Rzeczy, które robimy z miłości ◎ Poniedziałek 9 stycznia 2040.

433 51 43
                                    

Orla nigdy nie lubiła żywych domowych roślin, nie miała do nich wymaganej systematyczności. Zawsze, jeśli przypadkiem, jakiś kwiatek znajdował dom na jej parapecie, Banks najczęściej o nim kompletnie zapominała na wiele dni, a dopiero później podlewała za dużą ilością wody, co doprowadzało roślinkę do jeszcze szybszej śmierci. Przez jakiś czas, w poprzednim mieszkaniu miała kilka syntetyków, ale teraz właściwie nie jest nawet sobie w stanie przypomnieć, co się z nimi stało, gdy wyjechała z miasta.

– Dzień dobry! – mówi za jej plecami entuzjastyczny głos, który Orla od razu rozpoznaje i odwraca się do jednego z modeli Chloe. – Mogę jakoś doradzić? Szuka pani kwiatów na jakąś szczególną okazję?

– Nie... właściwie to szukam pani Sylvii Pugh– odpowiada Banks, a blondynka uśmiecha się szeroko i znika na zapleczu kwiaciarni.

Orla spaceruje wśród kwiatów, zastanawiając się ile ludzi jeszcze w ogóle kupuje prawdziwe kwiaty zamiast tych syntetycznych. Sądząc po wielkości tego miejsca, kobieta dochodzi do wniosku, że muszą sprzedawać się całkiem nieźle, bo sklep wygląda na dobrze prosperujący. Za plecami Banks rozlega się dźwięk dzwonka, a zza drzwi prowadzących na zaplecze wychodzi grubsza kobieta o brązowych włosach i uśmiecha się lekko.

– Szukała mnie pani? – pyta, mierząc Orlę spojrzeniem, a detektyw od razu przytakuje. – Znamy się skądś?

– Nie, nie znamy się. Chodzi o pani siostrę Marlenę, czy mogłybyśmy porozmawiać...

– Moja siostra nie żyje, a ja nie mam ochoty o tym rozmawiać. Do widzenia – przerywa jej kobieta, obracając się na pięcie i mijając Chloe, która pojawiła się obok niej.

– Wiem, o tym, ale mam kilka pytań o jej pracę...

– Jest pani z policji? – pyta, ale zanim Orla zdąży powiedzieć cokolwiek, Sylvia już parska śmiechem. – Więc do widzenia.

– Chcę tylko wiedzieć, jak mu dała na imię – mówi Banks, a kwiaciarka przystaje w pół kroku. – Chodzi tylko o niego, nie musisz mi mówić o niczym więcej, jeśli nie chcesz. Wystarczy, że powiesz mi o nim.

– Chodź. – Kobieta otwiera znów drzwi na zaplecze i wskazuje je Orli, która bez chwili wahania od razu rusza we wskazanym kierunku. Sylvia wskazuje jej stolik w kącie pomieszczenia i włącza czajnik. Banks obserwuje jej nerwowe ruchy, gdy brunetka szuka filiżanek i parzy w nich herbatę, a później zajmuje miejsce naprzeciwko niej. – Czy wszystko z nim w porządku?

– Jakby pominąć fakt, że nic nie pamięta to tak, ma się całkiem nieźle. Chciałabym, żebyś mi powiedziała, skąd on się w ogóle wziął? – pyta Orla trochę ostrzej niż by tego chciała i bierze głęboki wdech. – Proszę.

– Moja siostra miała swoje problemy... – mówi cicho Sylvia i uśmiecha się smutno. – Naprawdę chcieli mieć z mężem dziecko, ale im nie wychodziło. Nicholas, jej mąż, to zaakceptował; to, że ich plany mogą się nie udać. Ona jednak z każdym kolejnym poronieniem chciała jeszcze bardziej być matką. Ostatecznie Nico ją zostawił, nie mógł znieść jej huśtawek nastrojów i ciągłych niepowodzeń, bo Marlenie nic się nie dało wytłumaczyć. Po jego odejściu... – Kobieta przerywa na chwilę i unosi wzrok na Orlę. – Myślałam, że wszystko się ułożyło, Marlena zaczęła znów dużo czasu spędzać w pracy, sprawiała wrażenie zdeterminowanej, zmotywowanej. Aż do zeszłego roku. W listopadzie wpadła do mnie z tym chłopcem i widziałam, że się o niego boi, że traktuje go jak syna... Nie wiem nawet, ile go wtedy miała. Na pewno dość krótko... Wyraziłam wtedy wszystkie swoje obawy, a ona w efekcie zaczęła mnie okłamywać, że skonstruowała go sama, że znajdzie sposób, by go zatrzymać. Jednak to były bzdury.

more human than human • D:BHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz