38. To nie czas

1.2K 81 65
                                    

Pov Rose

- Co się dzieje kochana?

   Delikatnie podskoczyłam słysząc za plecami głos mamy Thora. Ta kobieta umiała przejrzeć mnie na wylot ale tym razem nie chciałam żeby wiedziała co mnie trapi. W końcu chodziło o rozmowę jej syna i męża więc mogłaby źle mnie odebrać, a fakt, że król mnie nie toleruje nie był pocieszający.

- Źle się czujesz? - położyła mi dłoń na ramieniu. - Mam zawołać lekarza? - zapytała z nieudawaną troską. Kiedy z nią rozmawiałam pragnęłam mieć taką matkę jaką ona jest dla Thora. Kiedy widzę jaką miłością nawzajem się obrażają moje serce topniało. Cieszyłam się ich szczęściem ale byłam wtedy jak piąte koło u wozu mimo,  że nie dawali mi tego odczuć.

- Nie. Wszystko w porządku. - odwzajemniłam uśmiech. - Jak pani mija dzień? - chciałam sprowadzić rozmowę na jej temat.

- Dziękuję, dobrze. - przyjrzała mi się. - Ale tobie chyba nie skoro płakałaś.

  Zatkało mnie. Myślałam, że doprowadziłam się do ładu.

- To przez te hormony. Wszystko mnie denerwuje. - wymusiłam uśmiech i skierowałam wzrok za balustradę ponieważ stałyśmy w jednym z korytarzy, z których widać dokładnie miasto.

- Jeżeli będziesz chciała pogadać to wiesz gdzie mnie szukać. - stwierdziła znowu mnie przenikając. - Ale z Thorem obowiązkowo musisz zamienić kilka słów. -  dodała wyniośle.

  Kobieta obróciła się i zrobiła kilka kroków do przodu ale jej ostatnie zdanie mocno mnie niezapokoiło. Nie mogłam tego tak zostawić.

- Ja go nie chcę wykorzystać jeśli o to pani chodzi. - rzuciłam, a ta powoli się obróciła.

-  Wiem kochanie. - uśmiechnęła się w dziwny sposób i poszła dalej.

   Stałam zdezorientowana tym wszystkim. Nie chciałam wierzyć, że ona czyta mi w myślach ale przekonałam się też ostatnio, że wszystko jest możliwe. Samo moje przebywanie w świecie innego wymiaru, w którego istnienie niektórzy nie wierzą, wydaje się nienormalne, a jednak w nim jestem.

-  Thor? Możemy porozmawiać? - zapytałam cicho wchodząc do jednego z pomieszczeń gdzie pośrodku znajdowała się fontanna. Thor siedział na jednym ze stopni wokoło źródła i intensywnie nad czymś myślał, dopiero kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się serdecznie.

- Oczywiście. O co chodzi?

  Zapytał marszcząc czoło po zauważeniu mojej powagi. Chociaż bardziej byłam zmartwiona niż poważna dlatego musiałam pogadać z nim od serca. Nauczyłam się juz, że duszenie w sobie emocji nie prowadzi do niczego dobrego.

-  No mów bo się martwię. - stwierdził kiedy usiadłam obok niego.

- Thor. - zaczęłam niepewnie. - Słyszałam twoją rozmowę z ojcem. -  blondyn głęboko westchnął. - Po prostu cię szukałam i całkowicie przypadkiem...nie myśl, że podsłuchiwałam.

-  Spokojnie. - położył swoją ciepłą dłoń na mojej aż zrobiło mi się gorąco. - Wiem, że nie podsłuchiwałaś. A co dokładnie słyszałaś?

- Zrozumiałam tylko, że mój pobyt tutaj sprawia problemy dlatego mogę w każdej chwili wrócić na ziemię. Bezdyskusyjnie. - pokiwałam głową chcąc utwierdzić to co mówię.

- Nigdzie nie musisz wracać. - zabrał dłoń i oparł łokcie o kolana splatając ze sobą palcę. - Mój ojciec jest surowy i lubi stawiać na swoim. Często próbuje przewidywać to co może się stać i wmawia to innym, mimo że rzadko kiedy ma rację. Ale w końcu jest królem i mimo, że strasznie upartym to jego zdanie jest ważne. - Wzruszył ramionami. - Teraz sytuacja jest inna bo niedługo mam przejąć po nim tron więc musi dzielić ze mną zdanie.

- Nie będziecie się przeze mnie kłócić. -  burknęłam z powagą.

- Gdybyś zapomniała jesteśmy nieśmiertelni. Mamy całe życie żeby sobie wybaczyć. - parsknął. - W każdym razie zostajesz tutaj dopóki nigdzie indziej nie będziesz bezpieczna.

   Spojrzałam na niego zrezygnowanym wzrokiem.

-  Thor, nie możesz być we mnie zakochany. -  rzuciłam. - Twój ojciec ma rację. Jestem tylko zwykłą studentką z Nowego Jorku, a ty bogiem z Asgardu. -  spojrzałam na niego. - To nawet śmiesznie brzm.

- Na odkochiwanie się jest już za późno ale wiedz, że moje uczucie do ciebie jest szczere czegokolwiek nie zrobisz.

-  Ale jak to szczere? - wstałam prawie krzycząc. - Co niby we mnie jest takiego, że zwróciłam twoją uwagę. Będąc tutaj spotkałam kilkanaście kobiet będące na miarę następcy tronu. Wygladam przy  nich jak jakaś...

-  Możesz przestac w końcu obrażać siebie? - blondyn stanął naprzeciw mnie i przykrył mi usta dłonią. -  Jesteś piękna, mądra i niesamowita pod każdym względem. Nie doceniasz się, a powinnaś. Zazdroszczę Tony'emu, że on pierwszy cię zdobył. - chciałam coś powiedzieć ale on kontynuował nie zwracając na mnie uwagi. - Kiedy mnie pocałowaś czułem się jakbym miał wszystko, a zarazem nieodwracalnie coś stracił. Mimo to chciałem żeby to trwało wiecznie ale ten twój brak określenia swoich uczuć doprowadza mnie jednocześnie do szału. - zacisnął wargi. - Nikt jeszcze nie wywołał we mnie tylu uczuć i to takich oprócz samego gniewu. Dlatego jesteś dla mnie wyjątkowa.

Chłopak odsunął się ode mnie o krok, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czułam jak drżą mi ręce, a serce bije szybciej. Analizowałam to co właśnie usłyszałam, a ton jakim mówił odbijał się po mojej głowie. Był jednocześnie stanowczy i troskliwy. Chwilami wręcz zły ale nadal serdeczny. Do tego same te słowa były piękne. Czułam jak zbierają mi się łzy. Nie zasługiwałam na jego uczucie bo było czymś zbyt cudownym.

- Proszę! - krzyknął Thor kiedy rozległo się pukanie. - Chcę tylko żebyś była szczęśliwa wtedy i ja chociaż w małym stopniu będę. - szepnął, a zaraz do pomieszczenia wszedł czarnoskóry mężczyzna z....Tony'm. Jego zmartwiona twarz była ostatnim co widziałam bo zaraz moja zderzyła się z zimną, marmurową posadzką.




Daj mi wszystko // Tony Stark (część druga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz