30.

155 19 2
                                        

Ten dzień wcale nie miał być wyjątkowy.

Hoseok i Jimin od godziny uczyli Taehyunga i Jeongguka układu, który wcześniej wymyślili, Yoongi siedział na materacu ze słuchawkami w uszach i próbował coś napisać, a Namjoon - siedząc tuż obok niego - robił dokładnie to samo.

To było męczące, kiedy nie potrafiło się ubrać w słowa swoich myśli, ba! kiedy nie wiedziało się nawet, co tak naprawdę się myślało. Yoongi czuł, że pęka mu głowa i że jeśli tylko byłby lepszy w tym, co robi, przelałby to wszystko na papier. Niestety nie był w stanie tego dokonać.

Rozejrzał się dokoła. Namjoon mruczał coś pod nosem, uderzając długopisem o otwarty notes. Yoongi z powrotem zerknął na swoją czystą, niezapisaną kartkę. Cóż, młodszemu szło o wiele lepiej niż jemu. Na szczęście nie były to żadne wyścigi. Zerknął jeszcze raz na Namjoona i czyż oni nie wyglądali teraz niebezpiecznie podobnie, siedząc w tej samej pozycji? Schował zeszyt w obawie, że ktoś domyśli się, co robi, a następnie skupił wzrok na reszcie chłopaków.

Właśnie kończyli tańczyć to, co Yoongi widział dziś chyba po raz setny, i kolejny raz Taehyung skopał końcówkę. Widział zdenerwowanie w oczach młodszego, aż w końcu Tae, nie zwracając uwagi na to, że piosenka jeszcze się nie skończyła, cisnął z całej siły butelką, którą trzymał w ręku o ścianę, a potem zrezygnowany usiadł na podłodze. Hoseok od razu przysiadł obok niego, Taehyung nie był jednak zainteresowany jego obecnością, bo choć Yoongi widział, że usta starszego się poruszały, tamten w ogóle go nie słuchał.

Wszyscy doskonale wiedzieli, że jeszcze kilka razy, a Taehyung opanuje układ do perfekcji. Wszyscy, za wyjątkiem samego zainteresowanego, który wciąż nie zwracając uwagi na resztę, przeturlał się po podłodze i zatrzymał się pod nogami Yoongiego, a ten - nie widząc innego wyjścia po otrzymaniu od Taehyunga wyczekującego spojrzenia - wyjął słuchawki z uszu.

- Hyung-nim, dlaczego jestem taki beznadziejny?

Tae zadał to pytanie zbyt poważnie jak na siebie, by nie zbić Yoongiego z tropu. Co miałby mu odpowiedzieć?

- Ej, Taehyung-ah! - odezwał się oczywiście Hoseok. - Nie jesteś beznadziejny, przestań tak mówić.

Tamten wciąż nie zwracał na nikogo uwagi, leżał po prostu i patrzył w ścianę.

- Taehyungie, nie ignoruj mnie - Hoseok podszedł bliżej, a kiedy nie otrzymał żadnej reakcji, usiadł na młodszym okrakiem i skierował jego twarz na swoją stronę. - No, co ci jest, kochany? Przecież nic się nie stało.

Młodszy zakrył twarz ramieniem; ewidentnie było widać, że Hoseok takimi zwrotami go onieśmiela.

- Czasem coś nie wychodzi, to normalne. Jeszcze troszkę i się nauczysz, i będziesz to tańczył lepiej niż my wszyscy razem wzięci, zaufaj hyungowi, dobrze?

- Hyung, kiedy będę taki jak ty? - zapytał Taehyung, odkrywając trochę twarz. Coś w sposobie jego mówienia sprawiało, że również inni, a nie tylko Hoseok, nieco się rozczulili. Nikt oprócz niego by się jednak do tego nie przyznał.

- Haha, Taehyungie - zaśmiał się głośno, ujmując jego twarz w dłonie i na ustach młodszego pojawił się uśmiech. - Bądź taki, jaki jesteś, a będzie wspaniale.

Yoongi widział, jak inni się im przyglądają, jak Jeongguk pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem. Tak, być może faktycznie Hoseok i Taehyung czasem za bardzo eksponowali swoją sympatię do siebie nawzajem, wciąż będąc jednak na etapie przyjaźni, i tak, Yoongi uważał, że powinni zostać parą, bo niektóre ich zachowania były dla reszty kłopotliwe, ale z drugiej strony to było poniekąd urocze, kiedy tych dwóch w ogóle nie zwracało uwagi na otaczający ich świat, gdy patrzyli tylko na siebie i mówili rzeczy, których być może później się wstydzili.

Zastanowił się nad sobą. Oczywiście nie miał żadnej osoby, z którą mógłby rozmawiać w taki sposób, ale gdyby miał... Gdyby była taka osoba, to czy potrafiłby się do niej tak zwracać? Nie, raczej nie. Wiedział, że on a Hoseok i Tae to zupełnie inna bajka, ale nie miał zamiaru teraz dzielić ludzi na żadne kategorie. Człowiek jest człowiek, ale on zdecydowanie nie potrafiłby mówić w taki sposób, jak i słuchać takich słów pod swoim adresem.

Dlaczego tak się działo? Zadał to pytanie sam sobie, choć sądził, że zna odpowiedź. Za wiele już było tych momentów, w których odbierano mu taką możliwość. Możliwość mówienia i możliwość słuchania. Możliwość czucia. Najpierw oni, później ona.

Nigdy nie nazwałby Joonkyunga "kochanym", choćby spotykali się po dziś dzień i przez kolejne sto lat.

To oni mu to wszystko zabrali. Wzięli sobie zupełnie bez pytania i odeszli, stawiając za sobą mur, którego Yoongi nie potrafił ani przeskoczyć, ani obejść.

"Słowa, które przychodzą innym z łatwością, stały się moim murem."*

Zapisał to w notatniku w telefonie tylko po to, żeby później nie wyrzucać sobie, że zmarnował dzień.

Wolał nie myśleć ani o nich, ani o niej, ani o Hoseoku i Taehyungu, ale coś wciąż go pchało w tę stronę.

Na dobrą sprawę to nie musiało być wcale złe - mieć przyjaciela, do którego możnaby mówić takie rzeczy. Faktycznie nie wyglądało to normalnie, ale co z tego? Przecież to nic złego być z kimś w tak dobrych relacjach.

Znał Seokjina z milion lat i nie odezwał się do niego w podobny sposób ani razu.

Czy to naprawdę oznaczało, że był z nim jakiś problem, czy po prostu Seokjin nigdy nie zasłużył na takie słowa?

Taehyung nagle głośno się roześmiał i nie było już po nim widać cienia smutku czy złości. Hoseok zawsze działał na niego jak zastrzyk pozytywnej energii i teraz siedzieli obok siebie na podłodze i żartowali, Namjoon i Jeongguk nie zwracali już na nich uwagi, a Yoongi mógł dostrzec na twarzy Jimina niezadowolenie, ból oraz zazdrość, i wcale nie czuł się temu winny, a raczej mu współczuł. I choć to nie był najlepszy czas i nie najlepsze miejsce, z tyłu jego głowy zaczęły wywlekać się na wierzch myśli, których mimo wszystko wolałby nie mieć, i przyszły mu do głowy dwie rzeczy.

Pierwszą z nich było to, że chociaż zabrzmi to idiotycznie, jego osoba lgnęła do Jimina tak samo, jak Jimin lgnął do niego.

Drugą było to, że do tej pory usprawiedliwiał się w tym wypadku miłością młodszego, bo nie wiedział jeszcze, że powinien usprawiedliwiać się tylko i wyłącznie swoimi uczuciami czy przemyśleniami.

Wiedział, że szukanie jakichkolwiek powodów, jakiejś przyczyny było bezsensowne, ale się starał.

Być może to dlatego, że na pierwszy rzut oka łączyło ich dość sporo, bo choć nawet sam Jimin nie miał o tym pojęcia, Yoongi wiedział przecież o tym doskonale. Yoongi był pozostawiony sam sobie, odkąd tylko pamiętał, Jimin w pewnym momencie życia stracił rodziców, ale na dobrą sprawę to wyglądało podobnie. Odczuwało się jednak inaczej, na pewno inaczej, na pierwszy czy drugi rzut oka może nie, ale na trzeci na sto procent ich sytuacje nie były takie same, a kompletnie różne, z czego Yoongi równie doskonale zdawał sobie sprawę.

Podobni tylko z zewnątrz, w środku byli jak ogień i woda. A mimo tego obydwoje byli obrzydliwie samotni. Tak samotni, że za nic w świecie nie potrafili się z tej samotności wydostać. I kiedy Yoongi zorientował się, że paradoksalnie tylko Jimin może go od owej samotności ocalić, poczuł się jakby pusty, i popatrzył na młodszego zupełnie innym wzrokiem niż dotychczas, i kiedy poczuł, że pustka w jego wnętrzu zaczyna się wypełniać Jiminem, szybko odwrócił wzrok i odetchnął.

"Nawet samotność staje się w końcu czymś namacalnym."**

Nie pozwoli sobie myśleć o Jiminie w taki sposób. Nigdy.

---

* "날 향해 쉽게 얘기하는 이 말은 곧 벽이 돼" - fragment "Whalien 52" BTS.

** "외로움조차 니들 눈엔 척이 돼" - fragment "Whalien 52" BTS.

saltnpaper · yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz