Siedział na parapecie i rozmawiał z Seokjinem, szukając go wzrokiem. Nie odpisał mu wczoraj, nie wiedział co, dlatego chciał z nim dziś porozmawiać i dowiedzieć się, czy już jest lepiej.
Przerwa zbliżała się ku końcowi, a on poświęcał Seokjinowi coraz mniej uwagi.
- Ej, ty - starszy pomachał Yoongiemu przed oczami. - Słuchasz mnie?
- Nie - odpowiedział szczerze. - Widziałeś gdzieś dzisiaj Jimina?
- Jimina? A co, to twój nowy przyjaciel?
Zabrzmiało to złośliwie. Yoongi postanowił, że nie zaszczyci go za to nawet spojrzeniem.
- Być może. Widziałeś go, jest w ogóle w szkole?
- Widziałem, jest.
- Powinien tędy przechodzić, no kurczę, to główny hol - powiedział i w tym momencie go zobaczył.
Zeskoczył z parapetu i bez słowa pozostawił Seokjina samemu sobie.
- Jimin-ah! - zawołał go i zamachnął ręką.
A młodszy uśmiechnął się serdecznie i od razu do niego podszedł, wraz ze swoim kolegą.
- Cześć, hyung.
- Cześć - odpowiedział Yoongi, patrząc na chłopaka obok. Pamiętał go.
Jimin od razu zorientował się, co należy zrobić.
- To jest Taehyung. TaeTae, to jest Yoongi-hyung.
Starszy od razu uścisnął mu dłoń.
Był trochę sztuczny, ale nie uważał, że było to coś złego. Chciał tylko, żeby Jimin czuł się komfortowo. Nie miał ochoty podejść do niego, pociągnąć go za rękaw gdzieś w kąt i wypytywać szeptem. Chciał to zrobić na wesoło, nie wywierać na nim presji. Więc musiał być miły i dla jego kolegi.
- Idziemy do sklepiku, idziesz z nami? - zaproponował Jimin.
- Do sklepiku?
- TaeTae chce kupić śniadanie przed dzwonkiem.
- Czyli jesteś mu zbędny, tak? To chodź, odprowadzę cię pod klasę. Taehyung-ah, idź sam, dobrze?
Taehyung nie miał zamiaru wpychać się im w rozmowę, tym bardziej że wiedział, ile to znaczy dla Jimina, dlatego kiwnął tylko głową i oddalił się szybko.
***
- Jak się dziś masz, Jiminnie?
Zestresowało go to. Yoongi musiał wrócić do tego tematu. A on chciał po prostu zapomnieć. Miał nadzieję, że to nie zepsuje mu humoru.
- Dobrze - odpowiedział. Bo naprawdę czuł się dobrze.
- Sprawdzałem tylko, już się zamykam - starszy posłał mu uśmiech.
I tyle. Nic więcej.
Miał ochotę odetchnąć z ulgą, bo Yoongi nie drążył. Na pewno wczoraj zrozumiał, że Jimin nie potrzebuje nic nikomu mówić, i teraz nie miał zamiaru rozmawiać dłużej.
Nagle przyszło mu do głowy tyle różnych dobrych, pozytywnych myśli (głównie pod adresem Yoongiego), że aż się uśmiechnął.
- Co? - Yoongi to zauważył.
Jimin popatrzył na niego. Wiedział, że wyolbrzymia, ale po wczorajszym dniu nie potrafił inaczej. Pomyślał, że Yoongi jest najcudowniejszym człowiekiem na świecie. Nie znał go zbyt dobrze, ale czuł to. Być może dlatego, że go intrygował i odkąd zaczął chodzić do tej szkoły, nie potrafił oderwać od niego wzroku, być może dlatego, że tak było, a jego intuicja działała prawidłowo.