Rozdział 37: LOUIS

475 27 0
                                    

**

Trzeci raz byłem tak bardzo szczęśliwy. Nie. Może czwarty? Pierwszy był, kiedy zobaczyłem Harry'ego. Drugi, kiedy trzymałem w ramionach Freddie'go. Trzeci, kiedy dowiedziałem się o dziewczynkach. Tak, to był czwarty raz, kiedy nie mogłem opanować swoich emocji. Chciałem płakać, ze szczęścia, śmiać się tak długo aż popłynął znowu mi łzy. To wszystko buzowało we mnie. Siedziałem i patrzyłem się na pierścionek. Dookoła mnie było głośno. Każdy rozmawiał, a ja analizowałem to, co stało się godzinę temu. Harry mi się oświadczył. Oświadczył mi się. O cholera. On to naprawdę zrobił. Spojrzałem na niego. Widziałem, że od rana był zdenerwowany. Teraz był spokojny, uśmiechał się szeroko, kiedy rozmawiał z resztą w salonie. Uśmiechnąłem się też. Z resztą — każdemu dopisywał humor. Freddie już dawno leżał w swoim łóżku, razem z włączonymi bajkami. Michael i Luke kłócili się o rzeczy, które chcą kupić do pokoju dziewczynek. Ashton i Niall dyskutowali o imionach, Harry, Zayn, Liam oraz Michael rozmawiali o... Nawet nie wiedziałem. Mówili tak cicho, że nie byłem wstanie, nic usłyszeć. Calum od czasu do czasu wtrącał się do rozmowy o rzeczach czy imionach. W tym wszystkim byłem ja. Nikt nie zwrócił uwagi, że siedziałem cicho. Czasami Ashton zerkał na mnie, ale to sporadycznie. Brakowało mi moich sióstr. Gryzłem się od samego rana. Chciałem do nich napisać, zaprosić je. Pewnie nie byłoby problemu. Wiedziałem tylko, że Lottie, która była najstarsza, sprawowała opiekę nad resztą rodzeństwa. Ukończyła szkołę, pracowała i starała się wychować je na dobrych ludzi. Od babci wiedziałem, że nasza rodzina w Doncaster pomagała jej, jak tylko mogła. Ona też do nich chodziła. Byłem zdziwiony tym, że Lottie i reszta, nie pytały się ani razu o mojego syna. Myślałem nad tym i one na sto procent o nim wiedziały. Nie chciały go poznać? Co było nie tak z Freddie'm? Wiedziałem, że okoliczności nie były za przyjemne. Nie powinienem w ogóle o tym myśleć. Powinienem zrobić ponownie pierwszy krok. Za nie, za mnie. Byliśmy rodzeństwem. Musieliśmy, trzyma się razem. Nie było innego wyjścia. Spojrzałem na swój telefon, który leżał na stoliku, koło mojego talerzyka. Wahałem się. Przygryzłem wargę. Co mógłbym im napisać? „Hej, tutaj Louis. Pamiętacie brata? Chcecie wpaść do Londynu? Mam wolne mieszkanie. Przy okazji, jestem zaręczony, mam bliźniaki w drodze. Co u was?". Nie. To zdecydowanie nie mogło przejść. Miałem ochotę zaśmiać się z własnej głupoty. Przechyliłem się do przodu, aby chwycić telefon. Szło mi to opornie. W końcu Harry podał mi urządzenie do ręki, a ja podziękowałem. Byłem też zły za to, że nie mogłem sam sięgnąć.

— O czym tak myślisz?

Spojrzałem na Niall'a. Wpatrywał się we mnie.

— O niczym ważnym — powiedziałem i ścisnąłem telefon w dłoni.

— Chyba nie chcesz nawiać Harry'emu spod nosa, co nie?

Rozszerzyłem oczy i rozchyliłem usta. Naprawdę mnie oto posądził?

— Niall!

— No co? Siedzi tak od godziny. Tylko się zapytałem!

— Jesteś idiotą — powiedział Harry i przyciągnął mnie do siebie.

— Um... Ja myślałem, czy nie napisać do moich sióstr.

Poczułem wzrok Ashton'a na mnie. Kiwnął głową i uśmiechnął się szeroko. Mogłem to, brać za zgodzę, za potwierdzenie, ba! Nawet, że powinienem to zrobić i to w tej sekundzie.

— Zaprosić je tutaj czy...

— Tak! Chcę je poznać! — Krzyknął Niall. Spojrzałem na niego. — No co? To nie tak, że je wyśledziłem w sieci.

Spojrzałem na niego. Niall wydawał się... Zawstydzony? Można to było tak nazwać. Na jego policzki płynął róż. Uśmiechnąłem się szeroko. Pochyliłem się w jego stronę i pokazałem palcem, aby zrobił to samo. Chwilę później to uczynił.

— Z tego, co pamiętam i niedawno widziałem na jej profilu, jest sama i totalnie w twoim typie.

Siedzący obok Zayn, wybuchł śmiechem. Spojrzałem na niego, a Niall wydawał się bardziej zawstydzony.

— A to nie powinno być tak, że jego najstarszy brat, powinieneś powiedzieć „Odwal się od niej, bo ci przywalę"? — Zapytał Calum.

— A co? Ty też masz chęć na którąś z moich sióstr? — Zapytałem, patrząc na niego uważnie.

— A masz jakieś ładne?

— Widziałeś je frajerze. I nie obrażaj Daisy i Phoebe. One są za młode! Ledwo mają piętnaście lat!

— A...

— Nie odzywaj się więcej! — powiedziałem, bo widziałem jego minę. Nie wyrażała niczego dobrego. Wolałem to zatrzymać, zanim powie cokolwiek.

— Dobra, dobra. Więcej nic nie mówię.

Uśmiechnąłem się do niego i odblokowałem telefon. Teraz musiałem napisać do Lottie. Czułem na sobie wzrok każdego. Zmrużyłem oczy i odłożyłem telefon na swoje udo.

— Jeżeli będziecie się tak na mnie, patrzeć to nigdzie nie napiszę. Irytuję mnie to.

— Może lepiej powiedz, co cię nie irytuje, co?

— Na pewno nie ty, Calum.

— Nie wiesz, co napisać, prawda? — Zapytał Harry. Przytaknąłem. — Może zwyczajnie napisz coś od serca? Jeżeli ci przeszkadza tłum i jesteś zmęczony, pomogę ci wejść po schodach i pójdziesz się położyć.

Spojrzałem na niego i kiwnąłem głową. Chwyciłem swój telefon i dłoń Styles'a. Pożegnałem się ze wszystkimi i z pomocą Harry'ego, weszliśmy po schodach. Może było już lepiej i nie miałem takich nudności, czułem się o niebo lepiej, ale zaczęły boleć mnie stopy, puchły mi i plecy — one były najgorsze. Bolały tylko w ciągu dnia. W nocy wysypiałem się normalnie. Oczywiście jak dziewczynki dawały mi spokój i same spały. Musiałem też myśleć nad imieniem.

— Niedługo przyjdę do ciebie tak? Dasz radę sam? Mam poczekać?

— Hazz. To tylko prysznic i ubranie dwóch rzeczy.

— Ale...

— Dobrze, możesz tutaj poczekać. Jakbym miał problem, to cię zawołam, okay?

Kiwnął głową, a ja wziąłem z komody bokserki. Koszulkę, w której zawsze spałem, miałem już w łazience. Prysznic nie trwał długo, a mocno mnie odświeżył i dał nowy sposób myślenia. Dziesięć minut później, wyszedłem spod natrysku. Wytarłem się ręcznikiem i założyłem na siebie bluzkę. Chwyciłem bokserki i tutaj zaczynały się robić schody. Jak miałem je ubrać, skoro ledwo mogłem coś dosięgnięć na stole, kiedy siedziałem? Westchnąłem.

— Harry! — Krzyknąłem. Chwilę później drzwi się otworzyły, jakby przy nich stał. Spojrzał na mnie zmartwiony. — To jest już szczyt bezczelności, abym nie mógł założyć bokserek! Pomóż mi!

— I widzisz? Mówiłem ci, że będziesz mieć problem.

Skrzywiłem się, ale podałem mu ubranie, a on pomógł mi je założyć. Czułem się trochę zażenowany tym. Nie mogłem sobie poradzić nawet z założeniem ubrania.

— Nie przejmuj się, kochanie. Każda osoba w ciąży ma takie problemy. To całkowicie normalne. Pamiętam, jak Gemma też nie mogła ubrać butów czy skarpetek.

— Ale...

— Nie ma „ale" — powiedział i mnie pocałował. — Teraz zmykaj do łóżka i napisz do Lottie.

Kiwnąłem głową. Czekała mnie solidna i ciężka rozmowa.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz