Dzień dobry!
**
Kiedy wyszliśmy od Louis'a nie mogłem przestać się uśmiechać. Nie mogłem od niego oderwać wzroku. Jego uśmiech był cudowny, oczy tak bardzo mnie hipnotyzowały. Kiedy mnie przytulił sam z siebie, myślałem, że moje serce wyskoczy mi z piersi.
— Zdecydowanie na ciebie leci.
Spojrzałem na Zayn'a, który nacisnął guzik od windy. Zmarszczyłem brwi.
— Co? Oczywiście, że nie. To ja na niego lecę.
— Stary, to chyba ty nie wiedziałeś, jak na ciebie patrzył. Rumienił się na każdym kroku! A jaki był zawiedziony, kiedy zobaczył naszą trójkę bez ciebie. A potem normalnie tryskał tak pozytywną energią, jak nigdy! Ewidentnie na ciebie leci, Harry — powiedział Niall. — Z resztą, widziałeś się z nim, znasz jego adres, możesz do niego napisać i wpaść do niego na film, później gdzieś go zaprosić. Stary, masz tyle możliwości.
— Tak, a przy okazji...
— Przy okazji sprawisz, że ci zaufa. Może zdobędziesz jego serce?
Przyznałem mu rację. Miał taką cholerną rację. Mogłem to zrobić. Przełamać lody i do niego napisać. Wróciłem do swojego mieszkania i chwyciłem telefon. Zbierałem się do napisania bardzo długo. Przez lata nie mogłem napisać, a co dopiero teraz po takim spotkaniu. Rozmawiałem z nim, śmiałem się, normalnie to było spełnienie marzeń. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Wystukałem na klawiaturze chyba najprostsze, co mogłoby być.
Ja: Hi!
Długo wahałem się, aby napisać "wyślij". Zamknąłem oczy i to zrobiłem. Otworzyłem je, aby sprawdzić. Naprawdę to zrobiłem. Usiadłem prosto, kiedy zobaczyłem, że wyświetlił to. Szybko wyszedłem z konwersacji i położyłem telefon na stole. Kurwa. Serducho biło mi tak szybko, jakby chciało wyskoczyć. Spojrzałem na ekran, a tam już widniała wiadomość od niego.
Louis: Hej, Harry!
Louis: Stało się coś, że do mnie napisałeś? Niedawno się widzieliśmy
Ja: Och nie, nic się nie stało
Ja: Chciałem się zapytać jak ogarniasz pięć sekund frajerów
Ja: To był zły pomysł, aby Michael wyciągał to wino
Ja: Mają strasznie słabą głowę
Louis: Cóż
Louis: Michael padł na początku, Ashton jako jedyny mi pomaga, a Luke i Calum... W zasadzie to nie wiem, gdzie są, może już nawet śpią
Ja: A ty, dlaczego nie śpisz?
Przygryzłem wargę, kiedy odpowiedź długo nie nadchodziła. Westchnąłem i odłożyłem telefon. Czekałem jeszcze dziesięć minut aż w końcu coś jeszcze napisałem.
Ja: Louis?
Odłożyłem telefon i ruszyłem do sypialni. Przytłaczała mnie samotność i to, że osoba, która mi się podoba, jest poza moim zasięgiem. Poza moim pieprzonym radarem gdzieś daleko. Przez trzy lata starałem się go spotkać. Po tylu nieudanych próbach jeździłem tylko na koncerty, aby zatopić smutki po tylu nieudanych próbach poznania go. Byłem straszną ciotą, bo nie umiałem nawet do niego wtedy napisać. Wziąłem jedynie bokserki i ruszyłem pod prysznic. Wziąłem szybki prysznic i wróciłem do salonu. Spojrzałem na telefon i były wiadomości od Lou. Uśmiechnąłem się.
Louis: Nie mogę spać, po prostu
Louis: Ashton ze mną „poważnie rozmawiał"
Louis: Pewnie ty śpisz
Louis: Słodkich snów, H.
Uśmiechnąłem się i zacząłem mu odpisywać.
Ja: Brałem prysznic
Ja: Gdybym nawet chciał, to nie pójdę spać
Louis: Dlaczego?
Ja: Mam problemy ze snem.
Louis: Mam tak samo
Przygryzłem wolną wargę.
Ja: Może chcesz pogadać?
Odłożyłem telefon na stolik i naprawdę zestresowałem się.
Louis: Jasne, jak chcesz to dzwoń
Odetchnąłem z ulgą i poczekałem, aż wyśle mi numer. Zapisałem go pośpiesznie, a potem zadzwoniłem. Musiałem poczekać chwilę. W końcu odebrał.
— Harry?
