Pov Rose
Bezsilnie otworzyłam drzwi do domu. Zawiesiłam kurtkę na pierwszy lepszy wieszak i stanęłam przed lustrem. Miałam lekko czerwone oczy.
Przerasta mnie już sytuacja z Amstrongiem. To, że mnie dotykał wprawiało mnie w obrzydzenie ale dzisiaj przesadził. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Czułam odrazę do niego i do siebie mimo, że nie miałam szans się obronić kiedy zamknął drzwi na klucz, a potem popchnął mnie na podłogę... Teraz po mojej twarzy spływal strumień łez chociaż go nie czułam to widziałam swoje żałosne odbicie. Nadal czułam na swoim ciele jego chłodny dotyk. Widziałam jego obrzydliwie, pewne siebie spojrzenie i złosć. Sprowokowałam go. Zaczęłam mu grozić, powiedziałm sekretarce...Boże, jestem taka głupia.Otarłam twarz i bezszelestnie przemknęłam na korytarz. Miałam ochotę teraz zniknąć. Zaszyć się i obudzić się bez świadomości tego co się stało. Ale widocznie historia lubi się powtarzać. Bolał mnie każdy mięsień, a głowa pękała. Kiedy podniosłam nogę aby bocznymi schodami wejść do pokoju usłyszałam głos Tony'ego z wnętrza domu.
- Rose? To ty? - zatrzymałam się. - Możesz podejść?
- Pogadamy później dobrze? - starałam się brzmieć jak najbardziej naturalnie ale każde słowo przychodziło mi z trudem.
- To ważne. Chodź. - stwierdził stanowczo.
Powoli wycofałam się ze schodów i obróciłam w drugą stronę. Stanęłam w wejściu do salonu i oparłam się o framugę, chowając twarz we włosach. Nie chciałam żeby widział moje przekrwione oczy ale okazało się że jest tam też Steve.
- Myślałem, że już się na mnie nie gniewasz. - stwierdził stając kilka metrów ode mnie.
- Nie gniewam. Jestem strasznie zmęczona. Co jest takie ważne? - obróciłam głowę w drugą stronę.
Widziałam kątem oka jak Tony przypatruje mi się ze zmarszczonym czołem ale nie śmiałam spojrzeć mu w oczy. Po chwili obrócił się i nalał sobie do szklanki jakiś trunek i wziął z niego łyk patrząc z odległości na mnie i kapitana.
- Co ukrywacie? - rzucił nagle brunet.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - odezwał się Steve.
- Kapitanowi nie przystoi tak kłamać. - wziął kolejnego łyka. - Widziałem wczoraj waszą reakcje kiedy ten Amstrong zadzwonił do Rose. - skreciło mnie boleśnie w żołądku. - Za co chciałaś mu płacić? - zapytał mnie spokojnie ale czułam poddenerwowanie w jego głosie.
- Prosiłam cię żebyś już nie przeglądał mi telefonu. - szepnęłam nadal na niego nie patrząc.
- Widocznie musiałem skoro macie przede mną jakieś tajemnice. - burknął i wypił całą zawartość naczynia. - Powiedz mi o co chodzi. Widziałem, że masz od niego same negatywne oceny i uwagi. Omijasz też jego zajęcia. Obraziłaś go jakoś? Uwziął się na ciebie? I dlaczego powiedziałaś to Rogersowi, a nie mi?
Zapytał z wyrzutem. Zabolało mnie to, że uważał to za moją winę. Że ja go obraziłam. Spojrzałam na niego nie chamując łez bo po prostu mój układ nerwowy przestał mnie słuchać. Ruszyłam kilka kroków w jego stronę.
- Tony, ja nie mogę chodzić już na studia. Przepraszam i proszę nie drążmy tematu. - włożyłam ręce w kieszenie spodni.
- Rose, powiedz mu. - nakazał prosząco Steve.
- Co takiego masz mi powiedzieć? - zdezorientował się Tony. - Co się dzieje? - spytał łagodnie.
- Jeśli ty mu nie powiesz to ja to zrobię. - Steve wstał.
- Nie możesz. Boję się, proszę cię.
Czułam jak twarz i włosy lepią mi się do twarzy. Nie mogłam nad sobą zapanować. Miałam wrażenie, że zaraz coś za bardzo we mnie pęknie.
- Czego się boisz? On ci coś zrobił? - kiedy Tony zapytał mnie z takim przejęciem nie wytrzymałam i chciałam mu powiedzieć ale kiedy przed oczami znowu miałam jego twarz, znów miejsca gdzie mnie dotykał zaczęły płonąć i poczułam ucisk w klatce piersiowej.
Zgięłam się ale Tony szybko chwycił mnie w pasie tak żebym nie upadła. Usłyszałam tylko jak każe Jarvisowi zasłonić wszystkie okna, a potem już wszystko było coraz mniej wyraźne. Odpłynęłam.
***
Obudziłam się ciężko dysząc. Leżałam w łóżku pogrążona w ciemności. Światło dawała tylko mała lampka nocna i strumień światła z otwartych na szerokość drzwi. Nie wiem co się stało. Nadal czułam jakby cos ciążyło mi na klatce piersiowej. Oparłam bezsilnie na łóżko żeby spróbować unormować oddech. Docierały też do mnie niewyraźnie odgłosy rozmowy.- Wiem, że Rose jest uparta ale ty? Dla samego jej dobra powinieneś mi powiedzieć od razu albo samemu coś zrobić. Jesteś do cholery Kapitanem Ameryką czy nie?!
Wszystko jasne. Tony darł się przeze mnie na Steve'a. Było mi głupio.
- Już ci mówiłem jak to było. Wiem, mogłem coś zrobić. Przepraszam. Zepsułem sprawę.
Wytarmosiłam się z łóżka żeby dołączyć do ich rozmowy.
- Nic nie zepsułeś. To moja wina. Ja cię o to prosiłam.
- Rose, powinnaś leżeć. Był tu lekarz to przez twoje problemy z sercem. Za dużo stresu.. - Tony objął mnie delikatnie za ramiona.
- Czuję się dobrze. Możemy porozmawiać? Wszystko ci powiem.
Z trudem przeszło mi to zdanie przez gardło ale nie było wyjścia. Tylko Tony może mi pomóc. Jak zawsze.Usiedliśmy przy stole. Steve chciał wyjść ale nie pozwoliłam mu. Został tutaj chociaż okazało się że byłam nieprzytomna przez kilka godzin. Po głębokim wdechu zaczęłam mówić.
- To się zaczęło pierwszego dnia drugiego semestru... - opowiadając chłopakom wszystko, każdy szczegół sytuacji, które przysporzył mi Amstrong oni słuchali w kompletnej ciszy z zatrwożonymi minami. Steve był bardzo przejęty ale Tony przeżywał wszystko tak samo jak ja. Nie płakałam już ale czułam się taka pusta jakbym straciła jakąś część siebie. - Przepraszam cię Tony, naprawdę. - powiedziałam kiedy skończyłam mówić. Spuściłam głowę w dół.
- Kochanie... - Tony uklęknął przy mnie i dłonią, delikatnie, uniósł moją twarz tak że patrzyłam mu w oczy. - To ja cię przepraszam. Jestem kompletnym egoistą i ostatnim frajerem. Jak mogłem nie zauważyć, że coś się dzieję? On za to zapłaci. - zacisnął szczękę.
- Nie jesteś na mnie zły? - spodziewałam się wykładu o tym jak bardzo nieodpowiedzialnie postępowałam.
- Nigdy w życiu. Teraz wszystko rozumiem. To co się działo między nami... Ale to nie czas na taką rozmowę. - szepnął, a ja wtuliłam twarz w jego barki, tak bardzo brakowało mi jego bliskości. - Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę cię więcej skrzywdzić. Dam mu nauczkę. - czułam jak się spiął ale objął moją głowę delikatnie masując włosy.
- Nie Tony. To i tak nie ma sensu, ja... - chciałam mu powiedzieć o tym że chyba przestanę studiować ale przerwał mi.
- Nie pozwolę żeby ktoś bezkarnie cię skrzywdził Rose i dobrze o tym wiesz. - stwierdził stanowczo. - Dopóki nie wrócę Steve się tobą zajmie i proszę nie denerwuj się już.
Tony ucałował mnie czule w czubek głowy jakby nie chciał mnie zostawić. Nie chciałam żeby cokolwiek załatwiał z Amstrongiem ale nie dałabym rady go powstrzymać. Chwilę później zamknął drzwi i zostałam sama ze skrępowanym Steve'm.- Przepraszam. - odezwał się po dobrej chwili.
- Nie to ja przepraszam. Nie powinnam cię w to wciągać.
- Ale zrobiłaś to i jako Kapitan Ameryka byłem w obowiązku ci pomóc. - był zły na samego siebie.
- Steve, całego świata nie zbawisz. Dla mnie zrobiłeś to o co prosiłam i było to wystarczającą pomocą. I to że teraz tutaj ze mną jesteś. Naprawdę spisałeś się doskonale w swojej roli. - posłałam mu czuły uśmiech, a przynajmniej taki na jaki było mnie stać. Byłam jednak za bardzo wykończona i chyba po chwili znowu zasnęłam.
CZYTASZ
Daj mi wszystko // Tony Stark (część druga)
RomanceKontynuacja książki "Jesteś jeszcze za mała" Pokonali najtrudniejszy etap. Przyznali się do siebie i w końcu chcieli w spokoju skupić się na własnym szczęściu. Jednak nie wszystko jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Rose jest na drugim roku...