Rozdział 31: LOUIS

491 34 5
                                    

**

Kolejne dni były mocno męczące. To był dopiero koniec trzeciego miesiąca, a ja padałem na twarz i miałem ochotę gdzieś się schować, przeczekać to wszystko i wyjść z ukrycia, jak dzieci będą na świecie. Harry biegł od studia do mieszkania kilka razy w ciągu dnia. Dzwonił kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt razy na godzinę, sprawdzając, czy na pewno dobrze się czuję i nie zemdlałem. Kiedy nie odbierałem — wracał do domu na dziesięć minut, wyzywał mnie, mówił, jak bardzo mnie kocha i wracał do studia nagrywać. Kto miał go dość? Ja. Ja i jego menadżer. Reszta zespołu się śmiała i nic z tego nie robili. Odetchnąłem z ulgą, kiedy Anne przyjechała z Gemmą oraz małą Rose. To była taka ulga! Siostra Harry'ego poradziła mi, abym kładł poduszkę pod plecy i rzeczywiście ona pomogła. Spałem i siedziałem lepiej, nie bolało tak mocno. Kilka razy w ciągu dnia lądowałem w łazience przy sedesie i dopiero kiedy odstawiłem herbatę imbirową oraz wszystko, co z tym związane, poczułem się lepiej. Czy to nie miało pomagać? Przynajmniej pomagało na początku.

— Louis, skarbie, jak się czujesz?

Spojrzałem na kobietę i się uśmiechnąłem. Mama Anne była bardzo i to bardzo mocno kochaną kobietą. Wyręczała mnie we wszystkim.

— Lepiej. Ta poduszka mi naprawdę pomaga — powiedziałem, a ona kiwnęła głową. — Chciałbym wyjść na dwór, ale stąd słyszę pisk fanek.

Anne skrzywiła się i pokiwała głową. Ktoś odkrył, że cały czas siedzę w domu i po wypuszczeniu przez Sky informacji o przełożeniu premiery płyty, koncertów i konkursów, zrobiło się nieprzyjemnie tłocznie przed wieżowcem. Ochrona robiła, co mogła, ale fani oraz dziennikarze byli uparci. Raz widziałem nawet drona, który przelatywał obok okna. Dobrze, że byłem pod kocem. To przechodziło ludzkie pojęcie. Coraz bardziej mam ochotę spakować wszystkie nasze rzeczy i przenieść się do nowego domu, ale tamten nie był jeszcze skończony. Od tamtego dnia, całe mieszkanie jest pogrążone w ciemnościach egipskich i nawet kawałek światła nie przedostaje się do środka. Tak — nie mogłem wyjść nawet na balkon, bo obawiałem się, że ten dron nadal tam latał. Jedyną porą, w której mógłbym wyjść to noc, ale wtedy Harry się skarży, że jest za zimno na to i mam wracać do środka. Nie wiedziałem, jak oni chcą przenieść nasze rzeczy do nowego domu, skoro w dzień to nie jest możliwe. Harry miał to wszystko zorganizowane i ja miałem się nie martwić.

— Zawsze masz taki tłum fanek pod oknami? — Zaśmiała się i pokiwała głową.

— Nie, tylko teraz. Może powinienem zrobić jakiegoś life'a? Powinni się uspokoić — powiedziałem i podniosłem się, aby chwycić telefon. Skrzywiłem się na ból pleców. — To mnie wykończy.

Anne zaśmiała się i podała mi urządzenie.

— Mów, jak coś chcesz. Po tu jestem. Gemma z dziećmi powinna niedługo wrócić z sklepu, to zrobimy coś do jedzenia, dobrze? Chyba że jesteś teraz głodny, to może...

— Nie, nie. Wytrzymam. Nadal czuję te jabłka z nutellą.

Odpaliłem Instagram'a i zmarszczyłem brwi na zdjęcie Harry'ego z jakąś dziewczyną. Jak ona miała? Kylie? Kendall? Karie? Był też artykuł dodany dosłownie dziesięć minut temu. Zdjęcia były z dziś, jakby im wierzyć. Koszula Harry'ego, którą zakładał dzisiaj przy mnie, też to potwierdzała. To wytłumaczyłoby, dlaczego nie miałem od niego żadnej wiadomości dzisiaj. Dobrze się bawił z jakąś panienką.

— Louis? Wszystko dobrze? Jesteś cały czerwony.

Pokiwałem głową i z jej pomocą wstałem.

— Idę się położyć, spać.

Zablokowałem telefon i udałem się do sypialni. Z ledwością powstrzymywałem łzy. Wiedziałem, że tak będzie. Zostawi mnie dla jakieś kobiety. Przekręciłem zamek w drzwiach i położyłem się na łóżku i zawinąłem się w kołdrę. Nawet nie chciało mi się ściągać spodni choć leżało mi się nie wygodnie.

Nie wiedziałem, ile tak leżałem, czy w ogóle spałem, ale długo po tym usłyszałem trzask drzwi i krzyki kilku osób. To nie była Gemma z dzieciakami.

— Jesteś takim debilem! — Krzyknął Zayn. — Czy ty używasz mózgu?!

— Cich...

— Nie uciszaj nas! — Tym razem krzyknął Niall. — Zayn ma rację! Pewnie już to widział! Czy ty sobie zdajesz, co Louis może poczuć i pomyśleć?!

— Hej! Chłopcy! — Krzyknęła Anne. — Louis poszedł spać godzinę temu.

Usłyszałem głośne prychnięcie.

— Spać? Raczej poszedł zamknąć się w sypialni i wypłakać, bo idiota Harry zgodził się pokazać parę razy z tą...

— Nie obrażaj jej. Ona...

— Będziesz jej bronić? Na serio, Harry?

— O co wam chodzi?! — Krzyknął Harry tak głośno, że sam się wzdrygnąłem. — To moja sprawa z kim się spotykam.

— Jakbyś nie zapomniał, masz dwójkę dzieci w drodze! I na papierze jedno, czteroletnie! Poza tym, w tym mieszkaniu jest ktoś, kto na tobie polega, oddał całkowicie swoje serce, a teraz ty to będziesz niszczyć? Dobrze wiesz, jaki jest Louis.

Zamknąłem oczy i wziąłem dwa wdechy dla uspokojenia.

— No i co z tego? Nikt nie będzie mi dyktować z kim mam się spotykać a z kim nie. Nawet Louis.

Wszyscy zamilkli. Powoli wstałem i otworzyłem drzwi. Przeszedłem kawałek i spojrzeli się na mnie.

— To po cholerę mówiłeś te wszystkie rzeczy? — Zapytałem, a Harry spojrzał się na mnie. Starałem się, aby mój głos się nie załamał. — A mówili kurwa, mówili, powiedz mu, będzie lepiej. Kurwa, gówno, a nie lepiej. Nie mam nawet ochoty na ciebie patrzeć. Wracaj do tej... Nawet nie wiem jak ona się nazwa!

— Kendall — powiedział Niall i posłał mi uśmiech.

— O! No właśnie. Spierdalaj do Kendall, a mnie zostaw w spokoju — powiedziałem i ruszyłem do kuchni. — Obiecanki cacanki! W dupę sobie to wszystko wsadźcie. Jestem głodny. Czy tutaj została w ogóle jakaś czekolada?

Usłyszałem śmiech Niall'a, a potem udaliśmy się razem do kuchni. Podał mi pełen słoik masła orzechowego, bo nutelli ani żadnej innej kremowej czekolady nie było.

— Mamy jakieś ciastka?

— Tak, ale te na słono. Tych, których nie lubisz.

— Daj mi je.

Horan pokiwał głową i podał mi paczkę ciasteczek.

— Louis...

— Nic nie mów. Nie mam zamiaru nic o nim słuchać.

— Ale...

— Nie, Niall. Nie mam ochoty.

— Ale Louis...

— Nie!

— Dasz mi dokończyć czy cały czas będziesz mi przerywać? — Zapytał zirytowany. Spojrzałem na niego i wywróciłem oczami. — Chciałem powiedzieć, a raczej zadać ci pytanie, czy...

— I tak dobrze wiesz, że ja nie ruszam się z mieszkania. Nie ma mowy.

— Jesteś nieznośny!

Uśmiechnąłem się do niego, a on prychnął.

— Nie obrażaj się, Niall. Kupię ci pizzę.

— Dobra, ale z pieczarkami.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz