Rozdział 14: HARRY

763 53 12
                                    


**

Spojrzałem na kobietę, która podała mi kubek z herbatą. Podziękowałem i się uśmiechnąłem. Czułem się trochę niezręcznie. Byłem w nieznajomym domu, a Louis gdzieś poszedł.

— Zaczniemy niemiło — powiedziała i usiadła naprzeciwko mnie. — Jeżeli odważysz się skrzywdzić Louis'a to osobiście naślę na ciebie jakiś wielkich ludzi i oni ci pokażą, gdzie raki zimują!

— Proszę się nie martwić. Nie zamierzam krzywdzić Louis'a. Wiem, co Louis przeszedł. Zamierzam mu we wszystkim pomóc i to dzięki mnie jest tutaj dzisiaj. Namówiłem go, aby odważył się zająć małym. W końcu to jego dziecko i powinien się nim zajmować.

Kobieta kiwnęła głową i się nachyliła.

— Freddie bardzo kocha Louis'a. Na każdym kroku mówi, jakiego ma wspaniałego tatę, który ciężko pracuje, aby potem mieli dobrze. Brakuje też mu drugiej osoby do kochania. Ja nie mogłam mu zastąpić ani matki, ani ojca. To Louis jest odpowiedzialny za niego i mam nadzieję, że wybierze mądrze. Na przykład ciebie — powiedziała i lekko się uśmiechnęła. — Widać jak bardzo Louis cię kocha i może on się do tego nie przyznaje, ale jak otworzyłam drzwi, już wiedziałam, że cię kocha. To z niego wychodzi jak... Fajerwerki. Tam, gdzie on się pojawia to widać tę miłość do ciebie. Mam nadzieję, że...

Przerwała, kiedy Louis wszedł z Freddie'im na rękach. Uśmiechali się, a mały trzymał coś w rękach. Podeszli do mnie i mały blondyn wręczył mi kartkę.

— To dla ciebie, wujku.

Spojrzałem na kartkę, która wręcz złapała mnie za serce. Poznałem siebie z brązowymi włosami, obok mnie stał Louis, a potem Freddie. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na najmłodszego.

— Bardzo śliczny rysunek. Przywieszę to na lodówkę u siebie w mieszkaniu.

— A to nie mieszkasz z tatą? — Zapytał, a mnie zamurowało. — Tata mówił, że bardzo cię kocha i...

— Freddie! Mówiłem ci, że to są tajemnice, a nie wolno tajemnic zdradzać!

Chłopiec zaśmiał się i zszedł na dół. Pobiegł gdzieś w głąb domu. Spojrzałem na Louis'a, który stał czerwony. Złapałem go za rękę i pociągnąłem do siebie.

— Nie martw się, ja też. To też może być słodką tajemnicą — powiedziałem cicho do jego ucha, na co zachichotał. — Siadaj, bo herbata już praktycznie wystygała, a jeszcze trzeba zjeść to ciasto, które wygląda bardzo apetycznie!

Usiadł obok mnie i wziął łyka. Spojrzał się na mnie.

— Próbuj ciasto! Dalej!

Zaśmiałem się i wziąłem jeden kawałek. Ugryzłem i cholera. To było bardzo pyszne. Spojrzałem na Louis'a, który śmiał się z mojej reakcji.

— Nie śmiej się, to jest pychota! Jest lepsze od twojej zapiekanki, którą przecież uwielbiam!

Posiedzieliśmy jeszcze przed dwie godziny w Doncaster. Louis pomagał pakować się Freddie'mu, a ja siedziałem i rozmawiałem z jego babcią. To była przesympatyczna kobieta. Wiedziałem, po kim Louis odziedziczył te radosne oczy i uśmiech. Gotować też uczyła go babcia.

— Wpadajcie w odwiedziny, Lou. Nie zapomnijcie o starej babci!

Freddie się zaśmiał i popędził do samochodu. Louis chwycił mnie gwałtownie i spojrzałem na niego.

— Cholera, nie kupiliśmy do niego fotelika!

— Nie martw się, o wszystkim pomyślałem. Freddie! Nie tak blisko szosy! Bo cię auto przejedzie!

Ruszyłem do chłopca i chwyciłem go za rękę. Otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem fotelik.

— Pomożesz mi mały? — Zapytałem, a on kiwnął głową. Postawiłem fotelik na ziemię. — To trzymaj go mocno, aby się nie wywrócił, a ja otworzę drzwi i zaraz cię wsadzimy do samochodu.

Kiwnął głową i z poważną miną, chwycił w swoje rączki oparcie od fotelika, a ja zamknąłem bagażnik i podszedłem do drzwi samochodu. Otworzyłem je, a potem odebrałem od niego fotelik. Umocowałem go na miejscu, a potem wsadziłem chłopca. Zapiąłem go pasami. Zaśmiał się, kiedy moje loki go lekko gilgotały po twarzy.

— Posiedzisz tutaj chwilę? Pójdę po twoje rzeczy i zgarnę twojego tatę, bo chyba na dobre się rozgadał z babcią. Zostawię drzwi otwarte, w razie czego, to wołaj!

Ruszyłem w stronę domu i uśmiechnąłem się do Lou, który obrócił się w moją stronę.

— Idę po rzeczy Freddie'go. Siedzi już w samochodzie przypięty. Musimy ruszać, aby przyjechać o przyzwoitej porze do Londynu. W centrum będą korki, więc zanim dotrzemy do twojego mieszkania trochę minię.

— Dobrze, pożegnam się z babcią i możemy jechać.

Kiwnąłem głową i wszedłem do domu. Freddie nie miał dużo rzeczy. Zaledwie dwie torby ubrań, dwa plecaki zabawek i cała torba kredek oraz kolorowanek. Zauważyłem, że blondynek bardzo uwielbiał rysować i musiałem porozmawiać o tym z Lu. Musiał go zapisać na jakieś zajęcia. Zaniosłem to wszystko do bagażnika.

— Wujku?

— Tak? Co się stało?

— Nic, po prostu... W moim pokoju jest moja ulubiona poduszka, bez niej nie zasnę i czy mógłbym iść po nią? — Zapytał ze smutkiem w głowie.

— Ja po nią pójdę. Oszczędzaj siły, bo poznasz dużo nowych osób, Free. Każdy chce cię poznać.

— Dlaczego?

— Bo jesteś naprawdę bardzo wyjątkowym chłopcem. Zaraz wracam, idę po twoją podusię.

— I tam jest jeszcze mój miś i kocyk!

— Jasne! Przyniosę ci.

Spojrzałem na Louis'a, który wciąż rozmawiał z babcią. Westchnąłem i ruszyłem w jego kierunku.

— Już jedziemy Harry, spokojnie.

— Nie o to chodzi, chciałem się zapytać, gdzie jest pokój małego, bo zapomniał parę rzeczy i prosił mnie, abym mu je przyniósł.

— Cały czas prosto i otwarte, białe drzwi. Na pewno trafisz.

Podziękowałem kobiecie i ruszyłem w tym kierunku. Rzeczywiście, trafiłem bez problemu. Drzwi były otwarte, a pokój był praktycznie wyczyszczony z rzeczy. Na łóżku leżał zwinięty kocyk, na nim poduszka. Obok tego był miś i biała teczka. Schludnym pismem było napisane „Rysunki Freddie'go". Wziąłem też tę teczkę i parę innych pluszaków, gdyby chłopcu coś jeszcze się przypomniało. Naprawdę ledwo co widziałem i musiałem bardzo uważać, aby dojść bez problemu i wypadków do samochodu. Wpakowałem to wszystko obok chłopca, który uśmiechnął się do mnie promiennie. Louis już siedział na miejscu pasażera. Zamknąłem drzwi Freddie'go i miałem zamiar już wsiadać, ale zatrzymał mnie głos starszej kobiety.

— Harry? Mogłabym cię prosić na chwilę? Dosłownie sekunda!

Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej. Wręczyła mi pudełko, gdzie było ciasto i sok w butelce.

— Freddie uwielbia ten soczek i bardzo często chce mu się pić — powiedziała i zgarnęła mnie do uścisku. — Dziękuję Harry. Robisz to, co należy, a Louis jest bardzo szczęśliwy. Nawet nie wiesz, jak dużo to dla mnie znaczy. Odnalazł wreszcie swoje szczęście i mam nadzieję, że będziecie ze sobą długo i szczęśliwie. Jedźcie i potem niech Louis do mnie zadzwoni, że dojechaliście cali i zdrowi.

— Oczywiście, nie musi się pani oto martwić.

Puściła mnie i pomachała do osób siedzących w samochodzie. Wsiadłem do auta i odpaliłem je. Podałem picie blondynowi, a pudełko położyłem na kolona Lou. Ruszyliśmy chwilę później, a Louis wydawał się dziwnie spięty. Spojrzałem na chłopca przez lusterko. Praktycznie spał, a jechaliśmy może od trzech minut!

— Co się dzieje?

— Nie wiem, czy dam sobie radę z dzieckiem, Harry.

— Tłumaczyłem ci to już. Pomogę ci ze wszystkim.

— Ale...

— Czy ja mam naprawdę pewnego razu wpaść z dwoma walizkami i oznajmić ci, że od dzisiaj mieszkamy razem?

Louis zaśmiał się i ścisnął moją dłoń.

— Byłoby miło — powiedział i westchnął. — A trasa? Przecież nie połączę tego razem z dzieckiem, a fundacja i konkursy?

— A od czego ma się przyjaciół, Lu? Zayn i Liam chętnie zajmą się małym, a Niall będzie skakać z radości. Pięć sekund frajerów czasami też może go dostać pod opiekę, jeżeli koncert będzie w Australii i oni akurat będą w kraju. To się wszystko da załatwić.

— Dziękuję, Harry. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił — powiedział cicho i usłyszałem, jak poprawiał się na siedzeniu. — Freddie to pierwsza z dwóch osób, które bardzo kocham.

— A kto jest pierwszy? — Zapytałem, ale bałem się odpowiedzi. Spojrzałem na niego przelotnie. Uśmiechał się pod nosem.

— Ty, Harry.

Perfect → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz