Rozdział 42: HARRY

482 31 2
                                    

**

Siedziałem zdenerwowany przed salą, gdzie Louis miał robione cesarskie cięcie. Dostałem już prawie dwadzieścia telefonów. Od swojej matki, siostry, 5 Seconds of Summer, Niall'a oraz Zayn'a. Ten ostatni dzwonił tylko do mnie poinformować, że w sieci nie było żadnego zdjęcia. Który moment w życiu musiałem przegapić, aby przejechać trzydzieści minut do szpitala bez żadnego ogona?

Podskoczyłem na krześle, kiedy drzwi od sali się otworzyły. Musiałem aż wstać. Spojrzałem na panią doktor, która od razu się do mnie uśmiechnęła.

— Ashley Johannah Cecil oraz Lucy Anne Michelle Styles są całe i zdrowe. Posiedzą trochę z nami w szpitalu. Są wcześniakami, ale są bardzo silne. Louis też czuje się dobrze i niedługo będziecie mogli się zobaczyć.

— Ja... Dziękuję.

Lekarka kiwnęła głową i wyminęła mnie. Usiadłem z powrotem na krześle. Nadal odczuwałem strach. Nie mogłem uwierzyć w to, że urodziły się przed trzydziestym czwartym tygodniem. Jednak wierzyłem, że obie były silne.

— Harry?

Podniosłem głowę i spojrzałem na Liam'a, który podał mi kawę.

— Urodziły się. O Boże, moje córki się urodziły!

— Wow, stary. Gratulacje. Poinformowałeś siostry Lou?

— Zrobię to, ale później. Teraz chcę iść do niego i zobaczyć je.

— Ja napiszę do Lottie, będziesz miał to z głowy — powiedział, a ja przytaknąłem.

Musiałem chwilę poczekać, zanim mnie wpuścili do Louis'a. Dowiedziałem się, że obie dziewczynki znajdowały się w inkubatorach. Oczywiście nie zmieniło się to, że bałem się o nie jak szalony. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, gdzie był Lou, zatrzymałem się i spojrzałem na łóżko. Spał, więc jak najciszej zamknąłem drzwi. Rozejrzałem się i zobaczyłem je. Podszedłem i poczułem łzy na policzkach. Nic nie było tak cudowne i najpiękniejsze niż zobaczenie własnych dzieci. Były tak malutkie i takie kruche.

— Obie ważą prawie półtora kilo i mają dwadzieścia pięć centymetrów, to największe przedwczesne bliźniaki, które pani doktor miała zaszczyt przyjąć na świat.

Podskoczyłem w swoim miejscu i obróciłem się do Louis'a. Widać po nim, jak bardzo zmęczony był. Uśmiechnąłem się i tym razem, usiadłem obok łóżka. Odgarnąłem jego włosy z czoła.

— Trochę mi... Pusto? Boli mnie — powiedział, a potem się zaśmiał. — Muszą tutaj zostać jeszcze siedem tygodni. Muszą monitorować, czy ich stan się poprawia.

Kiwnąłem głową. Bałem się odezwać, aby je nie zbudzić.

— Możesz mówić. Dziewczynki zostały nakarmione i będą długo spały — powiedział i uśmiechnął się szeroko. — Masz mój telefon? Muszę zadzwonić do Lottie.

— Liam do niej napisał, zanim tutaj wszedłem. Wiem też, że Ashton i reszta przyjadą, jak tylko zakończą nagrywanie, czyli pewnie wcześniej. Jest trochę zły, że nie było go przy tobie.

Widziałem, jak Louis wahał się i w końcu westchnął. Spojrzał na mnie i chwycił moje dłonie.

— Już od wczoraj czułem się dziwnie. Nie sądziłem, że to mogły być skurcze. Nie chciałem ci mówić, bo zacząłbyś panikować!

— Nie prawda, ja nie panik...

— Panikujesz, prawie nam odjechałeś — powiedział i ziewnął.

— Idź spać, kochanie. Będę tutaj cały czas. Wyślę Liam'a po resztę twoich rzeczy, bo wzięliśmy torbę z ubraniami dziewczynek. Freddie ci ją zniósł?

Kiwnął głową. Nachyliłem się i lekko go pocałowałem.

— Ale nigdzie stąd nie idziesz, tak? Będziesz tutaj?

— Będę, a teraz śpij, skarbie. Jutro chce przyjechać moja mama i Gemma.

— Ale siedź tutaj, bo jak się ruszysz, to cię uderzę.

Zaśmiałem się, ale przytaknąłem. Cały czas patrzyłem na niego.

Jak to możliwe, że jeden człowiek mógł przynieść tyle dobra w moim życiu? Dlaczego Louis musiał najpierw tyle wycierpieć, aby dopiero poczuć prawdziwe szczęście? Teraz mogło być lepiej. Musiało być lepiej. Nie mogło być inaczej.

Musiałem zasnąć, bo zerwałem się gwałtownie. Spojrzałem na Louis'a, który uśmiechał się szeroko.

— Co się stało?

— Nic takiego. Przyszła pani doktor, bo chciała zobaczyć co z dziewczynkami — powiedział i spojrzał w miejsce, gdzie powinny stać inkubatory.

— Gdzie one są?

— Są w odpowiedniej sali dla nich. Tę noc spędziły z nami. Teraz muszą być pod stałą kontrolą.

— Okay. Tak — powiedziałem szybko. — Nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że ona są już na świecie. — Posłał mi szeroki uśmiech, a mi się coś przypomniało. — Chciałbyś się przebrać albo umyć? Pomóc ci w czymś?

— Spokojnie, Hazz. Dostałem jasny przekaz od pani doktor, że z myciem muszę trochę poczekać. Dzisiaj mam już wstać, ale trochę się boję. Te szwy mnie bolą i swędzą.

— Bo się goją, czyli jest dobrze. Pójdę porozmawiać z lekarzem, jak przyjedzie moja mama, dobrze?

Kiwnął głową i tak naprawdę długo na moją matkę oraz Gemmę nie musieliśmy czekać. Pół godziny później już były. Ja szybko przywitałem się z nimi i popędziłem do lekarza podpytać się co nieco. Chciałem też zobaczyć córki. Ashley i Lucy. Nadal nie mogłem przyzwyczaić się, że były na świecie. Rozmowa z panią doktor nie zajęła mi długo. Podała mi podstawowe informacje. Dowiedziałem się też, że Ashley była ciut mniejsza od Lucy, niby tylko kilka gram, ale jednak dla wcześniaków było to ważne. Przesiedziałem chwilę u dziewczynek, a potem musiałem wyjść. Nie tyle co musiałem, bo zostałem zmuszony. Mój telefon zaczął dzwonić, więc musiałam opuścić pomieszczenie. Dzwoniła Lottie. Odebrałem natychmiast.

— Halo?

— Co z Louis'em? Wszystko dobrze? Jak mają się małe? Wszystko, dobrze? To jest trzydziesty tydzień, do cholery!

Uśmiechnąłem się pod nosem.

— Ashley Johannah Cecil i Lucy Anne Michelle Styles są całe, zdrowe oraz bardzo silne.

— Johannah... Och. Louis?

— Czuje się dobrze. Jak byłem u niego, to narzekał, że szwy go bolą — powiedziałem. — Jeżeli myślisz o przyjeździe, to na razie nie. Louis pewnie będzie przesiadywać w szpitalu przy dziewczynach. Ja i Lou możemy je zobaczyć. Wyślę ci zdjęcie, ale musisz mi przypomnieć, bo pewnie zapomnę z tego wszystkiego.

— Dobrze. Przyjedziemy z Doncaster jak najszybciej. Przekażesz Louis'owi, że przeprowadzamy się do Londynu? Zdecydowałam. Mam już wszystko pozałatwiane, tylko jeszcze szkoła.

— Oczywiście. Powiem mu. Na pewno się ucieszy — powiedziałem. — A teraz wybacz, pójdę od razu zrobić zdjęcia dziewczynką i ci je wyślę. Tylko nigdzie tego nie wstawiaj ani nic nie pisz. To dotyczy się wszystkich. Ogłosimy to światu, kiedy przywieziemy je do domu.

— Jasne. Czekam na zdjęcia! Na razie, Harry.

Pożegnałem się z nią i wróciłem na chwilę do Ashley i Lucy. Nie mogłem w to uwierzyć, że one były. Powtarzałem to już po raz kolejny, ale tak było.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz