Rozdział 35: LOUIS

500 32 0
                                    

**

Bałem się tej przeprowadzki. Miałem dziwne obawy, że fani mogą nas zobaczyć. Wszystko, co próbowaliśmy ukryć, zostanie odkryte. Miałem powoli paranoję. Bałem się o swoją prywatność. Ten jeden raz chciałem, aby to było zachowane. Niczego innego nie pragnąłem.

— Kurtka? Buty? Louis, czy ty mnie słuchasz?

Spojrzałem rozkojarzony na Harry'ego. Od wczoraj stał się bardzo nadopiekuńczy. Zarządził jeden dzień przerwy w przeprowadzce. Wszyscy zjechali się do nas, a Styles dumnie (jak cholerny paw) chodził po domu i pokazywał wydruki USG.

— No oczywiście, że słucham — powiedziałem. — Dobra, co chciałeś?

— Mówiłem, abyś włożył buty, bo Zayn już czeka na nas na dole, przy samochodzie.

— Ale...

— Skarbie. Twój samochód też jest już w nowym domu. Proszę cię. Zayn nas zabije albo podłoży bombę, jeżeli będziemy tak tutaj stać. Freddie też czeka na siebie. No dalej, szybko.

Spojrzałem na niego i ziewnąłem. Harry parsknął śmiechem.

— Też wyśpisz się w nowym łóżku — powiedział i podał mi kurtkę. — Załóż ją, a ja pomogę ci włożyć buty.

Kiwnąłem głowę i kiedy Harry kucnął, podniosłem nogę i wsunął mi prawy but. Zawiązał sznurówki i to samo uczynił z drugim. Ja ubrałem kurtkę i spojrzałem krzywo na czapkę. On sobie ze mnie żartował.

— Nie ubiorę czapki, Harry! Jest za ciepło!

— Piętnaście stopni to nie jest ciepło! Poza tym jest już noc. Nie denerwuj mnie. Będziesz chory, a ja tego nie chcę. Choroba nie jest nam potrzebna.

— No ale, Harry! Mamy czerwiec, do cholery! Mogę się przegotować!

— Jest końcówka maja, a nie czerwiec — powiedział i podał mi czapkę. — Załóż. Na parkingu jest zimno. W samochodzie się rozbierzesz.

Zmrużyłem oczy, ale założyłem to. Westchnąłem, bo czułem się jak bałwan. Może nawet gorzej. Kto normalny zakładał czapki w czerwcu? Przepraszam! Na końcówce maja. Spojrzałem ostatni raz na to mieszkanie. Zdecydowałem się, że nie będę go sprzedawał. Zawsze komuś z naszych znajomych mogłem użyczyć na chwilę, kiedy byłaby taka potrzeba. Myślałem o swoich siostrach. Może chciałby się przenieść do Londynu? Przede wszystkim, musiałem z nimi najpierw porozmawiać. Później mogłem planować takie rzeczy.

— Nie myśl tyle. Wiem, że jest późno i praktycznie rozwalam ci zegar biologiczny, ale musimy zrobić to dzisiaj i teraz. Ochrona tego budynku już się skarży, że fanów jest coraz więcej i każdy chce dowiedzieć się, dlaczego tak nagle przestałeś pokazywać się publicznie i działać w mediach. Musimy coś wymyślić — powiedział. Miał rację. Przygryzłem dolną wargę. — Sky też coś myśli. Nie może się odgonić od telefonów z propozycjami wywiadów i koncertów.

— Myślałem już nad tym. Mam pomysł, więc nie musicie się tym martwić.

Kiwnął głową i zamknął mieszkanie. Pięć minut później, staliśmy przy samochodzie. Malik'a nigdzie nie było, więc Harry odblokował samochód i wsiedliśmy do niego. Oczywiście — miałem problem, aby wejść do auta, które przypominało ciężarówkę, a jednak klasyfikowało się pod „osóbkę".

— Zabiję tego przebrzydłego Araba! Umawialiśmy się na konkretną godzinę, bo on ma klucze od domu.

— Nie przejmuj się. Może utknął w korkach? Wszystko jest możliwe.

— Zadzwonię do niego.

Zaśmiałem się i oparłem się wygodnie o fotel. Zaczynały mnie powoli boleć plecy. Wchodziłem powoli w czwarty miesiąc i zaczynałem bardzo szybko rosnąć. Harry'emu się to podobało. Praktycznie od wczoraj non-stop trzymał swoją ręką na moim brzuchu, aby tylko poczuć ruchy dziewczynek. One jakimś dziwacznym trafem, zawsze były spokojne. Dopiero jak Harry zdejmował dłoń, zaczynały kopać jak szalone. I to zauważyłem już dzisiaj rano, jak obudził mnie kopniak w żebra z lewej strony. Nie pamiętałem, czy Freddie tak mocno kopał. Bliźniaki to była też inna sprawa. Miały mniej miejsca, rozpychały się i jak było czuć — mocno uprzykrzały mi codzienne czynności.

— Zayn zaraz będzie.

— Dlaczego on nie mógł czekać tam, tylko przyjeżdża tutaj specjalnie? — Zapytałem i spojrzałem na niego. — Gdzie on był?

— Nie wiem. Powiedział, że przyjedzie do nas i razem pojedziemy.

Kiwnąłem głową i westchnąłem. Krzywiłem się na ból.

— Znowu kopią?

— Nawet nie wiesz jak bardzo. Mam już dość. Czy już mogą wyciągnąć je ze mnie?

Harry parsknął śmiechem.

— Gdyby się dało, to już dawno byłoby z nami. Jeszcze trochę skarbie. Prawie połowa za nami. Mam nadzieję, że urodzą się po trzydziestym czwartym tygodniu — powiedział. — Bardzo kluczowy jest ten tydzień. Płuca rozwijają się do końca.

— Czytałeś?

— Tak? Dobra, nie. Pytałem się pani doktor, kiedy najbezpieczniej jest, aby one się urodziły.

Mój uśmiech się powiększył. To było urocze! Musieliśmy chwilę poczekać, zanim zjawi się Zayn. Było mi gorąco, więc rozebrałem czapkę i rozpiąłem kurtkę. Harry przesadzał. Malik zjawił się dziesięć minut później. Przywitał się z nami i na spokojnie mogliśmy ruszać do nowego domu. Obawiałem się samego wyjazdu z centrum czy spod tego budynku. Nawet w nocy były krzyki, piski i wieczne flesze. Prawie raz się na to natknąłem, kiedy wyszedłem na balkon. Było przed północą.

— Freddie, Niall, Liam i reszta są już na miejscu — powiedział w pewnym momencie Zayn. — Dzisiaj Horan zabrał młodego na lody. Spotkała ich dosyć nieprzyjemna sytuacja.

— Co?! Dlaczego ja nic nie wiem!?

— Zayn! Miałeś tego głośno nie mówić! — powiedział Harry, a ja na niego spojrzałem.

— Co, przepraszam? Miałem się nie dowiedzieć, że moje dziecko... Że mojemu dziecku, coś mogło się stać?!

— Lou, Niall opanował sytuacje. Fanki też pomogły.

— Co się tam w ogóle stało?

— Reporterzy. Dopadli Freddie'go jak Niall kupował lody. Chcieli się dowiedzieć, dlaczego nie wychodzisz i nie udzielasz się publicznie. Na szczęście nic nie zdążył powiedzieć i uratowały go dwie dziewczyny, które potem oddały go w ręce Niall'a.

Westchnąłem.

— Freddie'go też mam zamknąć w domu? To nierealne. Dlaczego oni są tacy nachalni? — Zapytałem.

— Sądzę, że powinieneś podrzucać coś do sieci. Uspokoi to sytuację. A przynajmniej powinieneś zrobić jakiegoś live'a i pokazać, że jesteś w innym miejscu, uspokoić fanów i innych.

— Miałem taki plan, ale teraz mi coraz ciężej. Dziewczynki mocno kopią.

— Możemy dzisiaj sobie zrobić zdjęcie, rzucimy na Instagram'a, na relację, jakiś post na Twitter'a. Teraz będziesz mieć dużo czasu.

Kiwnąłem głową. Zayn miał rację. I to dużą rację.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz