42. Nie zdążyłem

1.2K 85 20
                                    

Kiedy się przebudziłam całe moje ciało spięło się uniemożliwiając ruch. Bałam się otworzyć oczy chociaż czułam jak światło przedziera mi się przez powieki. Ciężko mi się oddychało. Miałam wrażenie, że moje płuca nie chcą odbierać dawanego tlenu. Tony...on...to niemożliwe. Fury musi się mylić. Nie kontrolując tego łzy zaczęły spływać po moich polikczkach. Wzięłam głęboki oddech i otwarłam oczy. Wszystko mnie bolało ale mimo to podniosłam się delikatnie do pozycji siedzącej. Byłam w sali szpitalnej, tej co zawsze. Thor stał przy oknie, obrócony do mnie plecami. Kiedy jednak zorientował się że na niego patrzę momentlanie się przy mnie znalazł.

- Już dobrze. - pogładził mnie po głowie. - Spokojnie. - starał się mnie uspokoić ale potok łez cały czas zalewał moja twarz. - Zawołam kogoś, żeby dał ci coś na uspokojenie. - chciał wstać ale ścisnęłam jego rękę jak bym bała się zostać sama. - Zaraz wrócę nie martw się.

  Delikatnie i niepewnie go puściłam. Starałam się opanować ale kiedy tylko brałam wdech znowu łzy nie dawały mi spokoju. Nie wierzyłam. Nie chciałam wierzyć. Czułam wszystkie najgorsze emocje złączone w jedno ale nadal nie wierzyłam.  Chciałam żeby to był żart, a Tony zaraz wejdzie tutaj z uśmiechem i przytuli. Zamiast niego wrócił Thor wraz ze znaną mi już pielęgniarką, która dała mi zastrzyk po którym lekko opadłam z sił do płaczu. Sprawdziła coś na monitorze nade mną i spisała. Ja kątem oka spojrzałam na zegar. Dochodziła czternasta.

- Z dzieckiem wszystko w porządku? - zapytałam ale na myśl o nim łzy znowu się zebrały pod moimi powiekami.

- Tak ale byłoby lepiej gdyby się pani nie denerwowała tak dużo. Ono to wszystko czuje. - uśmiechnęła się pokrzepiająco i zaraz potem wyszła.

- Byłam dla niego ostatnio taka okropna. - zaczęłam mówić Thorowi, który przysiadł się obok mojego łóżka.

- Wcale nie Rose. - chwycił mnie za rękę.

- Wiadomo co się właściwie dzieje? Rozmawiałeś z Fury'm? Może to przeze mnie...

- Zabraniam ci tak mówić. -  wtrącił się stanowczo ale nie słuchałam.

- Na pewno przeze mnie. Przecież mówił, że chroni mnie. -  kolejny raz rozlała się po mnie fala łez. -  A ja jak ostatnia suka nie chciałam go słuchać...

- Spokojnie Rose.

  Bóg spojrzał na mnie smutnym i zmęczonym wzrokiem. Pewnie siedział przy mnie cały ten czas. Gładził moją dłoń delikatnie swoją i powtarzał, że będzie dobrze lub "już spokojnie". Z jednej strony koiło mnie to ale w środku brzuch wykręcał mi się do góry dnem. Wiem, że siedział tak obok dopóki kolejny raz nie zasnęłam.

  Kiedy się obudziłam było dopiero chwilę po piętnastej. Czułam się fizycznie lepiej ale mój organizm był wykończony. Nie chciałam tu leżeć bo zostałam sama co aktualnie mnie przerażało. Umiejętnie już odpięłam wenflon i wstałam. Nogi początkowo mi się chwiały ale nie zwracałam na to uwagi. Zarzuciłam na koszulę bawełniany szlafrok, który zawieszony był na wieszaku obok mojego łóżka. Odnalazłam też sandały i powolnie wyszłam na korytarz. Nie miałam siły już płakać ale moje serce rozdrobniło się na tysiące małych kawałków, które kuły moje wnętrze.

Odnalazłam w końcu mój pokój i pierwsze co zrobiłam to wyszukałam wiadomości szukając czy wiadomo cokolwiek o Tony'm ale nie było żadnej wzmianki oprócz krótkiego wycinku z oświadczenia Nick'a. Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą sukienkę i wróciłam na korytarz aby być obok kogokolwiek byle nie sama. Nie zdążyłam zrobić dobrze kilka kroków, a już wyłonił się przede mną Thor.

- Rose, nie powinnaś wstawać. Musisz wypocząć. -  złapał mnie za ramiona.

- Nie chciałam być sama. - rzuciłam.

-  Wyszedłem tylko na chwilę. - westchnął. - Chodź powinnaś coś zjeść.

-  Nie jestem głodna. Poza tym i tak nic nie przełknę.

-  Rose, rozumiem cię. Ale naprawdę długo nie jadłaś, a dziecko tego potrzebuje. -  spojrzał na mój brzuch błagającym wzrokiem.

- No dobrze. - zgodziłam się tylko ze względu na dziecko.

  Thor uśmiechnął się niemrawo i chwycił mnie pod rękę. Powoli ruszyliśmy przez korytarze. Kiedy dotarliśmy do jak zwykle bogato urządzonego stołu niemal dostałam odróch wymiotny od samego zapachu tych potraw ale zmusiłam się żeby włożyć do ust cokolwiek. Thor sam nic nie zjadł tylko przyglądał mi się tak samo przygnębiony.


   Stałam oparta o balkon, z którego widziałam cały Asgard. Musiałam odetchnąć. Patrząc na piękne królestwo przewijały mi się przez głowę wszystkie możliwe chwile z Tony'm. Jego zawadiacki uśmiech, zaczepki, kiedy był kochany i troskliwy oraz kiedy był stanowczy lub zły. Chociaż to ostatnie nigdy nie trwało długo. Tony nigdy nie lubił długo trwać w złym humorze. Był najlepszy...Przęłknęłam ślinę. Nie mogłam mówić o nim w trybie przeszłym. Znowu myślałam o tym jak go potraktowałam kiedy tu przyjechał. Mówił prawdę, a ja to odtrąciłam. Jestem cholerną egoistką. Nie wiem co się stało ale wszystko mogło się inaczej potoczyć.

- Jak się czujesz? - zapytał Thor chociaż domyślał się odpowiedzi.

- Rozmawiałeś z Fury'm? - zapytałam co wymijając jego pytanie.

- Tak ale nie powiedział mi zbyt wiele. Chyba sam mało wie albo nie może rozmawiać o tym przez telefon.

Pokiwałam głową dając znak, że rozumiem.

- Thor. Chcę wrócić do domu. - spojrzałam mu w oczy. - Przepraszam ale chcę być chociaż w części blisko niego. Wierzę, że to jest jakieś kłamstwo...

- Rozumiem. Wiem, że go kochasz Rose. Ja również mam nadzieję, że wróci cały i zdrowy. Zrobię co trzeba żebyś mogła już spokojnie wrócić.

  Niecałą godzinę później Thor oznajmił, że niedługo będę już w domu. Z jednej strony cieszyłam się ale czułam też kompletną obojętność co do wszystkiego. Wiedziałam jednak, że pierwsze co zrobię to porozmawiam z Fury'm i to ostro.

  Nie mogąc znaleźć sobie miejsca zeszłam do ogrodu gdzie błąkałam się patrząc na piękne kwiaty. Chciałam choć w małym stopniu poczuć się lepiej ale żal i wyrzuty sumienia nie dawały o sobie zapomnieć.

- A więc wracasz. - spojrzałam na Lokiego, który zjawił się obok jak zwykle niewiadomo skąd.

- Dobrze słyszałeś.

- Myślałem, że w obecnej sytuacji bardziej będziesz wolała zostać niż siedzieć na ziemii. - westchnął. - Polubiłem cię. - położył mi dłoń na talii co mnie zdziwiło. - Drzwi do Asgardu zawsze są dla ciebie otwarte, a zwłaszcza te do mojej komnaty.

  Zmarszczyłam czoło. Nie wiedziałam czy Loki próbuje być miły bo jego zachowanie było conajmniej dziwne ale w tamtej chwili nawet nie analizowałam tego.

- Mówiłeś, że pomożesz jakoś Tony'emu. Rozmawiałeś z nim po naszej rozmowie? - zagadnęłam.

- Nie zdążyłem. - uśmiechnął się niepewnie i jakby zamyślony. - Muszę zmykać ale w razie co służę pomocą. - ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, a już go nie było.

    Niedługo potem wracałam razem z Thorem na ziemię. Żołądek mi się przewracał na myśl o powrocie do tego wszystkiego bez Tony'ego. W momencie kiedy przeszłam przez próg drzwi do naszego mieszkania zalałam się falami łez, które nie ustępowały. Tylko Thor przytrzymywał mnie abym utrzymała się na nogach. Weszłam do wnętrza domu. Wszystko było na pierwszy rzut oka takie samo. Wszędzie ład, kilka dokumentów leżących na białym blacie, koszulka Starka rzucona obojętnie na oparcie fotela i wspomnienia...mnóstwo wspomnień.

Daj mi wszystko // Tony Stark (część druga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz