- Co się dzieje do cholery? - wparowałam przepełniona złością do gabinetu Nick'a Fury'ego.
- Miałaś nikogo nie wpuszczać. - rzucił gniewnie okiem na recepcjonistkę za mną, którą musiałam staranować żeby się tu dostać. - Przepraszam was, skończymy tę rozmowę kiedy indziej. - spojrzał na zgraje młodych ludzi zajmujących miejsce przy stole. - A ty chodź ze mną.
Rzucił oschle w moją stronę po czym skierował się do wyjścia, a ja ruszyłam za nim. Nie wierzyłam, że nic nie wie o Tony'm. Nick to jeden z największych ściemniarzy jakich znam ale i tak każdy mu udał. Taka rola szefa Tarczy ale tym razem chodziło o mojego narzeczonego.
Myśląc tak czułam się jak egoistka. Teraz gdy mogę go już nie zobaczyć, a wcześniej potraktowałam go jak śmiecia, wyrzuty sumienia spędzały mi wszystko inne z pola widzenia. Przepełniał mnie żal i gorycz. Przede wszystkim jednak ból, którego nie da się opisać.
- Nie powinnaś się tak denerwować. - stwierdził kiedy zajął miejsce przy biurku w swoim gabinecie. - Usiądź.
- Słyszysz siebie? - burknęłam. - Co się dzieje z Tony'm? Bo w twoje oświadczenie ani trochę nie uwierzyłam.
- Niestety chyba będziesz musiała. - wykrzywił usta w przemądrzałym uśmiechu. - Nie mam pojęcia co się dzieje z Tony'm. - dodał.
Usiadłam naprzeciw niego.
- Jak to nie wiesz? Czy przypadkiem nie jest on jednym z Avengers, należących do Tarczy, w której ty jesteś szefem? - mówiłam zaciskając zęby.
- Owszem. - odchrząknął. - Tylko tę misję Tony wykonał we własnym zakresie. Bez żadnych konsultacji. - uniósł brew. - Działał na własną rękę.
- I mam wierzyć, że go nie obserwowaliście? - parsknęłam. - Przecież to jedna z waszych ulubionych gierek.
- Chyba nie pamiętasz, że twój narzeczony był... - chrząknął - jest, geniuszem, który będąc dzieckiem zhakował baze pentagonu. - pokręcił głową. - Przykro mi Rose. Dla nas ślad po Tony'm zaginął. - westchnął. - Nic nie jest przesądzone Rose. Na razie nic więcej nie wiem. Wróć do domu i odpocznij, a my zrobimy wszystko żeby spróbować go odnaleźć. - dodał widząc moją minę.
Jeszcze bardziej zestresowana w mgnieniu oka opuściłam budynek. Pod wejściem stał Thor żwawo rozmawiając z jednym z agentów. Kiedy mnie zauważył zakończył rozmowę.
- Nie musiałeś za mną czekać. - rzuciłam.
- Musiałem bo po pierwsze nie masz czym wrócić, a po drugie nie miałaś jeszcze ochrony. - wywrócił oczami. - Jak poszło z Nick'iem?
- Źle. On nic nie wie. - pokręciłam głową kiedy wsiadaliśmy do samochodu. - Zawieź mnie do domu. Skoro mam już ochronę to zacznę jeździć swoim samochodem.
- Rose, powinnaś odpocząć. Nie możesz się ciągle tak stresować.
- Doceniam twoją troskę ale pozwól, że zacznę sama o sobie decydować.
- Wiem, że sobie poradzisz. Bardziej martwię się o dziecko. - rzucił niby obojętnie.
Wywróciłam oczami. Dziecko było niczym moje oczko w głowie. Nie pozwoliłabym żeby stała mu się krzywda. Zanim Thor zawiózł mnie do domu, kazałam mu skręcić do McDonald's. Mimo, że nie miałam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek jedzenie to musiałam myśleć o maleństwie i powstrzymać stres i zwrócenie wszystkiego z powrotem.
Kiedy tylko dostałam się do mojego auta pożegnałam się z Thorem. Mężczyzna nakazał mi być w ciągłym kontakcie z nim więc wątpiłam by wrócił do Asgardu co mimo wszystko obiecał. Nie wchodząc do mieszkania pojechałam do domu Steve'a. Nie spotkałam go w siedzibie więc na sto procent będzie u siebie. Nie myliłam się. Otworzył mi praktycznie w tym samym momencie w którym zapukałam. Bez zbędnych słów przytulił mnie do siebie po czym zaprosił do środka, a ja próbowałam się trzymać mimo, że od środka już pękałam. Veronici nie było tym razem w mieszkaniu więc sami usiedliśmy w salonie.
- Jak się czujesz? - zapytał z nieudawaną troską Steve. - Z dzieckiem wszystko w porządku?
- Tak Steve. Wiesz jednak, że nie o tym chciałabym pogadać.
- Domyślam się. - westchnął.
- Wiesz co może się z nim dziać? Steve on musi żyć. Ja nie dopuszczam do siebie innej opcji...
- Spokojnie. - dotknął delikatnie mojej dłoni kiedy widział, że zaczynam panikować.
Odetchnęłam głęboko i próbowałam wyłączyć uczucia.
- Miałeś z nim przecież kontakt. Rozmawiałeś z nim przed oświadczeniem Nick'a? - zaczęłam wypytywać.
- Kilka dni przed tym wszystkim rozmawialiśmy przez telefon. Namawiałem go żeby wziął resztę Avengers lub chociaż tylko mnie do pomocy z Ręką ale stanowczo odmówił. Wiesz jaki on jest.
- Cholerny idiota... - powiedziałam półszeptem. - Co mam teraz zrobić Steve?
- Na pewno przestać prowadzić swoje własne śledztwo. - stwierdził stanowczo. - Tarcza się tym zajmuje. Nick nie zostawi tego bez wyjaśnienia. Musimy mieć nadzieję Rose. - widziałam w oczach Steve'a żal i niepewność. Czułam, że był przerażony tym wszystkim ale nie chciał przy mnie pękać.
- Nie Steve. - odpędziłam od siebie falę smutku. - Nie wierzę, że Tony nic ci nie zdradził. Przypomnij sobie.
- Rose, proszę cię. Nie powinnaś się w to wszystko mieszać. - odburknął.
- Właśnie, że powinnam bo to wszystko dzieje się przeze mnie.
Steve wziął wdech i głęboko rozmyślał nad tym co powiedziałam. Bitwe myśli można było bez wahania odczytać z jego twarzy.
- Słyszałaś o aferze z Pepper Potts i firmą Starka? - wypalił.
- Tak. - pochyliłam się jakbym dzięki temu miałabym lepiej go słyszeć.
- Okazało się że Potts należała do Ręki. - zaczął. - Praca przy tym całym projekcie to była tylko przykrywka. Miała wplątać się do firmy i wyciągać informacje. Pewnie założyła też niejeden podsłuch. - westchnął. - Tony wpadł potem w niezłe problemy. Musiał się ukrywać. Co działo się dalej nie mam pojęcia.
- A to suka.
Wstałam momentalnie z kanapy. Słyszałam Steve'a, który krzyczał coś o tym żebym do niej nie jechała ale nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi. Zdecydowana, aczkolwiek nie do końca pewna, kazałam zawieźć się Jarvisovi do Pepper. Nie minęło dużo czasu, całą drogę nie spuszczałam nogi z gazu więc nic dziwnego. Panowała nade mną wściekłość ale przede wszystkim bałam się. Bałam się że Tony'emu naprawdę coś się stało. Odpędzałam jednak te przekonania jak najszybciej.
Kiedy rudowłosa otwarła mi drzwi musiałam powstrzymywać się przed spoliczkowaniem jej i wyrwania wszystkich tych błyszczących kłaków. Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się drwiąco.
- W czym mogę ci pomóc kochanie? - zagadnęła.
- Gdzie jest Tony? - warknęłam. - Wiem, że to sprawka twoja i tej śmiesznej Ręki.
- Nie wiem gdzie jest twój chłoptaś ale z oświadczenia Furego łatwo wywnioskować, że najpewniej go dorwali. - prychnęła. - Kolejne pytanie?
- Nie bądź śmieszna. - parsknęłam. - Mów gdzie on jest. - dodałam poważniej.
- Nie wiem gdzie on jest. Moja rola skończyła się niestety na przekazywaniu informacji. - wzruszyła ramionami. - Przecież byłaś w Asgardzie prawda?
- A co to ma do rzeczy? - chciałam być twarda ale zastanawiało mnie czy moje ukrywanie się tak było bezsensowne skoro i tak wie gdzie byłam.
- To, że bóg o lodowato niebieskich oczach i kruczoczarnych włosach jako ostatni widział Starka.
Kobieta mrugnęła do mnie okiem i zatrzasnęła białe drzwi. Przeklnęłam siebie w duchu. Wszyscy ostrzegali mnie przed Lokim, a ja mu zaufałam gdy tym czasem on w najlepsze współpracował z wrogami.
Kurwa.
CZYTASZ
Daj mi wszystko // Tony Stark (część druga)
RomanceKontynuacja książki "Jesteś jeszcze za mała" Pokonali najtrudniejszy etap. Przyznali się do siebie i w końcu chcieli w spokoju skupić się na własnym szczęściu. Jednak nie wszystko jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Rose jest na drugim roku...