49. Być może

1.2K 92 37
                                    

Pov Tony

- Chcę wiedzieć wszystko. - spojrzałem znad stołu na Bruce'a i Strange'a. - Co poszło nie tak?

- Tony... - pokręcił głową Bruce.

- Nie żaden Tony. - burknąłem przerywając mu. - Wtedy byłem za bardzo zdenerwowany ale teraz chcę wiedzieć. Co się do kurwy stało? Nie jesteście profesjonalistami? Nie mieliście najlepszych lekarzy obok? Czy Ty Strange nie jesteś jebanym czarodziejem? - uderzyłem pięścią w stół. Byłem wkurwiony.

- To nie było takie proste. -  odezwał się tym swoim aż nadto spokojnym głosem Strange. - Jej narządy były uszkodzone w zbyt wielu miejscach. Pocisk, który w nią trafił na pewno nie był zwyczajny. Rozerwał błonę otaczającą dziecko, a dokładniej to ją rozszarpał. - wpuścił wzrok. - Lekarze nie byli w stanie jej zszyć, a użycie magii w wyleczeniu organów i błony chcąc nie chcąc odbiło by się na dziecku, a jest to zbyt silne na tak delikatne istnienie. Nie było żadnego rozwiązania.

- Przykro mi Tony. - szepnął Bruce.

  Spojrzałem na nich gardzącym wzrokiem. Mimo, że wiedziałem, że zrobili co mogli nie chciałem im uwierzyć. Wiedziałem, że Bruce lubił Rose, a Strange przybył tutaj od razu i tylko na moją prośbę to nie umiałem uwierzyć, po prostu nie. Bolało mnie to jak cholera. Nigdy się tak nie czułem. Wszystko to moja jebana wina.

Pov Rose

  Nie mogłam przyzwyczaić oczu do wszechobecnej bieli. Próbowałami się podnieść. Nie wiedziałam gdzie jestem, a twarz przysłaniała mi maska, wyglądało na to, że była z tlenem. Zrobiło mi się sucho w gardle. Kiedy poruszyłam delikatnie głową zobaczyłam nad sobą rozmazaną twarz Tony'ego. Mówił coś do mnie ale słyszałam go niewyraźnie, a oprócz tego strasznie piszczało mi w uszach. Podniósł oparcie łóżka i pomógł mi się wyprostować. Kiedy zajęłam z twarzy maskę poczułam ostre powietrze w płucach, które zaczęło mnie strasznie piec. Próbowałam kaszlnąć ale za bardzo to bolało. Przyszła jakaś kobieta, która wlała mi coś do ust. Chyba była cudotwórczynią bo pieczenie praktycznie natychmiastowo ustąpiło. Odetchnęłam głębiej, zamykając oczy i zaraz wszystko powróciło do normalności. Tony stał nade mną ze skrzyżowanymi rękoma. Jedną dłoń trzymał przy ustach i wpatrywał się we mnie wyraźnie zmęczony. Włosy układały mu się we wszystkie strony. Miał na sobie wytartą koszulkę z logiem AC/DC. Spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Wszystko w porządku? - zapytałam z lekką chrypką.

   Tony przysiadł się na krzesełka obok łóżka. Nad nami pikała skomplikowana aparatura, a on delikatnie odsuwał różne, przypięte do mnie kable i rurki. Niepokoił mnie jego wyraz twarzy. Było w nim coś nieswojego. Kiedy Tony dotknął mojej dłoni moje serce szybciej zabiło co z resztą można było zauaważyć na monitorze. Tony przęłknął głośniej ślinę wyraźnie nie chcąc niczego powiedzieć.

- Z dzieckiem wszystko w porządku? - zaczęłam panikować. Odkryłam z siebie delikatnie kołdręi próbowałam odsłonić brzuch ale długa koszula nocna mi to utrudniała bo nie miałam siły się podnieść.

Tony patrzył na mnie z żalem w oczach.

- Tony... Co się dzieje? -  chwyciłam się za brzuch. Poczułam łzy w oczach.

-  Przykro mi Rose. Poroniłaś. - zacisnął mocniej moją dłoń, a ja zalałam się falą łez.

  Ścisnęłam delikatnie brzuch i momentlanie poczułam wszechogarniającą mnie pustkę. Nie zdążyłam być dla tego dziecka matką. Nie byłam pewna czy chcę je zostawić, a kiedy je pokochałam od razu straciłam. Czułam różnice pod opuszkami palców kiedy trzymałam dłoń na brzuchu. Wcześniej ten dotyk wprawiał mnie w pozytywną energię,  czułam siłę tego maleństwa, a teraz cholerne nic.

- Nie dało się go uratować? -  spojrzałam na bruneta, on tylko przecząco pokręcił głową.

  Ponownie zalałam się łzami. Nie ma słów, które mogłyby opisać to co czułam. Wiedziałam, że była to moja wina ale kiedy zasłaniałam Tony'ego nie byłam w żadnym stopniu sobą. Coś przeze mnie przemawiało co kazało mi to zrobić i już. Wtedy nie myślałam o dziecku. Straciłam je ae za to mężczyzna, którego kochałam nad życie jest przy mnie.

-  Pamietaj, że nie jesteś sama. - odezwał się w końcu Tony. - Kiedy cię operowano pod salą stali wszyscy. Twoja rodzina, przyjaciele, wszyscy Avengersi i inni z Tarczy. Osoby, które możesz ledwo kojarzyć też się o ciebie martwiły. Wszyscy cię kochają i są gotów zrobić dla ciebie bardzo dużo. Każdy będzie cię wspierać nie ważne jak bardzo nie będziesz tego chciała. - patrzył mi głęboko w oczy. - Ja najbardziej chcę być przy tobie każdego dnia i naprawiać wszystko co zniszczyłem, a każdego dnia liczyć na to, że mi w pełni wybaczysz. Nawet jeśli tego nie zrobisz ja i tak będę przy tobie. - ostatnie zdanie dodał szeptem.

Nie wytrzymałam i rzuciłam mu się na szyję.

-  Już dawno ci wszystko wybaczyłam.

Powiedziałam cicho, czując jak jego koszulka robi się mokra od potoku moich łez. Czułam też jak dłonie Tony'ego mocno oplatają moje plecy, a on wtula twarz w moje włosy.

- Nadal musisz się ukrywać? - zapytałam nie zmieniając pozycji.

- Nie. Oni wszyscy nie żyją.

  Tony odpowiedział krótko ale to mi starczyło. Cierpiałam i czułm, że on też ale mimo to widziałam promień światła. Być może teraz wszystko się ułoży. Będzie tak jak dawniej. Wrócimy do codzienności, którą tak uwielbiamy i z każdym dniem będziemy sprawiać żeby wszystko było po prostu dobrze. Być może czas zagoi rany. Być może..

Daj mi wszystko // Tony Stark (część druga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz