Rozdział 41: LOUIS

452 34 5
                                    

**

Byłem naprawdę rozdrażniony. Bolało mnie dosłownie wszystko. Od palców u nóg aż po głowę. Byłem wykończony. Harry'ego nie było, zostałem sam w tym domu. Freddie bawił się w swoim pokoju, a ja siedziałem na dole. Położyłem dłoń na brzuchu, czując silnego kopniaka.

— Kurwa — powiedziałem pod nosem i spróbowałem wstać. Powtórzyłem to parę razy. Warknąłem, wściekły pod nosem — Kurwa!

Usiadłem zirytowany. Skrzywiłem się, czując znowu to samo co przedtem. Westchnąłem i spróbowałem ostatni raz wstać. Rozbujałem się i wyciągnąłem ręce do przodu. Brzuszek miałem tak okropnie duży. Przerastało to moje możliwości wstawania czy chodzenia, a teraz musiałem iść do łazienki. Nie wypiłem dużo, ale dzieci bardzo parły na mój pęcherz. Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy stanąłem na równe nogi. Zmarszczyłem brwi, czując coś ciepłego między nogami. Rozszerzyłem oczy, kiedy doszło do mnie to, co to było.

— Freddie! — Krzyknąłem głośno. Chłopiec natychmiast przybiegł. — Przyniesiesz mamusi telefon? Leży w kuchni.

Kiwnął głową i pobiegł w stronę tego pomieszczenia. Wziąłem głęboki wdech. Nie wolno było się stresować. Moja pani doktor mówiła mi, że gdyby stała się taka sytuacja, nie mogłem się denerwować. Wydech i wdech, zadzwonić po kogokolwiek i poczekać. Blondynek podał mi telefon, na co się uśmiechnąłem.

— Skarbie? Przyniesiesz mi tę czarną torbę, która leży w sypialni, przy szafie? — Zapytałem, szukając numeru Harry'ego. Malec kiwnął głową i ruszył w stronę schodów. Przyłożyłem telefon do ucha i musiałem chwilę odczekać.

— Halo? Kupić coś po drodze, skarbie?

— Tak, mózg dla ciebie! — powiedziałem trochę zły. Mógłby zapytać „Co się stało". Czy ja zawsze chciałem coś ze sklepu i po to dzwoniłem? — Rodzę!

— Co?

— Harold, kurwa! Rodzę, słyszałeś?! Przyjeżdżaj tutaj! Weź Niall'a, kogokolwiek! — powiedziałem i skrzywiłem się z bólu. To były cholerne skurcze. — Dalej! Jak będziesz siedzieć tam jak kołek, to kurwa urodzę w domu!

— T-tak! Ja... Już jedziemy! — powiedział szybko. — Niall! Kurwa! Rodzę! Nie! Louis rodzi! — Usłyszałem, zanim się rozłączyłem.

Musiałem przebrać spodnie.

— Mamusiu?

Spojrzałem na chłopca i lekko się uśmiechnąłem.

— Za niedługo przyjedzie tata i wujek Niall. Zostaniesz z wujkiem? Twoje siostry spieszą się na świat.

To „za niedługo" okazało się długimi trzydziestoma minutami. Odczuwałem coraz silniejsze skurcze. Wiedziałem, że miałem mieć cesarskie cięcie. Napisałem też wiadomość do pani doktor. Musiałem ją powiadomić, bo ona miała wszystko przygotować w szpitalu na mój przyjazd. Miałem urodzić w trzydziestym tygodniu. To było aż siedem tygodni przed wyznaczonym terminem. I to nie było tak, że naczytałem się artykułów o przedwczesnych porodach. Wiedziałem, że bliźniaki były gotowe na świat dopiero w trzydziestym czwartym. Zamknąłem oczy, gładząc swój brzuch. To w jakiś sposób mnie uspokajało i nie odczuwałem też takiego bólu. Freddie też siedział obok mnie i pilnował jak mógł. Wiedziałem jego zmartwioną twarz, kiedy przychodził mocny skurcz.

— Louis?! — Usłyszałem głos Harry'ego.

— Tatusiu! — Freddie wstał i pobiegł do drzwi. — Kanapa!

Otworzyłem oczy i spojrzałem na Styles'a, który wbiegł spanikowany do pomieszczenia. Za nim była cała reszta. Liam i Zayn spojrzeli na mnie, byli przeraźliwie bladzi. Niall jako jedyny zachował zimną krew i wziął małego chłopca do góry.

— Muszę przebrać spodnie. Zayn, sypialna. Druga szuflada w sypialni, tam są bokserki, a spodnie z szafy, obojętnie jakie dresy — powiedziałem spokojnie, a on szybko kiwnął głową i zaraz go nie było. — Harry, chcę do łazienki. Pomożesz mi się przebrać.

— Co? A-ale...

— Dopóki mnie nie boli mocno, to daj mi się przebrać! Nie chcę ubrudzić samochodu! Dalej! Niech Zayn przyniesie to do łazienki!

Harry pomógł mi się podnieść i skrzywiłem się bardziej z bólu. Wiedziałem, że kanapa musiała iść do gruntownego czyszczenia. Westchnąłem, kiedy ledwo co robiłem kroki. Przebranie się i ubranie butów trwało dziesięć minut. Wiedziałem, że Liam miał za zadanie zabrać moją torbę z salonu oraz zadzwonić do Ashton'a, aby on poinformował resztę. Mieli przyjechać za tydzień. Dlaczego wtedy nie mogłem rodzić? Dlaczego im się tak mocno spieszyło? Westchnąłem i spojrzałem na Hazz'ę.

— Liam, poprowadzisz? Harry nie jest w stanie. Zaraz nam odleci — powiedziałem, a on posłał mi złe spojrzenie. — Zaczyna mnie boleć mocniej, więc może tak.... Pojedziemy już, co? One chcą ze mnie wyjść.

Payne parsknął śmiechem, ale pomógł wejść mi na tylne siedzenie, kiedy Styles nie do końca kontaktował, co się działo.

— Harry! Wsiadaj do samochodu! — Krzyknął Liam.

— Nie drzyj się tak! Chcesz...

— Zamknij się! Jedziemy już! Louis urodzi zaraz naturalnie w tym samochodzie!

Parsknąłem pod nosem. Starałem się myśleć o wszystkim innym niż o bliźniaczkach, które pchały się na świat. Pani doktor zawsze powtarzała mi, że spokój (a w przypadku bliźniaków) jest bardzo ważny. Pamiętałem też słowa, kiedy leżałem na porodówce cztery i pół roku temu. Oddech, myśli i ruchy ciała. To wszystko musiało się ze sobą zgrywać. Nie mogłem dać im zwyciężyć. Musiałem z tym współpracować.

— Kurwa — jęknąłem, kiedy dostałem kopniaka albo to był kolejny skurcz. Już tego nie rozróżniałem. — Czy możecie kurwa przyspieszyć?! Boli mnie coraz mocniej! — Krzyknąłem i zacisnąłem usta. — Liam, jedź no!

— Louis, skarbie! Pamiętaj, co mówiła pani doktor. Nie możesz się denerwować.

— W dupę sobie to wsadź! Mam prawo się denerwować! Jeżeli jakiekolwiek zdjęcie trafi do internetu, to pozwę każdego, kto odważył się to zrobić!

Do końca drogi żaden się nie odezwał. Przy szpitalu zaczęło mnie bardzo mocno boleć. Kiedy zjechaliśmy na teren szpitala i brama zamknęła się, a Harry wyszedł i otworzył drzwi, tam gdzie siedziałem.

— Okay. Musimy iść, tak? Dasz radę?

Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego.

— Aż taki gruby jestem?!

— Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi! Bardzo cię boli?

— Cholernie! Idziemy czy mam już się szykować, aby tutaj urodzić!?

— Tak! Idziemy! Jezu Chryste!

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz