Ferie zimowe się skończyły i wszyscy niespodziewanie musieli wrócić do szkoły. Dwudziestego dziewiątego stycznia w mroźny, przepełniony śniegiem poniedziałek, w godzinach porannych całe stado uczniów maszerowało do swoich szkół. Jedni byli zadowoleni z takiego obrotu spraw, tęsknili bowiem za szkołą, w której mogli dobrze się bawić w rówieśnikami (Hoseok, Taehyung) czy też poszerzać swoją wiedzę (Seokjin, Namjoon), drudzy zaś byli albo zbuntowani (Jeongguk), albo niewyspani (Yoongi), albo nieszczęściwie zakochani (Jimin). Jednak niezależnie od nastawienia wstali rano, zjedli śniadanie, wzięli prysznic, uczesali włosy, ubrali się i wyszli z domu, by natknąć się na paskudną śnieżycę.
- Jak dobrze, że zaraz kończę szkołę - burknął Seokjin w swój szalik. - Czas położyć kres takim spacerkom w śniegu.
- I co z tego, skoro pójdziesz na studia.
- To z tego, że wkrótce będę na tyle dorosły, by zrobić sobie w końcu prawo jazdy, Namjoonie.
- Będziesz mnie woził do szkoły - od razu odezwał się Jeongguk.
- Chyba śnisz - na odpowiedź najstarszego nie trzeba było długo czekać. - Sam się będziesz woził. Co prawda zanim będziesz dorosły upłynie jeszcze milion lat, ale-
Jeongguk uderzył go w plecy i Seokjin zamilkł.
- Pozmieniali wam plan? Nam tam, mamy dzisiaj z Minim tylko sześć lekcji, czaicie? - cieszył się Taehyung, który od kilku dni używał takiego przezwiska dla Jimina. - Mogłbym mieć sześć lekcji w poniedziałek codziennie!
Wszyscy popatrzeli po sobie nawzajem, dochodząc zgodnie do wniosku, że Tae nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bezsensowne zdanie właśnie powiedział.
- No co? - zirytował się, kiedy nie usłyszał żadnych odpowiedzi na swoje pytanie.
- Mnie nie zmienili - odparł Namjoon.
- Mnie też nie - dołączył się Hoseok.
- A wam? - Jimin zwrócił się do najstarszych w grupie.
- Mnie się pozmieniało tylko w piątek, mam o jedną lekcję więcej, bo dołożyli jakiś dodatkowy przedmiot na drugi semestr. Jakieś kursy pierwszej pomocy i tak dalej.
- U mnie zmieniło się chyba wszystko, ale nie jestem pewien, nie przyglądałem się - Yoongi wzruszył tylko ramionami. Dla niego było zbyt wcześnie rano i zbyt zimno, by rozmawiać.
Dotarli pod szkołę Jeongguka, a kiedy się z nim żegnali, niespodziewanie z jednego z aut stojących na parkingu wysiadła jego matka.
- O Jezu, tylko nie ona - najmłodszy zdążył tylko jęknąć, kiedy kobieta podeszła bliżej.
- Kochanie, zostawiłeś w domku na stole drugie śniadanko - wyjęła z torebki jedzenie i podała synowi. - Szedłeś gdzieś na około? Myślałam, że natknę się na ciebie po drodze, ale nigdzie cię nie widziałam. To twoi koledzy ze szkoły? - popatrzyła na resztę. - Czemu ich nigdy nie poznałam? To znaczy oprócz nich - machnęła niechlujnie ręką na Jimina i Taehyunga, temu pierwszemu posyłając również odpowiednie spojrzenie. W końcu był synem adopcyjnym "tej kurwy".
- Nie chodzimy tu do szkoły - odpowiedział szczerze Seokjin, niezbyt zdając sobie sprawę z tego, jakie mogą być konsekwencje tych słów.
- A gdzie? - zapytała kobieta, a Jeongguk już widział w jej oczach ciekawość, ale też rosnącą niechęć do jego kolegów. Równie dobrze mogła postawić obok siebie neon z napisem "Jeśli jesteś od mojego syna starszy o dwa lata i chodzisz do średniej szkoły, nie zbliżaj się do niego, bandyto".
- Do technikum. Wszyscy.
- O, więc jesteście starsi, tak? Jesteś w ich wieku? - znów wskazała na Jimina i Taehyunga. - Wyglądasz o wiele doroślej.
