Rozdział 17: LOUIS

704 50 3
                                    


**

Tej nocy spałem naprawdę dobrze, nawet jak był Freddie. Obudził mnie dopiero głos osób trzeci. Nie należał on ani do Harry'ego ani do Freedie'ego. Otworzyłem leniwie oczy i podniosłem się na łakociach. To, co zobaczyłem przed sobą, przerosło moje oczekiwania. Wszyscy, a na czele Niall i Ashton'em, stali z telefonami w ręku. Spojrzałem na Harry'ego. Rozczulił mnie widok Freedie'ego na nim. Obejmował chłopca, aby nie spadł. Obaj spali tak głębokim snem, że te rozmowy ich nie obudziły.

— Co tu się dzieje?

— Ty mi się pytasz?! Dlaczego Harold śpi półnagi w twoim łóżku, z twoim dzieckiem na sobie!?

Spojrzałem na Ashton'a, który chciał coś dodać od ciebie. Powstrzymałem go ruchem głowy, aby tego nie robił.

— Spadać mi stąd. Przerwaliście mi mój sen. Zabiję was.

— Kochanie? Dlaczego nie śpisz? Obudzisz Freedie'ego — powiedział Harry zachrypniętym głosem. Chwyciłem jego dłoń na łóżku. — Kładź się spać, Louis!

— Tatusiu? — Jęknął mały chłopiec, a potem spojrzał na mnie. — Mamusia już nie śpi!

Przytulił się do mnie. Spojrzałem na nieproszonych gości, którzy wpatrywali się w nas jak na jakiś obiekt muzealny. Przewróciłem oczami. Zakryłem uszy chłopca i spojrzałem na nich groźnie.

— Spieprzać stąd! Za dziesięć minut przyjdziemy!

— Louis William Tomlinson! Nie przeklinaj przy dziecku!

— Spadaj! Zakryłem mu uszy!

Oni wyszli, a ja opadłem na łóżko z jękiem. Freddie położył się na mnie. Spojrzałem na zdezorientowanego Harry'ego. Przeuroczy widok. Zaśmiałem się głośno, a on powtórzył to za mną.

— Oni nas zjedzą! — Jęknął Harry. Free podniósł się i spojrzał najpierw na niego, a później na mnie. Uśmiechnął się szeroko i zszedł z łóżka. — Freddie, wracaj tutaj! Tatuś chce się przytulać!

— Ale ja chcę tam — powiedział i pokazał ręką na drzwi. Uśmiechnąłem się do niego i wstałem z łóżka. Oczywiście, towarzyszył mi protestujący jęk Harry'ego. Zaśmiałem się pod nosem.

Podszedłem do szafy i wziąłem jakieś dresy.

— Kochanie...

— Co? — Spojrzałem na Harry'ego.

— Jak chcesz to leż dalej, zrobię śniadanie i Freddie po ciebie przyjdzie.

Powiedział coś pod nosem, spojrzałam na Freddie'ego.

— Podasz mamusi tę saszetkę, która jest na stoliku?

Założyłem spodnie, a chłopiec podał mi moje leki. Podziękowałem mu i chwyciłem go za rączkę.

— Zaraz przyjdę do was tylko... Muszę wstać.

Mały blondyn zachichotał, a później otworzył drzwi. Wyszliśmy razem na korytarz, a mnie zżerał większy stres. Oni nas zjedzą na żywca. Nawet nie będą musieli gotować, pomyślałem. Freddie wyrwał się do przodu i wszedł pierwszy do salonu. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem za nim.

— Louis William Tomlinson! — powiedział Ashton. Spojrzałam na niego i szeroko się uśmiechnąłem. — Dobrze, że mam zapasowe klucze! Nie szło was obudzić.

— Ciężka noc, druga z rzędu. Freddie się bał spać sam, więc przyszedł do nas.

— Harry Edward Styles! Ty przerośnięta małpo! Dlaczego... — Zaczął Niall, ale Harry w ogóle go nie słuchał. Podszedł do mnie, pocałował mnie w policzek i wziął Freedie'ego na ręce. Poszli razem do kuchni, a ja stałem przed siódemką naszych przyjaciół całkowicie sam. — Louis! Harold!

— Co tu się dzieje!?

— Może... Herbaty? — Zapytałem z bananem na ustach. — Dobra. Zjemy coś i wam wszystko wytłumaczymy, okay? Nie wiem, co możecie chcieć, raczej nie mam tyle jedzenia — powiedziałem i spojrzałem znacząco na Niall'a. — Może...

— My jedliśmy w drodze z lotniska. Poczekamy.

Kiwnąłem głową i poszedłem do kuchni. Harry robił kanapki chłopcu. Spojrzał na mnie i puścił mi oczko.

— Ashton i Niall nas zjedzą — jęknąłem i uwiesiłem mu się na ramieniu. — Zabiją nas.

— Nie będzie tak źle. Siadaj. Zaraz podam też ci kanapki, ale najpierw Free. Nalejesz soku?

— Wcześniej ty tak dramatyzowałeś!

Wyciągnąłem sok i trzy szklanki. Nalałem do nich, a do jednej z nich dolałem jeszcze ciepłej wody z czajnika. Freddie nie mógł pić soku prosto z lodówki, było zbyt zimno. Postawiłem przed chłopcem szklankę, a potem położyłem kolejne dwie. Harry już dał kanapki blondynowi. Zjadał je z uśmiechem na ustach.

— Mamusiu?

— Słucham, skarbie. Co się stało?

— A gdzie moja niespodzianka?

Spojrzałem na Harry'ego, który o mało co nie opluł się kanapką. Freddie patrzył się na nas z wyczekiwaniem. Dlaczego on o tym pamiętał?! To nie tak, że dzieci nie pamiętały, co obiecywało się poprzedniego dnia?

— Niespodzianka to niespodzianka.

Chłopiec zrobił smutną minę.

— Ale obiecujemy, że to będzie coś dużego. Dobrze? Musisz bardzo grzecznie czekać, aż ci powiemy.

— Tak!

Zjedliśmy do końca i przedłużałem oczekiwanie naszych przyjaciół jak najdłużej. Chciałem z nimi porozmawiać, ale... Bałem się. Naprawdę bałem się, co powiedzą na temat mojego syna, na nasz pomysł i na to wszystko.

— Lou? — Spojrzałem na Harry'ego, którzy trzymał Freedie'ego na barkach. — Musimy tam iść, wiesz o tym?

— Wiem. Trzymaj go mocno, bo cię zatłukę, jak on spadnie!

— Spokojnie, spokojnie.

Wszedłem pierwszy do salonu. Harry podał mi Freedie'ego na ręce, a chłopiec wtulił się w moje ciało. Spojrzałem najpierw na 5 Seconds Of Summer, a potem na trójkę z One Direction. Usiadłem na kanapie, tam, gdzie było miejsca. Harry zajął zaraz to obok mnie, mimo że widziałem w oczach Ashton'a chęć... No właśnie. Nawet nie wiedziałem, co on miał w zanadrzu.

— Więc?

Spojrzałem na Niall'a, który chyba najbardziej był zniecierpliwiony.

— Więc... To Freddie — powiedziałem, a chłopiec przytulił się mocniej. — I najwyraźniej teraz się zbyt mocno wstydzi, a wcześniej był mocno chętny, aby tutaj przyjść.

Najmłodszy z nas zachichotał, a potem podniósł głowę.

— Ale nie tak jak ty i tatuś, jak wczoraj...

— Freddie! Mówiłem ci coś na ten temat. Nie wolno tak!

Chłopiec znowu ułożył się wygodnie i zamknął oczy.

— Chyba nie jesteś śpiący? Dopiero się obudziłeś! — powiedział Harry i lekko szturchnął młodszego, a ten znowu zachichotał. Uśmiechnąłem się na to. — Za karę idziesz do wujka Niall'a!

Wziął ode mnie go i podał Horan'owi, który był przerażony. Nie wiedział jak chwycić małego blondyna. Harry westchnął i posadził mu go na kolana.

— Ile ma lat? Przecież... Jak można być tak drobnym i małym? Przecież ja go złamię!

— Freddie ma prawie cztery lata, Niall. Nie jest mały. Jest drobny i niski za mną, ale go nie złamiesz! Przecież Harry mnie jeszcze nie złamał, a też jestem od niego drobniejszy.

Spojrzał na mnie z tym swoim typowym uśmieszkiem. Wiedziałem, jaki dalej będzie temat. Freddie posiedział jeszcze z nami, a potem wyrwał się z uścisku Niall'a i popędził w stronę swojego pokoju. Zostawił lekko uchylone drzwi, tak jak go oto prosiłem, i pewnie poszedł się bawić. Westchnąłem, bo teraz nadeszła ta gorsza część rozmowy.

— A teraz macie wyśpiewać mi jak na tacy, wszystko! Nie chcę być we waszej skórze, jak przyjdzie Sky!

— Od czego by tu zacząć... — Zacząłem, ale widząc ich złe spojrzenia, zrezygnowałem z przeciągania. — Dobra. Zaczniemy od tego, że dzięki Harry'emu Freddie jest tutaj. To on mnie namówił i powiedział, że mi pomoże. Druga sprawa jest taka, że Harry...

— Wprowadziłem się do Louis'a. Tak zwyczajnie. No co? Zamknijcie buzie, bo wam mucha wleci!

— Trzecia sprawa jest taka, że nie miałem pomysłu, aby wytłumaczyć mediom pojawienia się Freedie'ego. Myślałem już wcześniej, ale każdy mój pomysł mógłby skończyć się tragicznie dla mnie i dla mojego dziecka. Wymyśliliśmy, że skoro Harry będzie obecny w naszym życiu, zamieszka z nami, to...

— Oficjalnie dla mediów, dla was, dla Freedie'ego, dla wszystkich jestem tatą tego malca, a Louis, z punktu widzenia biologicznego jest mamą.

— Przestań, bo cię kiedyś taką krzywdę zrobię, że mnie popamiętasz! Tylko Free może tak mówić.

— Nie gorączkuj się tak, przecież to nic złego.

Spojrzałem na niego zły. Przymrużyłem oczy, ale wziąłem wdech i kontynuowałem.

— Cztery lata temu spotkałem Harry'ego, jak każdy wie, nie byłem w dobrej kondycji wtedy, stało się, to co się stało. Poszukałem trochę w internecie i nie jestem jedynym mężczyzną, który może mieć dzieci. Społeczeństwo powinno przyjąć to dobrze, mam nadzieję, ale wracając, poznałem Harry'ego, był przelotny romans, One Direction nie było jeszcze znane, ja zniknąłem, Harry nie wiedział o ciąży, i tak pojawił się Freddie. Po czertach lata znowu się spotkaliśmy i Harry postanowił zająć się odpowiednio swoim synem — powiedziałem i spojrzałem na swoje dłonie. — Nie wiem. co będzie sądzić o tym Sky. Bardzo chciałbym, aby zaakceptowała, bo Free już przyzwyczaił się, że Harry jest jego tatą, a ja nie chce znowu zabierać mu namiastki rodzica. Dosyć byłem egoistą i teraz mam duże wyrzuty sumienia jak tylko na niego patrzę.

Przerwałem i podniosłem się szybko z kanapy. Nie wziąłem swoich leków. Przeszedłem szybko do kuchni i wziąłem wszystkie potrzebne tabletki. Popiłem je wodą i odetchnąłem z ulgą.

— Wszystko dobrze?

— Tak, po prostu poczułem się, tak w środku, tak okropnie. Zapomniałem leków.

Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Wtuliłem się w niego i chwilę tak staliśmy, dopóki do kuchni nie wbiegł chłopiec.

— Ja też chcę się przytulać! Tatusiu, zostaw mamusię! W nocy poprzytulasz. Teraz ja chcę!

Uśmiechnąłem się i zaraz po tym spłonąłem rumieńcem przez głośny śmiech z salonu. Wszystko układało się idealnie. Chciałbym tak dalej.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz