Czwartek był ładny, co tu dużo mówić. Pogoda tej jesieni nie rozpieszczała, ale czwartek naprawdę był w porządku, dlatego też wszyscy byli mniej przygnębieni i mieli ochotę na wyjście z domu. A największą ochotę na wyjście z domu miał największy fan wychodzenia z domu czyli Kim Seokjin.
Rozmawiali na długiej przerwie, bo dopiero teraz mieli czas, by w ogóle pobyć ze sobą chwilę, a Seokjin - jak to Seokjin - musiał wiedzieć wszystko, co się działo u Namjoona, tu i teraz, więc trochę to trwało. Yoongi nie zdołał nawet dojść do głosu, siedział tylko na parapecie i machał nogami, przysłuchując się swoim przyjaciołom.
Odezwał się dopiero wtedy, gdy Seokjin zaproponował, żeby wyszli gdzieś po szkole z racji pięknej pogody, bo przecież on i Namjoon na pewno mają zamiar gnić w mieszkaniu.
- Możemy iść na kosza - burknął pod nosem, myśląc, że i tak pewnie nikt go nie słucha i nie weźmie pod uwagę jego opinii (Yoongi miał to do siebie, że za każdym razem proponował to samo, więc najczęściej jego propozycje były po prostu ignorowane).
Okazało się jednak, że Namjoon usłyszał, i że spodobał mu się ten pomysł. A jeśli spodobał się najmłodszemu, to Seokjin nie miał zastrzeżeń. Teraz najważniejsze było, aby Namjoon czuł się dobrze i by wrócił mu jak najlepszy humor.
Tak oto stanęło na tym, że zrobią sobie mały meczyk.
I meczyk pewnie byłby mały, gdyby Jimin nie przechodził akurat korytarzem. Yoongi widział go pierwszy raz w tym tygodniu i uświadamiając to sobie, okropnie się zdziwił. Pierwszy raz? Był czwartek, jak to możliwe, że widział go dopiero teraz?
Jimin popatrzył na niego przez chwilę, ale później szybko odwrócił wzrok i szedł dalej jakby nigdy nic, a Yoongi już się domyślał. Jimin pewnie wywnioskował z tej ciszy między nimi, że w piątkową noc coś poszło nie tak, i starszy najzwyczajniej w świecie chce go unikać. Tak, to byłoby naprawdę do niego podobne. Sęk w tym, że Yoongi nie miał zamiaru go unikać ani nie miał zamiaru sprawiać wrażenia obrażonego, ani nic z tych rzeczy. Wszystkie jego myśli natomiast zajmował Namjoon i starszy po prostu zapomniał o nim na te kilka dni.
I teraz Jimin przechodził obok, nie odzywając się ani słowem, bo zapewne myślał, że Yoongi jest o coś zły.
"Cholera jasna", pomyślał tylko.
- Jimin-ah, zaczekaj! - zawołał go, zostawiając swoich przyjaciół za sobą.
Młodszy zatrzymał się i poczekał, aż Yoongi do niego podejdzie.
Starszy zaś zaczął gorączkowo myśleć nad tym, jak naprawić swój błąd. I dopiero kiedy stanął przed Jiminem, uświadomił sobie, że coś jest nie tak. Bynajmniej nie z jego rozmówcą, ale z nim samym.
Co to za gorączkowe myślenie? Co to za naprawianie błędów?
"Min Suga, co to ma znaczyć?"
Nie był mu nic winien, więc jakie błędy? Mógł nie rozmawiać z nim do końca życia, jeśli miałby taki kaprys, więc jakie błędy?
Popatrzył na niego i stwierdził, że mimo wszystko nie ma wyjścia. Oczy Jimina oczekiwały teraz jego słów, serce Jimina, wszystko oczekiwało, a on nie potrafił tak po prostu go zostawić.
Albo to był jakiś instynkt opiekuńczy, albo nie wiadomo co.
Ale nie potrafił tak po prostu go zostawić.
- Cześć - powiedział po chwili gapienia się na niego.
Młodszy odpowiedział mu tak samo.
- Jak się masz, Jiminnie? Dawno nie rozmawialiśmy, prawda?
