- Ej - Jimin delikatnie go szturchnął, jednak tamten nie zareagował. - Ej, Yoongi.
Starszy rozchylił minimalnie powieki.
- Wstawaj.
Yoongi odwrócił się do niego plecami. Ósmy marca, godzina piąta czterdzieści pięć to na pewno nie był jego najlepszy czas.
- Yoongi, wstawaj - Jimin złapał go za ramię i potrząsnął nim lekko.
Ręce Yoongiego były tak chude, że przez chwilę wystraszył się, iż zrobi mu krzywdę, jeśli ściśnie go zbyt mocno.
- Sekundę - wybełkotał tamten w poduszkę, jednak młodszy doskonale wiedział, że te słowa nic nie znaczą w jego ustach.
- Teraz - Jimin z powrotem obrócił go w swoją stronę i w końcu mógł popatrzeć w jego oczy.
Miło było zerknąć w nie tuż po przebudzeniu.
***
- Nie boisz się o niego?
Mistrz w zadawaniu dziwnych pytań znienacka nie wypadał z formy.
- Czemu miałbym się bać?
- Ten chłopak... On może mu zrobić krzywdę.
- Może. I pewnie zrobi.
Jimin zatrzymał się nagle.
- Yoongi, dlaczego zostawiasz go samego?
Młodszy wyglądał na oburzonego. To nie była jego sprawa, ale Yoongi już przywykł do tego, że Jimin interesuje się sprawami innych, dlatego nie potrafił się gniewać za jego wścibstwo.
- A dlaczego miałbym tego nie robić? Idę przecież z tobą po rzeczy, tak było ustalone. Z jakiej paki mam zmieniać plany?
- Dlaczego nie chcesz mu pomóc? Nie musisz przecież ze mną iść, znam drogę do własnego domu.
- Nie będę mu pomagał, bo to nie ma ze mną nic wspólnego, Jiminnie.
- To z Hobim też nie miało.
Jimin z jakiegoś powodu był zły.
- Jak możesz zostawić swojego przyjaciela w takiej sytuacji i jeszcze mówić, że się o niego nie boisz?
- Jeśli już mówimy o Hoseoku, to tamta sytuacja miała ze mną więcej wspólnego niż ta dzisiejsza, uwierz mi. A po drugie, to nie sądzę, żebym robił coś złego. Jiminnie, jeśli ktoś narobi sobie gnoju, to nie powinien wciągać w to innych. Już i tak miałem przez Namjoona wystarczająco dużo kłopotów.
- Jakich? - Jimin niespodziewanie ruszył z miejsca.
W porządku. Wystarczy.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć.
- Co to za tajemnica?
- Moja. Nie musisz wiedzieć - powtórzył.
- Ty nic mi nie mówisz, Yoongi. Ja nie mam przed tobą taje-
- Yoongi-ya! - usłyszeli gdzieś za sobą i ponownie się zatrzymali. Starszy zerknął na Jimina, z którego natychmiastowo uleciała wcześniejsza pewność siebie. Nagle wydawał się taki mały.
Było wpół do siódmej. Czy naprawdę dzień musi zaczynać się tak okropnie?
- Gdzie idziesz? - spytał Changjoong, w końcu ich doganiając. Nawet nie popatrzył na Jimina.
- Idziemy do szkoły, ale chcemy jeszcze najpierw gdzieś zajść.
- Myślałem, że zostaniesz. Z tobą też chciałbym pogadać.