25 kwietnia 1980
Kochana Nina,
widziałyśmy się nie pamiętam kiedy choć obiecałaś mi, że wpadniesz do Szkocji. Ogólnie ostatnio coraz mniej listów od Ciebie dostaję i szczerze przyznaję, że mam nieodparte wrażenie, że ten Twój William za dużo czasu Ci zabiera. Martwi mnie to, bo doskonale pamiętam jak jeszcze w styczniu pisałaś, że wpadniesz, a teraz wymigujesz się pracą. . . Coś mi tu śmierdzi, ale śmiało możesz dalej próbować mydlić mi oczy. Skoro jednak nie zamierzasz zjawić się w Szkocji liczę, że spotkamy się w Londynie pewnego pięknego letnia dnia, albo ja sama pojawię się w Nowym Jorku by złoić Ci skórę.
U mnie jest całkiem dobrze, ale mam wrażenie, że o niebo lepiej bawiłam się w Londynie. Poważnie rozważam powrót, bo kilty już nawet nie dają mi satysfakcji i już nie są żadnym powodem bym została. Poza tym słyszałam, że Lily w swoim nowym stanie szaleje, a James powoli rwie sobie włosy z głowy. Doigrali się nie ma co. Nie sądziłam, że to powiem kiedykolwiek, ale za nimi także się stęskniłam. . .oczywiście nie tak bardzo jak za Tobą. Nina błagam Cię uważaj na siebie, bo mam wrażenie, że powoli w coś się pakujesz, a ostatnie czego chce to usłyszeć o Twojej śmierci. Ostatnie w co nie wierzę jest to co pisałaś ostatnio, że Black jest już za zamkniętymi drzwiami przeszłości, wiesz . . .wolałam tamtą twoją przeszłość niż tego apodyktycznego Williama Browna. Co ty zbierasz do kolekcji kolory? Czarny, brązowy?
Odezwij się jak najszybciej.
Allie
Nina odłożyła list na komodę i jak gdyby nigdy nic skierowała się w stronę łóżka. Tęskniła za Allie, ale miała wrażenie, że przesadza uważając Williama za apodyktycznego człowieka. Fakt, że nie był zachwycony kiedy Nina powiedziała mu, że zamierza wyjechać na parę dni do Szkocji nigdy nie zajmował jej głowy. Kiedy jednak teraz przymknęła na chwilę oczy i analizowała każde słowo jeszcze raz, zaczynała dostrzegać, że coś jednak było w słowach Allie. " Przecież nie jestem od niego ubezwłasnowolniona. Nadal robię co chcę, ale przecież nie mogę wyjeżdżać tak od tak, w końcu jesteśmy razem i to do czegoś zobowiązuje, poza tym mam sporo pracy"- zaczęła się tłumaczyć w myślach. W głębi czuła, że się zmieniła i już nie była dawną sobą, choć tak bardzo próbowała, próbowała także wmówić sobie, że Black jest już jej całkowicie obojętny, co wcale nie przeszkadzało jej by wieczorami zastanawiać się co teraz robi. Z listów od Lily domyśliła się, że ma kogoś.
Przetarła nerwowo oczy, a zaraz po tym dokładnie ten sam Patronus w kształcie owcy hasał po pokoju. Był późny wieczór i nie miała pojęcia o co może znów chodzić Philipowi. Usiadła na łóżku i przez kilka sekund wpatrywała się w niebieski obłok.
- Black miał starcie z śmierciożercami. Jest w Świętym Mungu.
Nina znieruchomiała i tępym wzrokiem patrzyła jak owca rozpuszcza się na tle szarych, pustych ścian. Nie mogła uwierzyć, że Black został aż tak bardzo zraniony, że trafił do Munga. Bez chwili wahania, jakby to była najbardziej prosta i jasna rzecz zerwała się z łóżka. Ubrała szybko spodnie i białą koszulkę. Porwała sznurowane trzewiki stojące przy drzwiach i płaszcz. Z bijącym sercem i zaciśniętą szczęką z nerwów przeteleportowała się.
Z drobnymi problemami z dotarciem do Munga, w końcu zmierzała odpowiednim korytarzem do sali Blacka. Nie obchodziło ją, że obiecała Philipowi się nie narażać i nie pojawiać się bez jego wiedzy, albo kogokolwiek zaufanego w Londynie, liczyło się tylko to by zobaczyła Blacka, choć na chwilę, nawet najkrótszą. Tak strasznie się bała, że to coś poważnego, że ze stresu nie mogła znaleźć odpowiedniej sali. Mijała różnych ludzi z różnymi poważnymi ranami, co tylko potęgowało jej niepokój. Co jakiś czas rozglądała się czy ktoś przypadkiem jej nie widzi szczególnie pielęgniarka, która powoli przeganiała wszystkich odwiedzających.
CZYTASZ
Do Not Fall In Love //Syriusz Black
FanfictionNina wracając do Londynu by odnaleźć brata nie spodziewa się, że prócz stawienia czoła złu i ciemności rozsiewanej przez Voldemorta, będzie musiała stawić czoła czemuś co ją o wiele bardziej przerasta- uczuciom. Syriusz Black nie spodziewa się co m...