— We własnej osobie!
Roześmiał się, a ja poczułem się dumny. Rozsiadłem się wygodnie.
— To takie beznadzieje, że nie możemy spać.
— O tak, muszę się jutro wstawić u menadżera. Podobno ma do mnie jakąś sprawę. Pewnie zaśpię.
— Spróbuj może ciepłego mleka? Podobno pomaga — powiedział, a ja zanotowałem to w głowie. — Próbowałem też zimnego mleka, potem ćwiczyłem, aby do końca się zmęczyć. Teraz już to odpuszczam, bo wiem, że to nic nie da.
Nasza rozmowa bardzo się kleiła. Dowiedziałem się o nim bardzo dużo rzeczy. Przede wszystkim, że zawsze w nocy, kiedy nie może spać, obserwuje ze swojej sypialni panoramę Londynu, chciał mieć zawsze psa i kota, ale przez koncertowanie nie może ich mieć, nie miał totalnie talentów do kwiatów. Ususzył raz nawet kaktusa! Jak tak można było?! Ja mu powiedziałem o swoich dwóch lewych rękach do gotowania. Nie mówiłem mu o tych pralinach, które jako jedynie umiałem zrobić. Po zobaczeniu jego wiszącej na nim koszulce obiecałem sobie robić ich więcej, a potem zawozić je do niego. Ashton rozmawiał z nim właśnie o jego odżywianiu, a w zasadzie, jak to on określił, „jego braku". Louis zdawał sobie sprawę z tego, że jadł bardzo mało, czy czasami w ogóle, ale nie miał kompletnie na to czasu czy ochoty. Znów obiecałem sobie, żeby częściej do niego wpadać, z jedzeniem. Dowiedziałem się, co lubił robić, jaką muzykę robił i co najlepsze — był naszym fanem. Był mile zaskoczony naszą otwartością do niego. Powiedział, że do mnie, do Liam'a oraz Zayn'a był zdystansowany. Niall już z nim rozmawiał i pisał, więc z nim nie miał problemu, aby tak ciepło go przyjąć. Potem oczywiście przepraszał, że tak się zachował. „On boi się świata", „Nie rozumiesz go, on jest charakterystyczny" - przypomniały mi się słowa Ashton'a. Mówiłem mu o tym, że nic się nie stało i każdy człowiek ma taki odruch. Nic nie wspomniałem o mojej rozmowie z Ashton'em wtedy w Hiszpanii. Miałem być dyskretny i zachować to dla siebie. Byłem cierpliwy i czekałem aż w końcu sam Louis mi opowie.
— Louis?! Do cholery, dlaczego nie śpisz? Jest piąta rano, a ty chichoczesz jak pięciolatka!
Zaśmiałem się na głos Ashton'a. Byłem na głośniku, więc za pewnie to usłyszał.
— Harry? Ludzie, dlaczego wy nie śpicie?
— Harry nie mógł spać, ja też nie mogłem, a nie chciałem siedzieć sam. Zaproponował rozmowę, więc się zgodziłem. Proste? Proste, Ash. Idź spać, ja sobie poradzę.
— Niech was piekło pochłonie, świry.
— My ciebie też kochamy, Ash! — powiedziałem głośno i usłyszałem, jak Louis chichocze. Brzmiał jak totalna pięciolatka. Uśmiechnąłem się i też zacząłem się śmiać. — Co powiesz jutro... Znaczy dzisiaj, koło szóstej, niezdrowe jedzenie, popcorn, maraton filmowy, wygodna kanapa, cała nocka dla nas?
— Um... U mnie?
— Mi obojętnie, zawsze możesz przyjechać do mnie. Wyślę ci adres później.
Louis ziewną, co mi się udzieliło. Oczy powoli mi się kleiły od zmęczenia. Westchnąłem.
— Śpiący? Idziemy spać?
— Tylko się nie rozłączaj! — Rozkazał, na co się zgodziłem. Usłyszałem szmer, więc pewnie się przemieścił. Sam położyłem się na łóżku i ułożyłem telefon na stoliku. Podłączyłem go do ładowarki i włączyłem głośnik. Spojrzałem na sufit. — Dziękuję, Harry. Jeszcze nikt nie zarwał ze mną nocki. Pięć sekund frajerów to słabeusze.
— Racja! Na mnie zawsze możesz liczyć. Mógłbym nawet przyjechać do ciebie w środku nocy, Lou. Dzwoń, kiedy będziesz w potrzebie. O każdej porze.
Usłyszałem nagle szloch. Podniosłem się gwałtownie i spojrzałem na telefon.
— Lou? Dlaczego płaczesz? Powiedziałem coś nie tak?
— N-nie, chodzi o to, że... Że oprócz czwórki przyjaciół nie miałem nikogo, kto to powiedział. Oni mieszkają tak daleko, a ja tutaj. Oni mi proponowali, abym chociaż na krótki czas przeniósł się do Australii, ale ja nie chcę. Tutaj mam wszystko.
— Teraz masz mnie, Niall'a, Zayn i Liam bardzo cię polubili. Zawsze możesz do mnie zadzwonić, napisać, do nich również. Przyjechać, porozmawiać, jak będziesz chciał to nawet wypłakać, a później zostać. Każdy człowiek potrzebuje drugiego człowieka, Lu. To nic złego. Przyjmij każdą pomoc, bo to ona niesie kawałek nieba, a ty dorabiasz kolejne.
— Nawet po największej burzy wychodzi słońce? — powiedział niepewnie i nadal łamiącym się głosem. — Prawda?
— Oczywiście, że tak słoneczko. Nawet po tej największej. To właśnie ta druga osoba niesie ci to słońce, tęcze i rześkie powietrze. Ona jest takim... Wyznacza ci kierunek. Jest takim... Kierunkowskazem i znakiem.
— To... To takie piękne, Harry — powiedział tak cicho, że prawie go nie zrozumiałem. — Dlaczego... Nie, to głupie.
— No powiedz.
— Dlaczego wcześniej nie odważyłem się do ciebie napisać? — Zapytał, a ja zaniemówiłem. — Parę razy zabierałem się, aby do ciebie napisać, aby cię poznać. Dlaczego nie rozumiałem tego wcześniej?
— To teraz czas nadrobić ten stracony czas, Lu! Zaczniemy od jutra, co ty na to?
— Ja na to, jak na lato! — powiedział, a ja się zaśmiałem. Dobrze, że byłem sam w mieszkaniu. — Jutro o szóstej?
— Bardziej myślałem o tym, abym przyjechał po ciebie po spotkaniu z menadżerem, pójdziemy coś zjeść, może jakieś zakupy w centrum handlowym? Potem wpadniemy do marketu po coś niezdrowego.
— Oczywiście. Jak najbardziej.
— Idziemy spać? Czeka nas super dzień, a prawie już świta.
— Oczywiście — powiedział i znowu ziewnął. Uśmiechnąłem się i położyłem głowę na poduszkę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Kiedy usłyszałem równy oddech młodszego, nadal nie spałem. Była już siódma i nie opłacało się iść spać. Cały czas się nie rozłączyłem. Nie umiałem. Słyszałem każdy szmer, kiedy Louis przewracał się na drugą stronę. Około ósmej drzwi od jego sypialni otworzyły się i wtedy dopiero usłyszałem rozmowy.
— Całą pieprzoną noc rozmawiali ze sobą przez telefon!
— Podsłuchiwałeś ich, Ash?! — Tym razem odezwał się Michael. — Dałbyś im trochę prywatności! Widzisz, jak bardzo Harry się stara, a Lou wczoraj był najszczęśliwszą osobą.
— No spójrzcie na niego — powiedział. — Wkurwiające metr siedemdziesiąt dwa. A znalazł szczęście w jeszcze większym idiocie, który nie wie, że widać to jakim uczuciem darzy Louis'a. Niech tylko spróbuję go skrzywdzić, a sam osobiście go zajebię.
Rozszerzyłem oczy i podniosłem się z łóżka. Chwyciłem telefon i wyłączyłem głośnik. Przyłożyłem do ucha. Odczekałem chwilę i zacząłem się śmiać.
— Um, cześć koledzy!
— Harry!?
— Tak to ja, Louis prosił, abym się nie rozłączał. Dzięki za tego idiotę — powiedziałem i ziewnąłem. — Będę po Louis'a po dziesiątej. Gdyby się nie obudził, to poczekam za nim. Niech się wyśpi. On śpi dopiero może od szóstej.
— A ty coś spałeś?! — Przewróciłem oczami na ton Ashton'a. Wyłączył mu się tryb tatuśka?
— Nie jestem zmęczony, stary. Do zobaczenia!
Rozłączyłem się, zanim zacząłby prawić mi jakieś kazania. Uśmiechnąłem się, bo ten dzień zapowiadał się bardzo dobrze.
CZYTASZ
Perfect → larry ✔
Fanfiction"Ale jeśli lubisz sprawiać kłopoty w hotelowych pokojach I jeśli lubisz sekretne spotkania Jeśli lubisz robić rzeczy, których wiesz, że nie powinniśmy robić Kochanie, jestem idealny Kochanie, jestem dla ciebie idealny" Uwaga: - Występowanie MPREG ...