Rozdział 12: HARRY

822 54 20
                                    


**

Spojrzałem na Louis'a, który bez słowa dopijał drugą lampkę. Nie chciałem go popędzać.

— Jak wiesz, moja kariera muzyczna zaczęła się dosyć wcześniej. Coś jak... Niesamowite odkrycie młodego talentu. Zrobili ze mnie wyciskarkę pieniędzy. W wieku szesnastu lat musiałem zrezygnować z wszystkiego. Normalne życie zostawiłem za sobą, moich przyjaciół, rodzinę i szarą rzeczywistość. Stoczyłem się tak bardzo, jak tylko poczułem pieniądze. Każdy zna to. Miałem nadmiar pieniędzy, podobało mi się to. Nie jestem z siebie dumny, bo uzależniłem się od narkotyków, które zniszczyły mnie doszczętnie. Po roku byłem wrakiem człowieka. Moja mama zabrała mnie do domu, nie pozwoliła występować. Wysłali mnie na odwyk, z którego wyszedłem i byłem czysty. Od tamtego czasu nie biorę.

Upił do końca lampkę. Dolał sobie znowu do pełna.

— Jeżeli śledzisz mój przebieg kariery, to wiesz, że do skończenia osiemnastego roku życia siedziałem w domu pod opieką mamy. No... Żeby tylko mamy. Ona znalazła sobie faceta, wiesz... Była młodą kobietą, to dlaczego nie? Will na pierwszy rzut oka był idealnym kandydatem na ojczyma, na drugiego męża dla mojej mamy. Moje siostry go uwielbiały. Nie widziały tego, co ja. Moja mama dosyć często wyjeżdżała, a dziewczynki wyjeżdżały w takich sytuacjach do dziadków. Zostawałem z nim sam.

Przerwał na chwilę. Widziałem jak, jego ręce drżą.

— Robił mi takie świństwa. On i jego koledzy. Śmiali się. Mówili, że jako... Jako pedał, powinienem to lubić — powiedział, a na jego policzkach płynął łzy. — Moja mama, w sumie cała rodzina, oni szanowali moją odmienność. A on nie mógł tego zaakceptować, że pod dachem, w którym mieszkał, jest pedał. Gnębili mnie na każdym kroku, po tym, jak mnie... Jak mnie pierwszy raz zgwałcili... Potem robili to regularnie, chciałem się wyprowadzić, ale mama kategorycznie mi zabroniła. Nie chciała, abym był gdzieś indziej, skoro ona w każdej chwili mogła mi pomóc w czymkolwiek. Ja naprawdę starałem się jej pokazać, że on mnie krzywdzi. Kiedy miałem podbite oko, oskarżyła mnie o bójkę. Ja w ogóle nie wychodziłem z domu, więc z kim miałem się pobić? Przestałem w pewnym momencie wychodzić z pokoju, nie schodziłem na posiłki, nikt nie mógł się do mnie dostać. Po tym mama zobaczyła, że coś jest nie tak. Kiedy znowu jechała, a on przyszedł do mnie i znowu to zrobił... Ona go na tym przyłapała. Wyrzuciła go z domu, a ja nie chciałem wnosić sprawy w sądzie, bo wiedziałem, że dostałby może dziesięć lat, a ja nadal bym cierpiał.

Pociągnął nosem i spojrzał na mnie.

— To trwało przed trzy miesiące, rozumiesz? Regularnie robił mi to, czasami sam, czasami jego kumple razem z nimi. Pech chciał dla mnie i dla nich, że jestem cholernym dziwadłem. Wiesz, jak to okropnie brzmi "pański syn jest w ciąży"? Dowiedziałem się o tym, że mam w sobie narządy rozrodcze kobiety właśnie wtedy. Mój cały świat się dla mnie zawalił. Byłem wtedy w drugim miesiącu ciąży, kurwa, po takim czasie to brzmi tak absurdalnie. Mój syn... Wychowuje go moja babcia, bo ja nie jestem w stanie tego zrobić. Nie umiem na niego patrzeć. Babcia cały czas mu mówić, że tata w końcu po niego przyjedzie, bo teraz ma dużo pracy. Powoli się przełamuję do tego, bo zdaję sobie sprawę, że krzywdzę własne dziecko. Bardzo je krzywdzę.

Obrócił głowę w drugą stronę.

— Trzy lata temu zmarła moja matka, rok potem moja siostra. Wiesz, jak wtedy cierpiałem? Bardziej niż po gwałtach i po ciąży. Jedyne osoby, które mnie wspierały odeszły stąd i nie miałem w nikim oparcia. A potem pojawiła się Sky, która wyrwała mnie z tępego życia. Kupiła mi to mieszkanie, zapewniła mi opiekę psychologa, a potem... Sky zesłała mi 5 Seconds Of Summer z Australii. Pomagali mi, jak tylko umieli. Po pewnym czasie zaufałem tak bardzo Ashton'owi, że opowiedziałem mu wszystko. Chciałem popełnić samobójstwo aż cztery razy. Nie radzę sobie ze stresem, nie umiem radzić sobie z hejtem, nie umiem przestać się cały czas bać.

Znowu upił wina i głośno westchnął. Wiedziałem, że dla niego to ciężka rozmowa.

— Mam depresję, która wraca. Mam ataki paniki, przy nich czasami się duszę dlatego zawsze w kieszeni mam inhalator, nie zależnie od sytuacji. Cierpię też na bezsenność, co już wiesz. Czasami z tego wszystkiego nie mam czasu ani nawet ochoty na posiłek, często się zdarzyło, że zapomniałem jeść. Jestem inny i to mnie denerwuje, Harry.

Wstał i przeszedł się po całym pomieszczeniu. Wiedziałem, że nad czymś myślał. Ja nie umiem wykrztusić z siebie ani słowa. Louis myślał nad czymś. Chwilę później spojrzał na mnie i wytarł sobie mokre policzka.

— Ja zrozumiem, jak będziesz chciał teraz wyjść i mnie zostawić, ale nie wiem, czy sobie z tym poradzę. Wiem, że jestem pieprzonym dziwadłem, ale ja się staram to w sobie akceptować, Harry.

— Co?! Louis, nie wygaduj głupot. Ja nie chcę nigdzie iść — powiedziałem i wstałem. Podszedłem do niego i go przytuliłem. — Nie zostawię cię, bo zbyt mocno mi na tobie zależy.

— Ale...

— Poradzimy sobie sami. Naprawdę. Pomogę ci. Jestem tutaj razem z tobą, Lu i nigdzie się nie wybieram.

Usiedliśmy z powrotem, a Louis przyczepił się do mnie jak miś. Przytuliłem go jeszcze mocniej. Potrzebował tego i rozumiem go. Uśmiechnąłem się nieznacznie i pogładziłem go po plecach.

— Opowiesz mi o swoim synu?

— Freddie... On jest cudownym dzieckiem. Nie wiem o nim zbyt dużo, bo... Nie umiem się przekonać, aby jechać do niego, porozmawiać, a nawet czasem się nim zająć. Ma trzy latka, prawie cztery. Jak rozmawiam czasem z babcią, to często pyta się o tatę. Razem nawet słyszałem, jak mówił "gdzie jest tata". Podobno jest bardzo mocno do mnie podobny.

— Nie myślałeś, aby pojechać do niego?

— Myślałem, ale boję się, wiesz Harry? Boję się tego, że on mnie nie będzie chciał poznać. A ja chciałbym się nim zająć, ale nie umiem się do tego przemóc.

Spojrzałem na niego i lekko się uśmiechnąłem. Nie było jeszcze tak późno na zakupy.

— A co powiesz na to, aby teraz jechać, nakupić pełno zabawek, wygodne łóżko, przystosowane dla czterolatka, wszystkie potrzebne mu rzeczy, a za dwa dni pojechać, odwiedzić małego Louis'a Juniora?

Podniósł szybko głowę i się wyprostował.

— Ale...

— Tak, ja pojadę z tobą i ze wszystkim ci pomogę.

— Ale potem zabrać go tutaj?

— Oczywiście, Lu. To twoje dziecko. Powinno mieć tatę przy sobie. A ja będę dobrym wujkiem Harry'm i będę pogarszać twoje dziecko.

— A tylko spróbuj, Harry! Freddie nie może być rozpieszczony.

— A tam! Dziecko zawsze musi być rozpieszczone! — powiedziałem i wstałem. — A teraz ruszaj swój tyłeczek i się ubieraj. Jedziemy na zakupy i we wszystkim ci pomogę.

Louis zaśmiał się i otarł swoje policzka. Jak dobrze, że nie piłem wina. Włożyłem buty i kurtkę. Cierpliwie poczekałem na Louis'a, który musiał iść się przebrać. Chwyciłem telefon i napisałem szybko do Niall'a.

Ja: Wiem już wszystko.

Zablokowałem telefon i uśmiechnąłem się do Louis'a, który właśnie przyszedł. Włożył buty, a potem kurtkę.

— A co jeśli on nie będzie chciał?

— Sam mówiłeś, że cały czas pyta o tatę. Mały cię na pewno kocha, a teraz po prostu będziesz musiał wszystko robić, aby był z tobą szczęśliwy.

— Boję się, że nie dam sam radę.

— Dlaczego, Louis, jestem tutaj z tobą i nawet jak będziesz potrzebować pomocy, to mogę się do ciebie wprowadzić na weekend.

— Naprawdę? — Zapytał i spojrzał na mnie swoimi oczami. Cholera, są takie piękne.

— Mówię to poważnie, Lu. Możesz na mnie liczyć w każdej chwili.

Uśmiechnął się i nie przytulił. Droga z mieszkania do sklepu, zajęło nam mniej niż godzina. Jak przedtem nie było korków, to teraz były ogromne. Louis cały czas mówił o tym, jak bardzo się cieszył. Uśmiechałem się razem z nim, bo uwielbiałem, kiedy był taki szczęśliwy. Wysiedliśmy z auta i spojrzałem na wielki sklep zabawkowy. Zbliżała się godzina zamknięta, tym lepiej dla nas. Weszliśmy do środka i od razu zacząłem szukać jakiegokolwiek pracownika.

— Przepraszam? — Obróciliśmy się razem i spojrzeliśmy na młodą kobietę, która otworzyła szeroko oczy na naszą dwójkę. — Och... Nie spodziewałam się... Jednak zaraz zamykamy i... Chciałyśmy właśnie zamykać, bo nie ma ludzi.

— Jak nie ma ludzi, to tym lepiej dla nas. Poprosiłbym kierownika. Chciałbym z nim porozmawiać i dodatkową godzinkę. Chcemy zrobić dosyć duże zakupy.

Dziewczyna spojrzała na nas, po czym kiwnęła głową.

— Witam panów, jestem kierownikiem sklepów i macie tyle czasu ile chcecie — powiedziała, po czym się do nas uśmiechnęła. — Jak chcecie, to przestawcie samochód do tylnego wyjścia, aby nachalni fotografowie was nie zaskoczyli.

Kiwnąłem głową.

— To co? Ja idę przestawić samochód, a ty tu czekać. Będziemy się ścigać, kto pierwszy zapełni dwa wózki!

Wyszedłem szybko ze sklepu i mniej więcej podstawiłem samochód pod wyjście ewakuacyjne. Wróciłem do sklepu, a Louis'owi świeciły się oczy, kiedy patrzył na to wszystko. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo to było to, co on potrzebował. Stanąłem obok niego i podziwiałem z nim ten cały raj dla dzieci.

— Gotowy?

— Chyba bardziej już nie mogę być gotowy.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz