Rozdział 24: HARRY

646 43 8
                                    


**

Patrzyłem na Horan'a z szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnąłem się szeroko, bo on nieświadomie mnie wyręczył. Rozsiadłem się na kanapie i odłożyłem telefon.

— Harold.

Spojrzałem na Louis'a, który miał wielki uśmiech na twarzy, a oczy błyszczały mu, jak patrzył na to, co znajdowało się w tych siatkach.

— Za pół godziny idź, wykąp Freddie'go, a po kolacji włączymy mu bajki, aby zasnął.

Kiwnąłem głową, a Louis wrócił do kuchni. Dopiero wtedy spojrzałem na Niall'a. Szczerzył się jak głupi do sera.

— Nie wiem, czy...

— Nic nowego — powiedział Niall i chwycił za pilot, który leżał na stoliku. — Louis mówił mi, jak bardzo zjadłby te swoje ciastka, lody i inne te rzeczy. W końcu się ruszyłem i jestem tutaj. Czytałem też trochę i musisz uzbroić się w cierpliwość, bo Louis będzie mocno... Mocno rozchwiany emocjonalnie. Dobrze, że jeszcze nie wymiotuje ani nie skarży ci się na bóle głowy. Pewnie jeszcze. I uważaj. Czytałem, że...

Przerwał mu huk z kuchni, a potem biegnący Louis. Trzasnął drzwiami od łazienki.

— Mówiłem. Leć do niego, bo on sobie wypluje żołądek. To też twoje dziecko!

Wstałem z kanapy i szybko pobiegłem do Louis'a. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na klęczącego chłopaka przy toalecie. Westchnąłem i ukucnąłem obok niego. Potarłem jego plecy, a potem pomogłem mu się podnieść. Posadziłem go na zamkniętej toalecie, spłukałem wodę i nalałem wody do plastikowego kubeczka. Podałem mu, a on przepłukał usta wodą, po czym wypluł to do zlewu.

— Wszystko dobrze? — Zapytałem i odebrałem od niego kubeczek.

— Tak tylko... Przy Freddie'm nigdy nie wymiotowałem na początku.

— Każda ciąża jest indywidualna, kochanie. To zależy od dziecka, które się w tobie kształtuje.

— Wiem, ale już widzę to, jak będę się z tym męczyć! — Jęknął i oparł się głową o mój brzuch. Westchnąłem. — To będzie najgorsze.

— Damy radę, skarbie. Najgorsze będą koncerty i fani. Myślisz, że powinieneś im powiedzieć? To może być dla nich szok i...

— I tak już wiedzą, że jestem facetem, który może być w ciąży. Jestem widziany z tobą i prędzej czy później, połączą fakty i będą pytania. I ugh... Nie wiem, czy chcę ich informować. Na pewno nie przez pierwsze miesiące. Nie chciałbym im tego mówić, gdyby się coś stało i stracilibyśmy...

— Nawet tak nie mów! Będzie dobrze. Poinformujemy ich na przerwie, dobrze? Albo... Po porodzie? Tak będzie chyba najlepiej. Pojedziemy do mojej mamy, spędzimy tam trochę czasu wspólnie, a potem wrócimy do Londynu. Rozmawiałem z menadżerem i dopóki nie urodzisz, będę w Londynie. Nigdzie nie polecę. Jedynie będę jeździć do studia nagrywać, ale też nie zawsze. Jedynie co... To za dwa tygodnie muszę lecieć do Los Angeles na wywiad z resztą, ale 5 sekund frajerów już wie i planują tutaj przylecieć. Nie będzie mnie tylko przez pięć dni i później wracam. Wprowadził zmiany i w tym roku chce, chociaż część płyty.

Kiwnął głową, a ja przyjąłem to z ulgą. Nie chciałbym kłótni oto z Louis'em. To był jedyny raz, kiedy musiałem go opuścić przez najbliższy rok, a może trochę dłużej. Sky działała cuda i była złotą kobietą. Wróciliśmy do całego towarzystwa, a Louis mimo moich protestów, wrócił do kuchni i pół godziny później wolał każdego po talerz z jedzeniem. W międzyczasie umyłem Freddie'go, który dostał talerz z jedzeniem i szklankę jego ulubionego do pokoju i zajął się bajkami. Pomogłem jeszcze Louis'owi zanieść szklanki oraz sok do salonu. Ogarnięcie tego zajęło nam dziesięć minut. Usiedliśmy i Louis dopadł do jedzenia, jakby nie jadł rok. Zaśmiałem się z niego i zacząłem sam jeść. Louis raz-dwa pochłonął swoją porcję, a później dorwał się do swoich ulubionych ciastek. Oparł się o kanapę z jękiem i chwycił się na brzuch. Rozszerzyłem oczy.

— Kur...

— Boże, co się stało?

— Co? Najadłem się i zaraz pęknę! Kurwa, dlaczego pozwoliłeś mi tyle zjeść?

Opadłem na kanapę, a Ashton posłał mi rozbawione spojrzenie. Louis wyprostował się i spojrzał na mnie.

— Nie chciałem cię wystraszyć.

Machnąłem ręką i wziąłem łyk soku. Pierwszy raz, ba! Boże, ja miałem być ojcem. Cholera jasna.

— Harry? Zbladłeś!

— Harry!?

Zobaczyłem mroczki przed oczami i usłyszałem tylko spanikowany krzyk Louis'a, kiedy osunąłem się na ziemię z kanapy. Dosyć długo zajęło mi, aby dojść do siebie. Obudziła mnie zimna woda na twarzy. Jęknąłem i przetarłem twarz ręką.

— Dobrze się czujesz, Harry?

Pokiwałem głową i poprawiłem się na miejscu. Cholera. Spojrzałem na Louis'a i znowu zakręciło mi się w głowie.

— Zaraz zadzwonię na pogotowie!

— Nie! Chrystusie! Nie! — powiedziałem i wyprostowałem się na kanapie. Nadal było mi słabo, ale nie na tyle, abym znów odpłynął. — Boże...

— Harry?

Spojrzałem na Ashton'a, który patrzył się na mnie rozbawiony. Zresztą, nie tylko on. Luke i Michael też. Jedynie Calum miał nas gdzieś i jadł z Niall'em.

— Co?

— Czy...

— Tak jakby doszło do mnie, że będę ojcem? — powiedziałem, a bardziej zapytałem. Louis parsknął śmiechem.

— Teraz?

Kiwnąłem głową, a Louis zaniósł się bardziej śmiechem.

— Tak. Teraz. Kurwa, potrzebuję wódki. I to natychmiast.

— Nawet się nie waż! Będziesz spał u Niall'a albo w hotelu — powiedział Louis, a mnie to zatrzymało. Usiadłem na kanapie i chwyciłem szklankę soku. Nie chciałem się z nim kłócić. Tym bardziej że później byłby nie do wytrzymania. Rzeczywiście musiałem zacząć czytać o tych tematach.

— My będziemy się zbierać — powiedział Calum, który spojrzał na Ashton'a. — Przyjdziemy do was jutro, okay?

Louis wstał, aby odprowadzić ich do drzwi i się z nimi pożegnać. Wrócił do mnie i do Niall'a. Usiadł na swoje miejsce i położył głowę na moim ramieniu. Czułem, jaki znowu był rozpalony. Westchnąłem.

— Louis?

— Hm?

— Masz gorączkę, znowu. Czy to na pewno bezpieczne?

— Harold! — Podskoczyłem na nagły krzyk Niall'a, który nadal jadł. Ile ten człowiek w siebie mieścił!? — Po pierwsze: musisz się naprawdę do uczyć. Po drugie: to zupełnie normalne i za niedługo Louis przestanie mieć taką gorączkę. A po trzecie: to... Jutro porywam wam Freddie'go na dzień z wujkiem Niall'em, a wy macie cały dzień dla siebie.

Louis spojrzał na niego i nie spodobała mi się ta mina, którą zrobił.

— Dokąd go zabierasz? Gdzie będziecie? Jak musi się ubrać? Co będziecie jeść? Wiesz, że nie może jeść niezdrowego jedzenia, a ostatnio trochę z tym przesadziłem. O której? Muszę mu spakować jakieś ubrania, gdyby się pobrudził, jego ulubiony soczek! Boże, mam nadzieję, że...

— Louis, stop. Niall sobie poradzi. A gdyby coś się działo, to zadzwoni, prawda?

— Prawda! Nie musisz się o niego martwić. Będzie w dobrych rękach. Będę ja, Zayn i Liam. Damy sobie we trójkę radę. W razie czego będziemy dzwonić. A wy będziecie mieć czas dla siebie.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz