Rozdział 13: LOUIS

772 54 25
                                    


**

To był ten dzień. Czekałem na niego od bardzo dawna. Ja naprawdę bardzo chciałem to zrobić i mieć przy sobie syna. Spojrzałem na Harry'ego, który w skupieniu prowadził samochód. Jechaliśmy już trochę, zostało nam jeszcze dwie godziny i cholernie się stresowałem. Harry mnie uspokajał, ale nic to nie dało. Jechałem do swojego syna, którego nie widziałem od czasu porodu! Boże, to brzmiało tak nierealistycznie, że sam nie chciałem w to uwierzyć. Spojrzałem na bruneta, który spojrzał na mnie przelotnie.

— Louis, trzęsiesz się jak galareta! Weź głęboki wdech i w schowku są twoje tabletki, pamiętaj, zielone pudełko.

— Dziękuję — powiedziałem i od razu wziąłem dwie tabletki. Popiłem je wodą z butelki i oparłem się wygodniej o fotel. — Nie moja wina, że się denerwuję.

— Wiem, kochanie, ale musisz się uspokoić. To nic nie da, że się denerwujesz. Dzwoniłeś do babci?

— Cholera! Kompletnie zapomniałem!

Chwyciłem za telefon i wybrałem numer do starszej kobiety. Odebrała po trzech sygnałach.

— Louis, skarbie, to ty?

— Tak babciu, to ja — powiedziałem i poczułem, jak łzy cisnął mi się pod powieką. Przełknąłem ślinę i wziąłem głęboki wdech. — Zostały mi jeszcze dwie godziny jazdy do Doncaster. Jadę do Freddie'ego.

Przed chwilą panowała cisza.

— To wszystko przez tego młodzieńca, prawda? Śledzę wszystko, co z tobą związane i widzę, jak bardzo jesteś przy nim szczęśliwy — powiedziała, a ja już nie hamowałem łez. — Trzymaj go przy sobie. Mam nadzieję, że przyjdziesz z nim. Muszę go wyściskać i podziękować, że wreszcie ktoś postanowił uszczęśliwić mojego wnuka. Freddie! Twój tata jedzie po ciebie!

Usłyszałem pisk małego chłopca i zaszlochałem. Tęskniłem za nim bardzo. Dlaczego wtedy postąpiłem tak egoistycznie? Louis, jesteś kurwa idiotą, pomyślałem.

— Tata?! Chcę do taty! Do taty już! Do taty teraz!

— Freddie? Tata już jedzie. Musisz wytrzymać jeszcze trochę — powiedziałem drżącym głosem. — Będę za niedługo, kochanie.

— Free leć pakować swoje kolorowanki, pojedziesz z tatą do nowego domu — powiedziała. — Mam nadzieję, że Harry lubi ciasto marchewkowe, bo zamierzam je zaraz zrobić.

Zaśmiałem się i starłem łzy z policzków.

— Nie ma wyboru, będzie to musiał zjeść. Będziemy za dwie godziny, babciu. Trochę się boję.

— Freddie to złote dziecko i codziennie o ciebie pyta. Sam widziałeś, że już chciał co ciebie. On cię kocha, Lou. Teraz pora na ciebie, abyś ty go pokochał, tak samo, jak pokochałeś Harry'ego. Do zobaczenia, Louis.

Rozłączyła się, a ja wypuściłem powietrze z płuc. To nie było takie trudne, pomyślałem. Telefon zaczął znowu mi dzwonić. Spojrzałem na powiadomienie od Skype. Ashton. Nacisnąłem „odbierz". Westchnąłem i otarłem jeszcze raz twarz.

— Louis? Zastrzelę cię kiedyś — powiedział, a później się na mnie spojrzał. — Gdzie ty jesteś?! W samochodzie? Płakałeś? Kurwa, jak tylko coś ci ta przerośnięta małpa z pół lokami zrobiła, to uduszę go własnymi rękoma!

— Dzięki, Ash. Jak zwykle milutki — powiedział Harry, a ja się zaśmiałem.

— Nie, Ash. On mi nic nie zrobił. Jedziemy do... Do Doncaster. Po Freddie'go.

Długą chwilę panowała cisza. Ashton cały czas się na mnie patrzył, jakby nie mógł mi uwierzyć. Uśmiechnął się szeroko.

— Tak! Kurwa tak! Pakuję się i za trzy dni będę w Londynie! Chcę poznać tę kulkę podobną do ciebie! — Krzyknął i poderwał się z miejsca, na którym siedział. — Ej, frajerzy! Musimy jechać bardzo szybko do Londynu!

— Co się stało?! — Pierwszy do pokoju wpadł Hemmings. — Coś się stało Louis'owi?! Zajebię Harry'ego!

— Dlaczego to zawsze o mnie chodzi!? — Krzyknął Styles, a ja zacząłem się śmiać. — Jezu! Ja nic nie zrobiłem i nie zamierzam nic robić! Weźcie się, ogarnijcie!

— Będziemy góra za trzy dni, może za cztery. Już rezerwuję bilety. Tak bardzo się cieszę, Lou.

Rozłączył się bez pożegnania, a ja odłożyłem telefon.

— Oni są głupi czy głupi? Dlaczego to zawsze chodzi o mnie?

— Widzisz... Przez trzy lata próbowałem cię poznać, jeździłem na wasze koncerty. Ashton i reszta wie od jakiegoś czasu, jakie uczucia do ciebie żywię. Wiedzą też, że jestem słaby emocjonalnie i nie poradziłbym sobie, gdybyś mnie odrzucił albo cokolwiek innego. Nie poradziłbym sobie, bo jestem tobą totalnie zauroczony i nie wiem, czy... Daleko mi do tego, aby ciebie kochać czy bardzo blisko, czy może już dawno przekroczyłem tę granicę. I tak wiem, gadam bzdury, bo ile my się znamy? Bardzo krótko, aby mówić o takim uczuciu.

Poczułem, jak Harry zwalnia, a potem zjechał gdzieś na bok. Spojrzałem na okno, bo pewnie się wygłupiłem. Poczułem ciepło na policzkach. Nawet nie zauważyłem, kiedy Harry wyszedł z samochodu i otworzył drzwi przede mną.

— Louis? — Zapytał, a ja zamknąłem oczy i obróciłem głowę w drugą stronę.

— Wiem, wygłupiłem się. Nie powinienem tego mówić.

— Louis, do cholery! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to powiedziałeś. Ja... Ja też czuję to samo i nie wiem, czy to już miłość, czy dopiero się to zaczyna.

Spojrzałem na niego, a on się uśmiechnął.

— Czy to będzie złe, jak teraz się zapytam, czy mnie pocałujesz?

Kiwnąłem głową na „nie" i zaraz poczułem usta Harry'ego na moich. Położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i zacisnąłem pięści na koszulce. Przyciągnąłem go bardziej do siebie. Oderwaliśmy się od siebie, jak zabrakło mi powietrza. Spuściłem wzrok i poczułem ciepło na policzkach.

— Chcesz prowadzić do Doncaster?

— Tak! — powiedziałem i spojrzałam na niego. Pocałował mnie jeszcze raz i sięgnął, aby odpiąć pas. Uśmiechnąłem się do niego, kiedy podał mi rękę. Zeskoczyłem na dół i popędziłem na miejsce kierowcy. Zapiąłem pas i sprawdziłem, czy zrobił to też Harry. Odpaliłem auto i ruszyłem do przodu. — Jezu! Taki Jeep to marzenie! Idealnie się prowadzi!

Harry zaśmiał się i pisnął, kiedy przyspieszyłem. Kochałem szybką jazdę i to był ostatni raz, kiedy mogłem się wyszaleć, bo w drodze powrotnej będziemy wracać z dzieckiem, a potem sam będę jeździł z dzieckiem. Dwie godziny strzeliły jak z bicza, pamiętałem drogę do babci idealnie, mimo że nie byłem u niej przez ponad trzy lata. Zaparkowałem i wziąłem głęboki wdech. To był ten czas, kiedy musiałem zmierzyć się z tym wszystkim.

— Dasz radę? — Zapytał, a ja na niego spojrzałem.

— Czekałem na to przez trzy lata. Muszę się teraz zmierzyć z tym wszystkim. W tym domu jest moje dziecko, które potrzebuje taty. Muszę to zrobić.

Rozpiąłem pas i wyskoczyłem z samochodu. Podałem klucze Harry'emu, aby zamknął samochód. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę wejścia do domu. Moja babcia mieszkała w małym i pięknym domku. Nie potrzebowała dużo miejsca, bo była sama. Dla Freedie'ego też znalazło się miejsce. Nie wiedziałem, jak miałem jej dziękować za to, co zrobiła dla mojego syna. Zapukałem do drzwi i złapałam Harry'ego za rękę. Ścisnąłem ją mocno i po chwili drzwi się otworzyły. Stanęła w nich starsza kobieta, która nie zmieniła się nic od ostatniego spotkania z nią. Jej siwe włosy pozostały takie same, a radosne oczy nadal błyszczały. Usta wykrzywiły się w uśmiech, kiedy mnie ujrzała.

— Louis! Wreszcie! Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłam.

Uścisnęła mnie tak mocno. Myślałem, że przestanę oddychać. Uśmiechnąłem się szeroko i oddałem uścisk, przez co puściłem rękę bruneta.

— Zapraszam was do środka! Och, nie mam manier! Proszę, zapraszam!

Weszła w głąb domu. Stałem jeszcze chwilę przed drzwiami. Znowu chwyciłem jego dłoń, bo dawało mi to oparcie. Zrobiłem jeden krok, a potem kolejny. Drzwi się za mną zamknęły i zaraz usłyszałem pisk. Ukucnąłem i w ramiona wpadł mi mały chłopiec. No, może nie taki mały.

— Tata?

— Tak, skarbie, tata — powiedziałem przez ściśnięte gardło. Nie mogłem opanować swojego własnego głosu. — Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem, ale teraz już zawsze będziemy razem. Nie pozwolę, aby ktokolwiek nas rozdzielił, tak?

Odsunąłem go od siebie i spojrzałem na jego twarz. Była cała czerwona i w łzach. Sam miałem łzy na policzkach. Cholera, to dziecko było idealne. Starłem kciukiem łzy małego blondyna. Wziąłem go na ręce i spojrzałem na Harry'ego.

— Harry, to jest właśnie Freddie.

— Cześć, mały! — powiedział, uśmiechając się. — Nie płaczemy już! W nowym domu czeka na ciebie wiele nowych zabawek! Tata z wujkiem się postarali i masz wypasiony duży pokój!

Harry wziął ode mnie małego na ręce. Znowu chciało mi się płakać. Wyglądali razem tak cudownie. Babcia poklepała mnie po ramieniu.

— Teraz masz już wszystko, prawda? — Spojrzałem na nią i pokiwałem głową. — Trzymaj go przy sobie, Lou. On jest środkiem twojego szczęścia.

— Wiem. Zamierzam to zrobić.

— Teraz! Drodzy państwo, zapraszam was na herbatkę i ciasto marchewkowe. Freddie, masz spakowane kolorowanki?

Spojrzał się na mnie, a później na babcię i kiwnął głową na nie. Zszedł z rąk Harry'ego i podszedł do mnie.

— Czekałem na tatę. Chciałem z nim.

Uśmiechnąłem się i chwyciłem go za rękę.

— To idziemy, a tym czasie babcia i Harry sobie porozmawiają, i mi herbata ostygnie. Prowadź do swojego królestwa, królewiczu.

Uśmiechnął się i pociągnął mnie w głąb korytarza. Pokochałem tego malca z miejsca.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz