**
Obudziłem się drugi raz. Spojrzałem na telefon, który leżał na stoliku. Było po drugiej. Wstałem po cichu, aby go nie obudzić. Wziąłem swoje rzeczy i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem ubrania. Wyglądałem przynajmniej jak człowiek. Tabletka mi pomogła na tyle, że nie odczuwałem mocnego bólu głowy. Czułem nadal skurcze żołądka, ale nie aż tak. Spojrzałem po szafkach w kuchni. Myślałem, co mógłbym zrobić na szybki obiad. Jedynie co było pełne to lodówka. Westchnąłem i ubrałem na siebie kurtkę, włożyłem buty i wziąłem portfel. Wyszedłem z mieszkania, zapamiętując numer mieszkania, a potem piętro. Za nic w świecie, wczoraj nie pamiętałem. Do najbliższego sklepu miałem bardzo blisko. Kupiłem ser w kostkach, makaron i inne rzeczy, które zdecydowanie brakowało mi w jego mieszkaniu. On nawet nie miał mleka ani płatek! Co za zbrodnia! Wróciłem obładowany i po odłożeniu siatek, poszedłem do sypialni sprawdzić, czy spał. Skrzywiłem się na dźwięk chrapania. Nigdy bym nie sądził, że on chrapie! Szybko pozbierałem butelki i wszystkie śmierci wyrzuciłem do kosza. Wziąłem brudne naczynia i spojrzałem na dwa rozbite kieliszki. Westchnąłem, bo mimo tego, że byłem mocno pijany, ja pamiętałem, co zrobiłem.
Pocałowałem go.
Ja naprawdę go pocałowałem. Sam z siebie. Po tym, jak zapytał. Cholera jasna. Dlaczego nie mogłem być tak pijany, aby tego nie pamiętać?
Po posprzątaniu wyszedłem szybko i zająłem się kuchnią. Też posprzątałem, a później włączyłem sobie muzykę. Zacząłem robić makaron z sosem serowym. Powinno mu to smakować. Mieszałem drewnianą łyżką na patelni i ruszałem biodrami do rytmu piosenki. Akurat leciała Rihanna. Przy okazji, super kobieta, uwielbiałem ją.
— Jezu, gotuj mi codziennie!
Podskoczyłem i obróciłem się gwałtownie w stronę Harry'ego. Jezu! Wystraszył mnie niesamowicie.
— Harold! Nie strasz mnie! —Krzyknąłem i zagroziłem mu łyżką od sosu. — Wreszcie wstałeś! Jest czwarta. Bałem się, że będę cię musiał budzić!
— Głowa już cię nie boli? — Zapytał i spojrzał na mnie zmartwiony.
— Coś ty! Ta tabletka działa cuda! Wstałem godzinę temu, byłem w sklepie po potrzebne składniki na obiad i trochę się porządziłem. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły — powiedziałem i obróciłem się w stronę pieca.
— Nie, nie, nie. Czuj się jak u siebie.
— To dobrze, bo miałeś straszny bałagan w szafkach. Zrobiłem ci porządek.
Zaśmiał się. Jezu, on był tak idealny. Ma moich policzkach czułem ciepło. Dlaczego się rumieniłem!? Moje serce wywinęło fikołka, kiedy poczułem jego ręce na moich biodrach. Wziąłem krótki wdech i spojrzałem na niego.
— Naprawdę, gotuj mi codziennie. To tak bardzo pysznie pachnie. Chcę to już jeść.
— Idź, się ogarnij, ja w tym czasie nałożę nam na talerze. Chcesz sok do tego?
— Jezu tak — powiedział i szybko wyszedł. Zaśmiałem się z jego reakcji. Hazz był sobą. Cholera, on był tak idealny. Chciałem go całego. Codziennie.
— Już jestem!
Spojrzałem na niego i wymsknęło mi się ciche „wow". Czy ten człowiek musiał paradować w samych dresach i to tak nisko założonych, że widać było tę idealną linię V? I jego tatuaże. Moje mogły się schować przed jego. Uśmiechnąłem się lekko i obróciłem się, aby wziąć talerze. Nałożyłem najpierw porcję dla Harry'ego i położyłem przed nim. Nalałem mu soku pomarańczowego i również postawiłem przed nim. Powtórzyłem tę samą czynność jeszcze raz, ale gładząc talerz oraz szklankę przy swoim miejscu, naprzeciw bruneta.
— Smakuje? — Zapytałem i wziąłem pierwszy kęs.
— To jest zajebiste. Jak ty się tego nauczyłeś!? Gotowanie jest trudne!
— Mieszkam sam od ponad trzech lat, Harry. Jedzenie na mieście jest niezdrowe. Najpierw miałem gotowe jedzenie w pudełkach, ale później zrezygnowałem. Gotowanie samemu jest cudowne. Uwierz mi. Mogę cię nauczyć. Wpadaj do mnie na lekcje gotowania.
— Ile bierzesz?
— Wystarczy dobra pizza albo cokolwiek.
Zaśmiał się i dokończyliśmy swój posiłek w ciszy. Zabrałem talerz Harry'ego, kiedy podziękował. Włożyłem do zmywarki i zdecydowanie musiałem już ją uruchomić. Harry to taki straszny bałaganiarz. Spojrzałem na niego z politowaniem.
— Ile te naczynia siedzą w tej zmywarce?! Harry!
— Nie wiem! Może od ostatniego razu jak byli u mnie.
Pokręciłem głową i cicho się zaśmiałem. Nie mogłem z Harry'ego. Kurwa, tak bardzo go kochałem. Chwila. Kurwa, kochałem go. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Odruchowo poszedłem do drzwi i je otworzyłem. Niall spojrzał na mnie dziwnie.
— Co?
— Nie pomyliłem adresów, co nie?
— Nie, z tego, co wiem, to mieszka tutaj Harry Styles, ale obecnie przebywam tu ja, z nim — powiedziałem, a później przybliżyłem się do niego. — Później musimy poważnie porozmawiać.
Wpuściłem go do mieszkania i poszedłem za nim. Harry siedział już w salonie.
— Harold! — Krzyknął Niall i usiadł obok niego.
— Nie nazywaj mnie tak!
— A Louis to już może?! — powiedział z wyrzutem.
— Blondynko, jestem zajebisty i to tylko dlatego!
Prychnął obrażony.
— Po co tu przylazłeś? — Zapytał Harry i spojrzał najpierw na niego, a później na mnie.
— Byłem u Lou, bo chciałem dobre żarcie, a pięć sekund frajerów powiedziało, że mam go szukać u ciebie. I chcę dobre żarcie, Louis!
— Na patelni jest jeszcze jedna porcja makaronu z sosem serowym, weź sobie.
Niall spojrzał na mnie i krzyknął „kocham cię", a potem pobiegł do kuchni. Zaśmiałem się i spojrzałem na Harry'ego.
— Jak Niall zje, to posprzątam po nim, i wracam do siebie. Mam nadzieję, że tamci mi mieszkania nie spalili, jak odgrzewali sobie zapiekankę — powiedziałem, a Harry zachichotał. — Jutro mam wywiad i kurewsko się boję.
— Nie ma czego. Zadadzą pytania i to wszystko. Nie musisz na wszystko odpowiadać — powiedział i lekko mnie szturchnął w ramię, abym na niego spojrzał. — Znam Sky, bo ona zna mojego menadżera. Ta babka jest wredna, ale niesamowita. Z tego, co wiem, to traktuje cię jak własne dziecko. Współpraca z nią to jak miód w herbacie, idealnie smakuje i jest zajebista.
Zaśmiałem się, ale to była czysta prawda.
— No tak, Sky traktuje mnie, jak syna. Jest idealną menadżerką. Muszę się powoli zacząć zbierać, aby ułożyć trasę. Sky się nie odzywa, ale jak wpadnie w odwiedziny, to na początek zapyta się, gdzie trasa i miasta, w których chciałbym zagrać — powiedziałem i oparłem się o jego ramię. — Chyba muszę wracać do siebie.
— Jak chcesz, to możesz jeszcze zostać.
— Gdybym mógł, to chętnie. Ashton mi truje tyłek. Jutro przed wywiadem wyjeżdżają, chciałbym spędzić z nimi trochę czasu. Możemy się jutro spotkać u mnie, co ty na to? Zrobię jakiś dobry obiad, a później sobie coś obejrzymy albo gdzieś wskoczymy?
— Oczywiście! Mnie pasuje. To, o której mam jutro być u ciebie?
— Druga, a może nawet trzecia. Mam wywiad na dwunastą, potrwa pewnie półtorej godzinki, więc zrobię jeszcze zakupy i o trzeciej się widzimy — powiedziałem i wstałem.
— Podwieźć cię?
— Ja go podwiozę! — Obok mnie pojawił się Niall. — I tak jadę w tę stronę. Ty lepiej myśl Harry nad tym, co powiedział ci menadżer i wybierz mądrze, bo rozwalę ci łeb, jak coś zrobisz nie tak! I pamiętaj, że niedługo się wprowadzam.
Spojrzałem na niego z wdzięcznością i skierowałem się do kuchni, aby zalać patelnię wodą. Miłym zaskoczeniem było, kiedy zauważyłem ją umytą. Uśmiechnąłem się i zebrałem swoją kurtkę, portfel i telefon. Stwierdziłem, że kupione ubrania zostają u Harry'ego. Byłem niemal pewny, że nieraz zostanę na noc.
— Widzimy się jutro o trzeciej? — Zapytałem do pewności.
— Oczywiście, do jutra, Lu! — powiedział i przytulił mnie.
Wyszliśmy razem z Niall'em z mieszkania, a potem doszliśmy do windy. Wcisnąłem guzik i niecierpliwie czekałem aż drzwi się rozsuną. Nie minęła chwila, a winda się pojawiła. Weszliśmy do niej i wcisnąłem guzik z numerem zero. Oparłem się i wyczułem na sobie wzrok Niall'a.
— No co?
— Mów! Chcę wiedzieć wszystko!
— Ale z czym?
— Człowieku! Nie wiem, czy widziałeś się dzisiaj w lustrze, ale promieniejesz jak niejedna baba w ciąży! — Krzyknął, a co się skrzywiłem. Mógł do tego nie porównywać. Spojrzałem na niego z politowaniem. — Co się wydarzyło?
— No co mogło się wydarzyć? Jezu, byłem tak pijany, że zachowywałem się dziecko. Harry też był pijany, a kiedy się zapytał, czy może mnie pocałować, to kurwa... Ten alkohol ze mnie wyparował! Kurwa! Potem na nowo się upiłem, bo... Jezu, Harry Styles mnie pocałował. W sumie ja jego, ale on też mnie całował! Od trzech lat mi się podoba i jak jeszcze raz tak zrobi, to wyznam mu swoją dozgonną miłość i będzie mógł mnie nawet gdzieś zamknąć. Ja pierdolę, Niall... Za dużo przeklinam i denerwuję się jak cholera!
— Po pierwsze, dramatyzujesz jak kobieta.
— Bo kurwa! Nie ważne.
Niall spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
— Co ty na to, aby zamówić sobie niezdrowe żarcie na wynos, wyjechać na miasto i pogadać?
Spojrzałem na niego i kiwnąłem głową. Wyciągnąłem telefon i napisałem do Ashton'a.
Ja: Będę wieczorem. Pogadam z Niall'em, o tym wszystkim.
Ash: Powodzenia! Nie śpiesz się, chociaż tabletki są w domu! Pamiętaj, Niall jest godny zaufania. Tak samo, jak Harry. Musisz przełamać lody.
Ja: Kocham cię, Ash
Wysłałem wiadomość i wyciszyłem telefon. Włożyłem do kieszeni i wyszliśmy z windy. Czekała mnie bardzo długa i emocjonalna rozmowa, jednak musiałem się wreszcie przełamać.
CZYTASZ
Perfect → larry ✔
Fanfiction"Ale jeśli lubisz sprawiać kłopoty w hotelowych pokojach I jeśli lubisz sekretne spotkania Jeśli lubisz robić rzeczy, których wiesz, że nie powinniśmy robić Kochanie, jestem idealny Kochanie, jestem dla ciebie idealny" Uwaga: - Występowanie MPREG ...