Sobota minęła mu leniwie, dłużąc się, ale czuł, że chyba tego mu brakowało. Cały dzień przeleżał na łóżku nie robiąc absolutnie nic i był z tego bardzo zadowolony. Tym bardziej, że w domu nie było nikogo, toteż mógł sobie posłuchać muzyki albo pośpiewać (czego nie mógł robić, kiedy nie był sam, gdyż jego ciotka twierdziła, że robi jej się niedobrze od słuchania tego).
Na niedzielę umówił się z Jeonggukiem na czternastą. Obudził się po dwunastej, ale nie sprawiło mu to żadnego problemu, bo nie miał zamiaru jakoś specjalnie się przygotować. Wziął prysznic, ubrał się, zjadł śniadanie i tyle. Na miejscu był o trzynastej czterdzieści.
Ciekawiło go to miejsce, ponieważ jeszcze nigdy nie miał okazji tutaj zawitać. Rozejrzał się. Po lewej znajdowało się boisko do piłki nożnej i było całkowicie puste. Po prawej zaś stał dość spory budynek o żółtych ścianach. Jimin poszedł dalej, skręcił za róg, zauważył wejście i zatrzymał się przy nim, żeby poczytać informacje, które były widoczne na przyklejonych na drzwiach kartkach.
Zerknął na chwilę w lewo i poczuł, że robi mu się słabo.
Nie.
Nie.
Dlaczego musi go wciąż widywać?
Boisko do koszykówki byłoby równie puste co boisko do piłki nożnej, gdyby nie jeden mały szczegół. A w zasadzie dwa szczegóły. Min Yoongi i piłka.
Jimin spojrzał z powrotem na drzwi i na swoje odbicie w szybie. Dotknął dłonią policzka i kiedy poczuł ciepło, miał ochotę natychmiast uciec do domu. Dlaczego dzisiaj nie potrafił zareagować na jego widok tak spokojnie, jak zrobił to na przykład w piątek?!
Zrezygnowany usiadł na małym murku obok drzwi i modlił się, żeby Yoongi go nie zauważył, co przez chwilę się udawało. Ale tylko przez chwilę.
Yoongi spostrzegł go po dwóch, strasznie długich minutach, kiedy skierował się w jego stronę, chyba z zamiarem klapnięcia na chwilę w tym samym miejscu, w którym teraz siedział Jimin.
- O - to jedyne co dało się usłyszeć z jego ust.
- Cześć, hyung - młodszy zdołał się już opanować na tyle, żeby przynajmniej mówić normalnie; to, że jego serce znajdowało się teraz gdzieś w okolicach gardła, musiało zejść na drugi plan.
- Co ty tutaj robisz?
- Czekam na kolegę.
- Teraz? - Yoongi się zdziwił.
- Tak - odparł Jimin, trochę zbity z tropu.
- Zaraz chyba będzie padać - starszy wskazał na niebo, które faktycznie nie wyglądało zbyt ciekawie. - Powinniście byli umówić się gdzieś indziej.
- Nie będziemy na dworze, hyung, tylko w środku, więc nic nam nie będzie - odpowiedział Jimin, któremu było miło, bo to trochę tak, jakby Yoongi się o niego zatroszczył, prawda? Albo może i nie. W zasadzie potrafił tego teraz trzeźwo ocenić.
- No - Yoongi mruknął - chyba że tak. - Odbił piłkę kilka razy. - Która godzina?
Jimin wyciągnął telefon.
- Trzynasta czterdzieści osiem.
- Dopiero? - Yoongi powiedział jakby sam do siebie, po czym znowu zaczął odbijać piłkę. - Umówiłeś się z nim na drugą?
- Tak. - Jimin odpowiedziałby na wszystkie jego pytania, jakkolwiek dziwne by one nie były, i czuł się przez to jak małe dziecko.
Strarszy pokiwał tylko głową.
![](https://img.wattpad.com/cover/213976316-288-k436893.jpg)