkowe sprzeczki pewnie było słychać nawet i w Chicago. Tym

razem jednak jest to zupełnie inne spojrzenie, dlatego skanuje obecne w hallu osoby, aż zatrzymuje wzrok na jasnowłosym chłopcu.

Harrison Banks
Zarejestrowany: Poniedziałek 12 grudnia 2039
Ostatni adres: 28 K St SE, Washington, DC

– Ja jebie, czy to jest dzieciak Banks? – pyta Reed, gdy RK900 idzie już w stronę chłopca.

– Dzień dobry, jestem Nines. Szukasz Connora? – Chłopiec spogląda na androida bardzo nieufnie, ale po chwili przytakuje lekko.

– Tak, chciałem z nim porozmawiać. Wiem, że on pewnie nie ma pojęcia o moim istnieniu, ale Orla nie dała mi się z nim pożegnać i chciałem to jednak zrobić...

– Czy Banks wie, że tu jesteś, młody? – Gavin spogląda na niego z góry i gdy blondynek kręci głową, detektyw przeklina krótko. – Kurwa! Przecież ona musi dostawać pierdolca! To strasznie głupie, co zrobiłeś.

– Wiem... – przyznaje niechętnie chłopiec. – Więc będę mógł pogadać z Connorem? Zanim Orla mnie znajdzie i da mi szlaban tak na resztę życia?

– Ona cię przerobi na części zamienne, szlaban to będzie luksus – odpowiada Reed i spogląda na swojego partnera. – Weź go zawieź do Connora, niech on się z nim buja. Ja dzwonię do Banks, nie odmówię sobie przyjemności ponadabijania się z niej, że jest chujową matką.

– Ej! Wcale nie jest złą matką! Sam jesteś chujowy – unosi się Harry, a Gavin mierzy go wzrokiem i parska śmiechem.

– Tak, już wiem, po kim masz charakter, ale na język to sobie lepiej uważaj, młody. – Detektyw wyjmuje z kieszeni telefon, ale zauważając, że Nines i Harrison nigdzie się nie ruszają, przewraca oczami. – Ja pierdole mam ci wysłać specjalne zaproszenie, Nines? Przecież wiesz, gdzie mieszka twój brat toster.

more human than human • D:BHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz