Grając na fortepianie, a właściwie udając liczyła, że tego wieczoru dobrnie do sedna sprawy, a przynajmniej znajdzie się o krok bliżej. W końcu nie po to się tyle natrudziła by dostać posadę jako muzyka do kotleta w wykwintnej restauracji. Musiała znaleźć i wyciągnąć z tarapatów bliską osobę, a przy tym samej się nie zdemaskować. Odkąd usłyszała, że Śmierciożercy na czele z Nottem przesiadują wieczorami zajadając się krwistymi stekami przyrządzanymi przez mugoli, a w dzień ich mordują musiała jeszcze szybciej działać. Gdyby aresztowano Notta, nie miała by już żadnych szans by pozyskać jakiekolwiek informacje.
Delektowała się tą spokojną muzyką, ale za żadne skarby nie wiedziałaby jak to zagrać, więc musiała poświęcić trochę energii by odpowiednio zaczarować fortepian.
Serce zabiło jej szybciej kiedy prawie tuż przed zamknięciem lokalu weszło dwóch mężczyzn. Rozpoznała w nich Alberta Notta, wysokiego i przystojnego bruneta, a obok niego wyjątkowo szpetny i sporo niższy rudowłosy chłopak, który na jej oko był w jej wieku. Mogła się im lepiej przyjrzeć, bo ludzie zaczęli wychodzić z restauracji. Już czuła, że jej plan się uda kiedy podszedł do niej szef, z ucieszoną miną. Kiedy przyjmował ją do pracy miała wrażenie, że w jego łysinie mogła zobaczyć własne odbicie. Miała tylko nadzieję, że pan Andrews nie każe jej pójść w tym momencie do domu.
- Masz zadanie specjalne- zaczął opierając się o fortepian- tamten młodzieniec chce byś mu zagrała do obiadu.
- Nie było takiej umowy- odezwała się szybko- tego nie było w umowie, nie będę grać jakiemuś umęczkowi do kotleta dziesięć minut przed zamknięciem.
- Ten ,,umęczek" jak to określiłaś dobrze zapłacił więc masz pole do popisu kolejny Van Goghu. . .
- Van Gogh był malarzem- poprawiła go szybko.
- Nie obchodzi mnie to Carrington- przeczesał nerwowo łysinę- możesz być Picassem- już otwierała usta by coś powiedzieć- Czajkowskim albo Mozartem, guzik mnie to obchodzi. Graj.
Pan Andrews szybko poszedł nie chcąc już więcej jej słuchać do najdalszego stolika i opowiadać żarty jak miał w zwyczaju. Zmierzyła wzrokiem salę i musiała przyznać, że jak na wykwintną restaurację była dość ponura i bez wyrazu, a jednak było coś co jej się podobało, może elementy bordowego na ścianach, a może zdjęcia monarchów oprawionych w ramki, a może same portrety właściciela we własnej osobie. Mimo, że nie było wielu gości nie miała pojęcia, kto zamówił tą muzykę. Wzięła głęboki wdech i tak by nikt nie zauważył zaczarowała znów instrument. Próbując się wczuć w jak najlepszego kompozytora irytowała się na kogoś kto przeszkodził w jej planach. Szybko jednak mogła sama zobaczyć kto zepsuł jej misterny plan. Obok stał ktoś kogo miała nadzieję więcej nie spotkać. Nie znała imienia, ale w głowie miała ciągle obraz samej siebie kiedy prosiła w akcie desperacji by udawał przez jeden dzień jej chłopaka. Miała nadzieję więcej go nie spotkać, ale widać jego plany były inne. Miał czarne włosy, które prosiły się przycięcie, ale to nie zmieniało faktu, że nadal były idealnie ułożone. Dodatkowo bardzo arystokratyczna i przystojna twarz.
- Śledzisz mnie?- zapytała z przekąsem wciąż udając, że gra na fortepianie.
-Widzę, że lubisz udawać- stwierdził na co dziewczyna zmierzyła go wzrokiem- najpierw chcesz, żebym udawał twojego chłopaka, a potem udajesz, że grasz.
- Nie rozumiem o co chodzi- próbowała ukryć zaskoczenie- przecież gram, nie widzisz?
- Nie udawaj już, wiem, że zaczarowałaś fortepian- powiedział z dumą.
- Lecz się, magia nie istnieje- odparła swobodnie.
- Dlatego, różdżka wystaje ci z kieszeni sukienki? A może to magiczny patyk?- prychnął rozbawiony.
CZYTASZ
Do Not Fall In Love //Syriusz Black
Fiksi PenggemarNina wracając do Londynu by odnaleźć brata nie spodziewa się, że prócz stawienia czoła złu i ciemności rozsiewanej przez Voldemorta, będzie musiała stawić czoła czemuś co ją o wiele bardziej przerasta- uczuciom. Syriusz Black nie spodziewa się co m...