Rozdział 26: HARRY

575 31 6
                                    

**

Odkąd wrócił Louis, był dziwnie spięty. Nie chodziło już nawet o samopoczucie. Widziałem, jak miętolił kieszeń bluzy i przygryzał wargę. Niall proponował mu ciastka z czekoladą, ale odrzucił tę propozycję.

— Okay! — Wyrzucił nagle z siebie, przez co podskoczyłem. — Byłem dzisiaj u lekarza! I wiecie co? No dziecko! A dokładnie dwa. Dwa. D-w-a.

— Co dwa? Dobrze się czujesz? — Zapytał Zayn. Louis pokazał mu środkowy palec, co mnie rozbawiło. — Dobra, już się nie odzywam.

— No dwa. Dzieci! Dwójka! Kurwa, bliźniaki! Drugi miesiąc!

Poczułem, jak robi mi się słabo. Musiałem chwycić się kanapy, aby nie upadł. Louis wyglądał na załamanego, a ja... Mimo przerażenie i myśli o tym, jak sobie poradzimy z trójką dzieci, czułem się szczęśliwy. I cholera, jaki dumny!

— Co? Wow! Tego... To się nie spodziewałem.

— Ja... Kurwa! — powiedział przez płacz Louis i wyszedł z salonu.

Niall spojrzał na mnie znacząco, a ja od razu porwałem się i pobiegłem za nim. Louis zamknął za sobą drzwi od sypialni i w ostatnim momencie chwyciłem klamkę, i otworzyłem drzwi. Szatyn spojrzał na mnie oczami pełnymi łez.

— Louis, skarbie?

— Zrozumiem, jeżeli bę-będziesz chciał...

— Co? Louis nie bądź niemądry! Kochanie, ja się bardzo cieszę. Nawet nie wiesz jak bardzo! — powiedziałem, podchodząc do niego bliżej. Chwyciłem go za ręce i otarłem łzy. — Louis, słońce. Okay, myślałem, aby zabrać cię na kolację i zrobić to w romantycznej atmosferze, ale...

Przerwałem na chwilę, podchodząc do komody. Wyciągnąłem stamtąd naszyjnik, który wcześniej kupiłem. To miała być obietnica. Uśmiechnąłem się do niego i podałem mu to pudełko. Spojrzał na mnie, a potem na tę rzecz. Mój uśmiech się poszerzył, zachęcając go, aby otworzył.

— Och... Harry...

— Ja... Chcę mieć pewność, że wiesz, jak bardzo cię kocham. Nie chciałem kupować pierścionka, bo media by szalały. Najbezpieczniej był naszyjnik i... Bardzo cię kocham Lou. Naprawdę i chcę, abyś o tym wiedział. Nie zamierzam cię zostawiać kochanie. W zasadzie mógłbym ci się teraz oświadczyć, ale nie mam pierścionka! Musiałbym o tym pomyśleć.

Louis przytulił się do mnie i rozpłakał się na nowo. Westchnąłem i pogładziłem go po plecach.

— Ja... Cholera, tak bardzo cię kocham i... Boję się, że pewnego dnia... Mógłbym cię stracić. I nie potrzebuję żadnego pierścionka! Nie potrzebuję nic oprócz miłości.

— Nie musisz się o to martwić, Boo. Zawsze będę obok, nawet jak będziesz miał mnie dosyć.

— Nie będę miał! — Zaprzeczył szybko i odsunął się ode mnie. — A teraz zakładaj mi to, bo jestem głodny.

Zaśmiałem się, ale założyłem mu naszyjnik, a Louis otarł twarz z łez. Wybieg z sypialni prosto do kuchni, a ja z uśmiechem wróciłem do salonu.

— Co on miał na szyi?

— Chyba właśnie się oświadczyłem naszyjnikiem, nie wiem — powiedziałem, a Niall zachłysnął się sokiem.

— Że co kurwa?!

— Niall! Tutaj jest dziecko! — Krzyknął Lou z kuchni, a ja parsknąłem śmiechem. Po chwili wrócił z wielką miską pokrojonych truskawek, bananów i jabłka. Usiadł obok mnie i podał mi miskę. — Chcesz?

— Ja chcę!

— Spierdalaj, Niall. To moje.

— A Harry'emu chciałeś dać.

— Bo chciałem, a tobie nie chcę!

Niall prychnął pod nosem i zajął się oglądaniem telewizji. Louis odłożył w końcu na pół pustą miskę i popchnął ją w stronę Horan'a. Widziałem, jak blondyn patrzył na poczynienia szatyna. W końcu Niall chwycił miskę, a Louis szczęśliwy oparł się o mnie. Uśmiechnąłem się do niego. Ziewnął i przymknął oczy. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnął. Liam przykrył go kocem, który przyniósł z naszej sypialni. Miałem to, co zawsze chciałem. Swoją własną rodzinę, przyjaciół i karierę. Obawiałem się tylko, że mogłem sobie nie poradzić z dzieckiem... A raczej z dziećmi. Strasznie się tego bałem. Nie byłem doświadczony. Nie miałem czasu, aby odwiedzić siostrę i jej dziecko. Oczywiście — widzieliśmy się parę razy, ale na tak krótko, że nie było potrzeby brać małej Rose ze sobą. Freddie był już prawie czterolatkiem, to nie był mały bobas, któremu trzeba było zmieniać pieluszki czy wstawać po nocach.

Cholera.

Miałem tyle do zrobienia. Przede wszystkim — dom. Byłem już oglądać. Prawie się zdecydowałem, ale nie pasowało mi towarzystwo, jak i sąsiedzi. Bardzo ciekawscy. Chciałem coś spokojnego. Szukałem dalej, a w tej sytuacji musiałem zrobić to jak najszybciej. Nie chciałem, aby Louis w najgorszym czasie się przeprowadzał.

— Stary, bo ci zaraz głowa wybuchnie.

— Co? — Zapytałem i spojrzałem na Liam'a, który patrzył się na mnie z rozbawieniem.

— Za dużo myślisz i znowu zrobiłeś się blady.

— Ja... Nie spodziewałem się bliźniaków, okay? Muszę zadzwonić do Sky i ją poinformować. Muszę poszukać domu i... Cholera. To będą dwa chłopczyki? Albo dziewczynki? Albo parka?! O Boże! Przecież ja nawet nie umiem chwycić małego dziecka! A jak zrobię im krzywdę? Louis mnie zabije! Sam się zabiję!

— Przede wszystkim musisz zluzować, bo wykorkujesz z tego stresu. Z poszukaniem domu możemy ci pomóc. Napisz do 5 sekund frajerów o pomoc w wybraniu mebli do pokoików dzieci, a ty w tym czasie zajmiesz się Louis'em, jego samopoczuciem i Sky. My możemy pomóc w zajmowaniu się młodym — powiedział Zayn, sięgając po telefon. — Louis potrzebuje odpoczynku i przede wszystkim twojej obecności. Jakbyś nie zauważył przed ciążą, on się cały czas bał, że go zostawisz. Myślałem, że Ashton ci już mówił o tym.

— Mówił, ale...

— Nie ma 'ale' Harry. Zrobiłeś to za późno, ale nic już na to nie poradzimy. Zaraz zadzwonię do mojego znajomego. On ogarnie jakiś dom.

— A ja z Niall'em weźmiemy Freddie'go do kina i na lody, a potem może zostać u mnie na noc. Wypoczniecie z Louis'em, powiedzie Sky.

— Tak, dokładnie tak. A ty musisz poinformować Louis'a, że koncerty po ciąży. Jest w drugim miesiącu, a mówiłeś, że ma koncertować do piątego. Zostały mu trzy miesiące. Zrobiłbym parę live'ów na instagramie, Lou mógłby się skupić na konkursach. Może podopisywałby fanom, posiedziałby trochę w internecie. Napisałby parę piosenek. Nie wiem. Sky nie jest cudotwórczynią, aby od następnego miesiąca zaczął koncertować. Nawet gdyby - to i tak widziałem jego listę! Długa jak cholera!

— Tak. Okay. Napiszę do Ashton'a. Dzięki za rady. Jesteście wielcy!

Zayn uciszył nas ruchem ręki, a potem szeroko się uśmiechnął, mówiąc do kogoś 'Cześć'. Wyszedł z salonu do kuchni. Przygryzłem wargę i spojrzałem na śpiącego Louis'a. Nie możliwe, że spotkało mnie takie szczęście.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz