**
Martwiłem się coraz bardziej o Louis'a. Drastycznie schudł. Jego ubrania nie wyglądały na nim tak samo, jak na początku. Wiedziałem, że martwił się o dzieci, bo ja też. Bardzo mocno się o nie bałem. Siedziałem każdą możliwą minutę z nimi. Louis trochę przesadzał. Siedział od ósmej rano do dziesiątej wieczorem. Widziałem też zmęczenie na jego twarzy. Zapadnięte policzki, coraz większe ciebie pod oczami, mocno blada skóra, brak apetytu to mnie przerażało. Wariowałem, kiedy wracał późno i wstawał bardzo wcześniej rano. Nie wiedziałem co z tym zrobić. Ashton zaproponował pewien pomysł. Zabrać mu telefon, aby budzik go nie obudził. Schować klucze od samochodu, wykręcić klamki od okien i pozamykać wszystkie drzwi. To był dobry plan. Wiedziałem wszystko na bieżąco.
Louis wyspał się, zjadł obiad i chciał wyjść. Wiedziałem, że będzie się o to awanturować, ale jego dobro było też postawione na pierwszym miejscu. Dzieci i on sam był moim priorytetem w życiu. Nie wiedziałem, czy Louis uważał nas za ślepych albo za głupich, ale nawet na pierwszy rzut oka było widać, jak bardzo zmęczony tym wszystkim był. Moje rozmowy nie pomagały, a próbowałem z nim rozmawiać paręnaście razy dziennie. Przy dzieciach, rano, wieczorem, nawet w nocy, kiedy akurat się przebudziłem, a on nie spał. Próbowałem wszystkiego. Jednak on nadal miał jedną myśl. Bał się tego, że jeżeli zostawi dziewczynki na jeden dzień same, nie przyjdzie do nich, będzie taki sam jak na początku, kiedy Freddie wychowywał się w Doncaster. Wiedziałem też, że chciał spędzić z nimi jak najwięcej czasu przed wyjazdem w trasę, ale mieliśmy dopiero wrzesień. Do końca roku, a do jego trasy brakowało jeszcze bardzo dużo! Dziewczynki zdążą skończyć pół roku i być odpowiednio duże, aby pojechać z nim na dwa pierwsze, a potem sporadycznie do niego przyjeżdżać. Wszystko dało się zrobić, ale Louis i tak chciał postawić na swoim.
Ten dzień miał być dniem, kiedy Louis wreszcie odpocznie w domu. Tym razem to ja zerwałem się wcześniej, zabrałem Freddie'go i posiedzieliśmy tam do pory obiadowej. Miał być obiad w domu i wtedy mogłem wziąć Lou do dziewczynek. Taki był plan.
Jednak nie przewidziałem jednego.
Zdeterminowanego Louis'a, który biegł jak szaleniec chodnikiem w kierunku centrum Londynu. Spojrzałem na Ashton'a, który ledwo co dyszał. Przewróciłem oczami i zaparkowałem samochód. Wypuściłem małego blondynka i kazałem mu iść do domu przez ogród.
— Czy Louis...
— Perfidnie mi spierdolił sprzed nosa. Nic niemów. Nie dobijaj mnie, bo żadne logiczne argumenty o tym, że schudł, nic nie dają. To warg człowieka, a nie młody rodzic, kurwa! Nich tylko go dorwę — powiedział i wziął głęboki wdech. — Spał do pierwszej, zjadł prawie całą, dużą porcję obiadu.
— Chociaż coś — powiedziałem i westchnąłem. Jednak miałem pomysł, co z tym zrobić. — Ashton?
— Co?
— Dalibyście radę rozsiać się po Londynie w hotelu? Chciałbym sam porozmawiać z Louis'em.
— Jasne. Porwę Freddie'go. Chodź, stary. Najesz się i...
— Nie. Pojadę teraz do niego. Zjem coś na mieście. Przypilnuj Free.
Kiwnął głową i wrócił do domu, a ja wsiadłem w samochód. Byłem strasznie zły. W pewnym sensie rozumiałem szatyna. Martwił się o dzieci, poza tym, nie chciał też powtórki z przeszłości. Jednak to nie dawało mu prawa, aby siebie samego niszczyć.
Pod szpital zajechałem po czterdziestu minutach. Korki niesamowite. Udałem się prosto do sali dziewczynek. Tak jak sądziłem — Lou już tutaj był.
— Nie chciałem was zostawić. Przepraszam, przepraszam — powiedział.
Łamało mi to serce, owszem. Jednak Louis też musiał spać, jeść, żyć normalnie. On już nie żył normalnie, egzystował. Działał jak maszyna, robot.
— Bardzo was kocham.
Widziałem jego łzy. Nie wiedziałem, czy miałem siebie zatłuc, czy Ashton'a za taki pomysł. Podszedłem do niego i przytuliłem.
— Louis, skarbie — powiedziałem, a on rozpłakał się na dobre. — Musisz mnie posłuchać, tak? Spójrz na mnie, proszę i nie płacz.
Podniosłem jego głowę i starłem łzy.
— N-nie chci-
— Wiem. Miałeś odpocząć, wyspać się, najeść. Louis, spójrz na siebie. Przeglądałeś się w lustrze? — Zapytałem, a on milczał. Wiedziałem. Westchnąłem. — Od jutra jeździsz ze mną do dziewczynek. Śpisz co najmniej osiem godzin. Zaczynasz zdrowe odżywianie, bo wyglądasz jak trup. Nawet gorzej. Nie chcę, abyś się tak męczył. Dziewczynki mają się dobrze. Były tutaj tyle czasu. A ty przez pięć tygodni zrzuciłeś te kilogramy, które przybrały ci się w ciąży. Skarbie, wyglądasz naprawdę bardzo pięknie, ale nie chcę patrzeć na te zapadnięte policzka, bo aż mnie to boli.
— Ja...
— Posłuchaj mnie jeszcze, dobrze? Myślałem o wakacjach. Co powiesz na wyjazd za miasto, na weekend? Tylko ty i ja. Moja mama na sto procent zgodzi się, aby zająć się Lucy i Ash, a po twojej trasie, wyjedziemy całą piątką. My i nasze dzieci. Musisz odpocząć. Nawet jeżeli się nie zgodzisz, ja i tak wezmę cię tam siłą. Rani mnie to, jak się męczysz.
— Harry, ale...
— Nie ma „ale". Słońce, jesteś cudownym rodzicem. Dajesz im tyle serca. One już cię kochają. Naprawdę chcesz być tak zmęczony, jak wreszcie wrócą do domu? One mają tutaj dobrą opiekę, a ty musisz mnie posłuchać. Człowiek nie żyje tylko na kawie, na batonach z automatu, tak jak robiłeś to przez cały czas.
Widziałem jego wahanie. Lekko uśmiechnął się do mnie.
— A dzisiaj, jak wrócimy, spędzimy ten wieczór razem. Przez żadnego frajera z Australii. Freddie został pod opieką Ashton'a.
— Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Nie umiał mnie upilnować, a co dopiero dziecka.
— Daj spokój. Będzie dobrze. Nie martw się na zapas. A teraz, masz jeszcze godzinę i jedziemy do domu. Przyjedziemy tutaj jutro o dziesiątej i zostaniemy do obiadu, a potem do domu.
Kiwnął głową, a ja szeroko się uśmiechnąłem. To było to. Louis'a trzeba było zmusić do pewnych rzeczy, aby zrozumiał niektóre sprawy. Znaliśmy się już dosyć długo. Wiedziałem o nim bardzo dużo jak nie wszystko. Bardzo też chciałem, aby był spełniony. Zawodowo czy jako rodzic.
Ta godzina trochę się przedłużyła, ale w końcu Louis sam wstał z krzesełka i po długim pożegnaniu, moim trzykrotnym zapewnieniu, że przyjedziemy jutro o dziesiątej, wyszedł z sali. Dziękowałem Bogu za to, że miałem tak anielską cierpliwość dla niego. Wiedziałem, że kiedy przyjedziemy do domu, czekała go poważna rozmowa z Irwin'em. Dopiero po niej, mieliśmy zostać sami. Nie mogłem się tego doczekać. Nie wiadomo, kiedy byłaby znowu taka okazja, a brakowało mi Louis'a pod każdym względem.
CZYTASZ
Perfect → larry ✔
Fanfiction"Ale jeśli lubisz sprawiać kłopoty w hotelowych pokojach I jeśli lubisz sekretne spotkania Jeśli lubisz robić rzeczy, których wiesz, że nie powinniśmy robić Kochanie, jestem idealny Kochanie, jestem dla ciebie idealny" Uwaga: - Występowanie MPREG ...