5.

170 15 9
                                        

Jakby ktoś go uderzył.

Na początku myślał, że to mu się śni. Ale później się obudził, a ten ucisk nie znikał.

Powoli otworzył oczy i zobaczył ją, w różowej piżamce, jak wbijała swoje kościste kolana w jego brzuch. A gdy spostrzegła, że nie śpi, zaczęła podskakiwać na nim, piszcząc radośnie.

- Yoongi-oppa, w końcu wstałeś! - wypełniła swoim donośnym głosem całe mieszkanie.

- Uhm - Yoongi mruknął tylko w odpowiedzi i pogłaskał ją po głowie.

A ona w końcu przestała się wiercić i położyła głowę na jego klatce piersiowej, przytulając go.

- Stęskniłam się za tobą, oppa.

Znów ją pogłaskał, tym razem po plecach. Naprawdę była sympatyczna, kochana i urocza. A on naprawdę bał się, że nie przetrwa kolejnego tygodnia.

***

Nigdy nie uważał siebie za dobrego w niczym oprócz trzech rzeczy: robieniu muzyki, rzucaniu za trzy punkty w kosza i kłamaniu. Wszystko inne uważał za obce sobie albo najzwyczajniej w świecie dla niego niewykonalne. Nie potrafił gotować, nie potrafił się uczyć, nie potrafił rozmawiać, nie potrafił odpowiednio czuć, nie potrafił śpiewać, tańczyć, rysować, często nie potrafił zrozumieć samego siebie.

Nie potrafił też robić za ojca swojej siostro-kuzynko-nie-wiadomo-kogo, rozpieszczonej kilkulatki, którą była Yerim.

W zasadzie powinien ją nazwać po prostu swoją siostrą. Ale tego również nie potrafił.

- Oppa, a pójdziemy na plac zabaw?

- Teraz idziemy do sklepu. Gdy wrócimy, to się nad tym zastanowię.

- Jestem głodna.

- Wiem, ja też. Zaraz kupimy coś do jedzenia. 

Trzymała go za rękę, bo tak jej kazał, i była o to zła. Wolała chodzić sama albo kiedy ktoś brał ją na ręce. Ale Yoongi nie miał zamiaru jej targać na rękach, tak samo jak nie miał zamiaru biec do niej z prędkością światła, jeśli miałaby ochotę władować się pod koła któregoś z samochodów, a w mieście jeździły ich przecież tysiące. Nie wiedział, gdzie mieszkała Geunhye, ale przypuszczał, że też w jednym z większych miast, i jeśli pozwalała Yerim chodzić samej wzdłuż ruchliwych ulic, to trudno. On jej nie pozwoli.

Nie miał sił ani ochoty iść z nią daleko, wobec czego wybrali się tylko do najbliższego sklepu. Na szczęście nie marudziła zbyt wiele, bo próbowała utrzymać swoją obrażoną minę, i przez to praktycznie się nie odzywała.

Wrócili już po dwudziestu minutach. Po drodze Yerim znów wspomniała o placu zabaw, ale Yoongi stwierdził, że szesnasty października, godzina dziewiąta pięćdziesiąt cztery to nie jest odpowiedni czas na chodzenie na plac zabaw. W ogóle na chodzenie gdziekolwiek.

Nie chciała też zbytnio jeść śniadania, które jej zrobił. Dopiero po włączeniu kreskówek udało mu się jakoś odwrócić jej uwagę od samego jedzenia, więc pochłonęła wszystko, co podstawił jej pod nos.

Mimo wszystko jednak dzień mijał bardzo spokojnie (oczywiście na tyle, na ile było stać Yerim). Pobawił się z nią nawet trochę i miał z tego frajdę, co było dla niego czymś zupełnie nowym.

Chciał, żeby kolejne sześć dni było tak samo łatwe do zniesienia, jak ten dzisiejszy.

***

Yerim rysowała od rana. Głównie bazgrała po kartkach, ale czasem zbierała się w sobie, żeby stworzyć coś ładnego. A potem chwytała papier i biegła z nim do Yoongiego.

saltnpaper · yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz