19. Zbyt cudowna

1.4K 89 14
                                    

- Ty pieprzony idioto.

  Zalała mnie fala złości kiedy zobaczyłam Starka, stojącego w półmroku, w progu mieszkania. Myśli, że może pojawiać się jak gdyby nigdy nic z pretensjami? Byłam na niego tak bardzo zła, że nie zastanawiając się długo zaczęłam bić go torebką po głowie, torsie i wszędzie gdzie popadło.

- Jak mogłeś? Jak mogłeś mnie tu zostawić i przez miesiąc nawet nie odebrać telefonu? - warknęłam cały czas go popychając, tak że momentalnie opierał się o szklaną ścianę na końcu mieszkania. Cały czas milczał. - Jesteś popieprzonym egoistą. - burknęłam i chciałam dalej to wyzywać ale mężczyzna chwycił mnie mocno za oba nadgarstki i przyciągnął do siebie. Jego bliskość mnie oszołomiła i nagle nie byłam w stanie nic powiedzieć.

- Nie miałem innego wyjścia. - zacisnął mocno szczękę.

- Zawsze jakieś jest. - powiedziałam tak samo zła.

- Myślisz, że to był mój pomysł? Że naprawdę tego chciałem? Oczywiście, że nie ale musiałem zrobić to dla twojego dobra. - spojrzał mi głęboko w oczy. Dopiero wtedy dostrzegłam, że ma siniaka przy lewym oku.

- To wszystko jest chore. Nie mogłeś nawet do mnie napisać? - rzuciłam. -  Miałeś mnie gdzieś ale sprawdzałeś mój telefon i wypisywałeś do Chrisa, wiesz jak się z tym czułam? W ogóle gdyby nie Chris nie wytrzymałabym tutaj. - ściszyłam głos. - Był ze mną kiedy ja potrzebowałam ciebie.

- Przepraszam. - szepnął mocno mnie przytulając. Cała złość mi przeszła ale pozostał żal. - Jak się czujesz?

- To mało ważne. Chcę wiedzieć dlaczego to wszystko trwało aż tak długo? - uniosłam brew. Twarz Tony'ego spięła się i kiedy chciał już  coś powiedzieć nagle syknął i chwycił się za brzuch. Kiedy spojrzał na swoją dłoń była cała we krwi. Spojrzałam na niego przerażona.

- To nic. Rana musiała się otworzyć kiedy trzaskałaś mnie torebką.

- Jezu. - spanikowałam. - Chodź do łazienki.

Zaprowadziłam go do toalety gdzie zdjęłam z niego marynarkę i zakrwawioną koszulę.

- Nie masz reaktora. - szepnęłam zdziwiona.

- Ta to przypadkiem się stało. Później ci wyjaśnię.

- Jasne. -  zgodziłam się.

  Zdjęłam z rany przemoczony od krwi opatrunek. Rana pod spodem była długa i chyba głęboka. Faktycznie pękło kilka szwów dlatego zaczęła lecieć krew. Trzęsącymi rękoma wyjęłam apteczkę znajdującą się w szafce pod zlewem. Wodą utlenioną próbowałam przemyć ranę.

- Przepraszam cię. Nie chciałam ci tego zrobić. - zaczęłam jąkać się pod nosem.

- Spokojnie. - chwycił delikatnie mój nadgarstek. - Nic nie pogorszysz. - posłał mi uśmiech.

  Po jego słowach już spokojniej przemyłam tą ranę. Nie miałam wystarczająco dużego plastra więc owinęłam jego tors bandażem. Starałam się zrobić cokolwiek aby mu pomóc  ale musiał to zszyć lekarz.

- Tony, wiem że nie lubisz lekarzy ale ktoś musi to zszyć.

- Coś ty. Mogło być gorzej. Przeżyję. -  wyszczerzył się głupkowato.

  Wywróciłam oczami na jego zachowanie. Niby cieszyłam się że tu jest ale tak długo go nie było. Do tego to co zrobiłam z Chrisem. Przesadziłam i nie wiem czy powinnam mówić o tym Tony'emu.

- Więc co robiłeś? Kto ci to zrobił? - zapytałam kiedy siedzieliśmy na brzegu wanny i obmywałam mu jeszcze delikatnie niektóre miejsce zabrudzone krwią.

- Niektórych rzeczy nie mogę ci powiedzieć bo wiesz...Tarcza. - odchrząknął. - Ale w każdym razie byłem u tych ludzi, którzy ci grozili.

- Myślisz, że naprawdę by mi coś zrobili? - Tony westchnął.

- Oni są naprawdę niebezpieczni. Widzisz, rozcięli mi pół brzucha, mimo że mam jednak metalową zbroję. - wzruszył ramionami robiąc przy tym usta kaczki.

Przytaknęłam głową na znak że rozumiem. A przynajmniej oswajałam się z tym co do mnie mówi bo wydawało mi się to wszytko nierealne. Dopiero będąc ta blisko ich świata, świata Avengers można dostrzec najgorszą wersję tych "złych".

- Czego właściwie chcieli?

- Tego co każdy. Miałem im zbudować zbroję taką jak moja, a zostawią cię w spokoju. Chcieli mnie zaszantażować ale nie pierwszy raz ktoś próbował. - posłał mi wymuszony uśmiech. Miałam wrażenie, że ukrywa coś jeszcze.

- Dziękuję. - szepnęłam.

- Za co? -  zapytał rozbawiony moją reakcją.

- Poświęciłeś się dla mnie. - spojrzałam mu w oczy.

- Dla ciebie mogę poświęcać się tysiące razy. - po tych słowach delikatnie mnie pocałował.

-  Co im zrobiłeś? Dlaczego zdecydowali, że odpuszczą?

- To właśnie jedna z rzeczy których nie mogę ujawniać. - cmoknął śliną.

- Niech ci będzie. - wywróciłam oczami. - A reaktor?

- To skomplikowane. Od tego rozcięcia były jakieś powikłania i tym podobne. Nie będę cię tym zanudzał. -  zaśmiał się.

  Nie odpowiedziałam ale mocno przytuliłam go do siebie. Początkowo lekko syknął z bólu ale w końcu też mnie do siebie przyciągnął. Było mi teraz głupio za to jak na niego naskoczyłam. Zrobił dla mnie tak wiele. Nie wiem czy na to zasługuję.

-  Okej ale skoro już zaspokoiłem twoją niepohamowaną ciekawość to pogadamy teraz o tobie. - stwierdził. -  Tylko przenieśmy się z tej łazienki bo średnio tu wygodnie.

  Uśmiechnęłam się i wzięłam go za rękę prowadząc do salonu. Usiedliśmy na białej kanapie. Położyłam na niej nogi i splotłam je po turecku nie puszczając jego dłoni.

- U mnie wszystko dobrze. - rzuciłam wzruszając ramionami.

- Dobrze? - ciemnowłosy zmarszczył czoło. - Rose, nie kłam.

- Dlaczego uważasz, że kłamię? -  zbulwersowałam się.

- Bo widzę kiedy kłamiesz. Za dobrze cię znam. I do tego ta impreza dzisiaj. Zawsze jedziesz się upić kiedy coś nie gra.

-  Nie grało mi kiedy siedziałam tutaj zamknięta widując raz na tydzień przyjaciela. -  Tony zrobił dziwną minę na wzmiankę o Chrisie ale nie chciałam tego ciągnąć. Na pewno byłby zazdrosny.

- Nie chodzi mi tym razem o to tylko o tego sukinsyna Amstronga. - burknął.

  Po usłyszeniu jego nazwiska przeszły mnie ciarki. Myśląc o nim czułam ogromne obrzydzenie do siebie i do niego. Nie cierpiałam już ale czułam odrazę. Tak mi się wydawało.

- Nieźle go sprałeś. Pokazywali w telewizji. Pozwał cię o pobicie?

- Nie wiem pewnie tak. -  odpowiedział szybko. - Należało mu się ale proszę powiedz prawdę. Radzisz sobie? Chcę ci pomóc jak tylko mogę ale musisz być szczera.

- Szczerze to nadal czuje przez to ból ale nie aż tak ogromny jak na początku. Teraz mam wrażenie że to wszystko by się nie wydarzyło gdybym tylko mu się postawiła. Mogłam uciec, krzyczeć, uderzyć go. Było tak dużo opcji ale ja się poddałam. Teraz czuję się jak ostatnie gówno, a na same wypowiedzenie jego nazwiska mam odruch wymiotny.

Powiedziałam to wszystko patrząc pustym wzrokiem w białe okucie kanapy. Słowa spływały ze mnie i nie do końca sama wiedziałam co mówię. Było mi też wstyd że mówiłam o tym Tony'emu. Nie chciałam znowu to denerwować ani żeby widział jak się nad sobą użalam.

-  Oj skarbie. - Tony objął mnie mocno za głowę i ramiona i przyciągnął do siebie. - Przejdziemy przez to razem, jasne? Wiem, że nigdy o tym nie zapomnisz ale będę sprawiał że zaczniesz myśleć tylko o sobie zamiast o wszystkich wokoło tak. Jesteś zbyt cudowna żeby mierzyć się z tym wszystkim sama.

Daj mi wszystko // Tony Stark (część druga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz