Gdy obudziłam się następnego dnia i to wczesnym rankiem, na mojej twarzy zagościł uśmiech zadowolenia. Dzisiaj...to dzisiaj. Lot powrotny do Bergen, do Alana. Ostrożnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna. Dochodziła dopiero siódma, więc nie było tak dużego ruchu. Miałam dwie godziny, aby spakować siebie i Norę, więc nie tracąc czasu, zabrałam się za pakowanie. Po jakimś czasie do pokoju weszła Ava.
- Może ci pomóc?- zapytała, tłumiąc ziewanie. Widać było, że wstała właśnie przed chwilą.
- Tak, poproszę- uśmiechnęłam się. Obie skończyłyśmy upychać moje rzeczy do walizki, następnie to samo zrobiłyśmy z rzeczami Nory. Walizek było aż pięć.
- I jak ja się z tym zabiorę?- podrapałam się po głowie. Gdy uciekałam z Norą, miałam jedną małą walizkę, a teraz pięć razy więcej. Nie będzie łatwo, ale cóż. Dla chcącego nic trudnego, jak to mawiają.
- Na lotnisko odwiezie cię Pepjin, a w Norwegii odbiorą cię Mattias i Martin- odpowiedziała Max.- Będziecie mieć eskortę- dodała. Uśmiechnęłam się. Miło z ich strony, że tak o mnie dbają. Po jakimś czasie razem z blondynką udałyśmy się do kuchni i zjadłyśmy szybkie śniadanie. Chwilę po ósmej musiałam obudzić Norę. Mała nie była zadowolona z tego powodu, trochę pomarudziła, ale ostatecznie zjadła kaszkę i dała się bez problemu zapakować do nosidełka.
********
Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z bloku, w którym mieszkała Ava. Schipper zapakował wszystkie walizki do bagażnika, a teraz usiłował zapiąć Norę i jej nosidełko. Pewnie rzucał jakieś ciche przekleństwa pod nosem, a byłam tego pewna na sto procent. Kiedy już udało mu się zakończyć mocowanie z nosidełkiem, podszedł do mnie i Avy.
- Jesteś gotowa?- popatrzył mi w oczy.
- Tak- skinęłam głową.- Trzymaj się- mocno przytuliłam kuzynkę.
- Daj znać jak urodzi się Sølve, to przylecę i wam pomogę- odwzajemniła uścisk. Obiecałam, że tak zrobię i z pomocą Dona zajęłam miejsce na tylnych siedzeniach. Ruszyliśmy. Serce biło mi trochę szybciej, nerwowo zaciskałam dłonie w pięści. Nie ukrywam, ale stresowałam się tym wszystkim. To było jak bańkowy sen, z którego w każdej chwili mogłam się wybudzić. A bardzo tego nie chciałam. Po dojechaniu na lotnisko, udałam się na odprawę (czy jak to tam), pożegnałam się z policjantem i wsiadłam na pokład Airbusa. Nie był to duży samolot, ten z rodzaju A320. Kapitan ogłosił jakiś komunikat i po paru minutach maszyna wzbiła się do góry. To trzeci raz jak lecę jakimkolwiek samolotem. I za każdym razem te same uczucia. Wzbić się ponad chmury, niesamowite. Akurat miałam miejsce za skrzydłem i mój window view był niesamowity. Sami tylko zobaczcie:
I jak? Window view is amazing, nieprawdaż? Wpatrzona w ten widok nie zauważyłam, gdy już wylądowaliśmy w Oslo. Wysiadłam z samolotu, a kiedy zeszłam na płytę lotniska, podeszła do mnie dwójka mężczyzn. Od razu skapnęłam się, że to ci dwaj policjanci, co mają być moją eskortą. Przywitałam ich, a oni uśmiechnęli się ciepło i przedstawili. Wzięli moje bagaże i pomogli wsiąść do czarnego Jeepa. Podróż zdawała się trwać wieczność, jakbyśmy cały czas przejeżdżali ten sam odcinek drogi.
- Matko boska...- westchnęłam, kręcąc głową.
- Spokojnie, wytrzymajcie jeszcze trochę- zaśmiał się Matt.
- Za niedługo będziemy- dodał Tungevaag. Pokiwałam głową na tak i oparłam głowę o zagłówek. Nora spała, więc postanowiłam pójść w jej ślady i po chwili sama też zasnęłam.
*****
Lekkie szturchnięcia i głos dobiegający z oddali. Ktoś usiłował wyrwać mnie z pięknej krainy snów. Usiłowałam odgonić go jak natrętną muchę, ale nie pomogło.
- Zuri...Obudź się...Wstajemy...- powtarzał głos, a ja w końcu obudziłam się. Zamrugałam oczami i ujrzałam twarz Brånna.
- Nie śpię już- mruknęłam i wysiadłam z samochodu. Mattias wziął dwie walizki, a Martin dwie pozostałe. Zaś po rozłożeniu wózka i wsadzeniu do niego Nory, piąta torbę położyliśmy w koszyku na dole. Była ona najmniejsza więc zmieściła się bez trudu. Nie zaparkowaliśmy pod domem Ala, musieliśmy przejść jeszcze piętnaście minut pieszo. Z każdą kolejną chwilą, gdy coraz bardziej zbliżaliśmy się do celu, serce waliło mi mocniej. W końcu zatrzymaliśmy się pod odpowiednim domem. Weszliśmy po schodkach. Wzięłam kilka głębokich wdechów i po krótkiej rozmowie, młodszy z policjantów nacisnął klamkę. Możliwie jak najciszej weszliśmy do mieszkania. Od razu skierowaliśmy swe kroki do salonu, w którym jednak nie było nikogo, oprócz Happy'ego i Marshy. Pies i kot rzucili się na mnie, ciesząc, że wróciłam. Kazałam im siedzieć cicho i się uspokoić.
- Zostańcie tutaj, pójdę sprawdzić do sypialni- oznajmiłam i zostawiłam ich wszystkich. Sama zrobiłam tak jak powiedziałam i poszłam do sypialni. W moich oczach pojawiły się łzy, kiedy ujrzałam śpiącego Walkera. Jeszcze większe wzruszenie wzięło mnie po odkryciu kącika dla naszego dzidziusia. Podeszłam cichutko do łóżka i usiadłam obok niego. Zaraz też zaczęłam delikatnie głaskać go po głowie.
- Kochanie...- szepnęłam, a po policzkach spływały mi łzy szczęścia. Nareszcie byłam tam, gdzie powinnam. Cieszyłam się z tego powodu. Dalej głaskałam śpiącego bruneta po czuprynce, a po chwili sama położyłam się obok niego i mocno wtuliłam, oczywiście uważając na brzuch. Nie mogłam się doczekać, gdy otworzy oczy. Ale będzie zaskoczony. I to pozytywnie
CZYTASZ
Hey, can I help you? ✔️
FanfictionSiedemnastoletnia Tzurin Reimann musi uciekać od ojca tyrana z dwutygodniową siostrzyczką. Opuszcza rodzinny kraj i udaje się do zupełnie obcego sobie kraju. Właśnie tam poznaje Alana, który oferuje jej i malutkiej Norze swoją pomoc.