Czas mijał, a mój brzuszek urósł i zaokrągił się. Alan ciągle rozczulał się i wciąż porównywał mnie albo do chodzącej piłki, albo do balonu. Nie mogłam już też nosić Nory, więc za każdym razem, kiedy odmawiałam małej wzięcia na ręce, ta denerwowała się i Al musiał ją uspokajać. Właśnie minął pierwszy tydzień dziewiątego miesiąca i musieliśmy być bardzo czujni. Sølve mógł chcieć przyjść na świat w każdej chwili, dlatego też na wszelki wypadek naszykowaliśmy potrzebne rzeczy do szpitala. Jednakże od końca siódmego miesiąca czułam się...jakoś dziwnie. Oczywiście chodziłam regularnie do ginekologa, ale na żadnej wizycie lekarz nie dostrzegał niczego, co mogłoby wzbudzić niepokój.
******
- Jesteś pewna?- zapytał Alan.
- Tak, idź- uśmiechnęłam się.- Mała śpi, poza tym nie będzie cię raptem kilka minut- dodałam. Brunet posłał mi promienny uśmiech i wyszedł do pobliskiego sklepiku. Usiadłam na kanapie i włączyłam sobie telewizor, w którym jak zwykle nie było nic ciekawego do oglądania. Ostatecznie zostawiłam na kanale muzycznym i czekałam na powrót Alana. Po krótkim czasie zaczęłam odczuwać skurcze, ale były one nieregularne, więc je zignorowałam. Dopiero po chwili zaczęły pojawiać się w równych odstępach, a ja zrozumiałam, że zaczęłam....rodzić. Zaklnęłam cicho pod nosem. Błagałam w duchu, żeby Al już wrócił. Bałam się, że jestem sama, a na domiar złego, Nora się obudziła.
- Zuji! Zuji!- wołała.
- Zaczekaj chwileczkę!- odkrzyknęłam.- Happy, Marsha, idźcie do niej- powiedziałam do naszych zwierząt. Natychmiast pobiegli do pokoiku dziewczynki. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam czekać na powrót bruneta. Sølve postanowił przyjść na świat akurat pod nieobecność ojca, po prostu świetnie. Błękitnooki wrócił po dziesięciu minutach.
- Zuri? Co ci jest?- usiadł obok mnie i objął ramieniem.- O Boże...zaczekaj chwilę- poszedł do Nory i po jakimś czasie pomógł mi dojść do auta. Sam zaś zapiął małą w foteliku i zadzwonił do Martina i Mattiasa, że ją im podrzucimy.
- Już jedziemy, wytrzymaj- powiedział, a ja zastanawiałam się do kogo to mówi. Do mnie czy do Sølvego? Po drodze zatrzymaliśmy się pod domem Brånna i zostawiliśmy tam dziewczynkę. Ból nasilał się z każdą kolejną chwilą, miałam wrażenie, że nie wytrzymam. Ale starałam się to jakoś przejść. Po dotarciu do szpitala i znalezieniu się w środku, wokół mnie znalazł się tłum pielęgniarek. Posadziły mnie na wózku i zawiozły na salę porodową. Alan był cały czas ze mną, mocno ściskałam jego dłoń. Trzy pielęgniarki i lekarz- to oni mieli pomóc naszemu synkowi przyjść na świat.
- Dasz radę, jesteś dzielna- powiedział lekarz. Wydawał mi polecenia, typu "Przyj" czy coś w tym stylu. Coraz silniejszy ból sprawiał, że powoli zaczęłam odpływać. Obraz rozmazywał mi się przed oczami, a głosy obecnych na sali dochodziły jakby z drugiej strony. Czułam, że opuszczają mnie siły. Po chwili zapadła cisza i ciemność.
******
Pojęcia nie mam, ile czasu minęło, zanim się ocknęłam. Wiem tylko tyle, że po obudzeniu się odczuwałam okropny ból w podbrzuszu. Delikatnie podniosłam się i rozejrzałam po sali.
- Alan?- zapytałam, kiedy zauważyłam bruneta siedzącego obok.
- Zuri, obudziłaś się- szepnął. Był smutny, a mi coś zaczęło nie pasować. Tylko narazie pojęcia nie miałam, co to takiego wzbudza mój niepokój. Zastanawiałam się instynktownie, nad przyczyną mojego niepokoju. Po chwili już wiedziałam. Brak szpitalnego łóżeczka z Sølvem.
- Alan, gdzie jest Sølve?- spytałam. Milczał, a ja oczekiwałam odpowiedzi od niego.
- Zuri...- powiedział i tylko tyle był w stanie z siebie wydusić.
- Alan, gdzie jest Sølve?!- powtórzyłam pytanie, trochę bardziej zdenerwowana. Odwrócił głowę, a po jego policzkach spływały łzy. Ale to nie były łzy szczęścia. Nie rozumiałam, dlaczego nic nie chce mi powiedzieć. Dlaczego milczał? Po chwili musiałam się powstrzymać, żeby nie krzyknąć z przerażenia. Zasłoniłam usta dłonią, a moje oczy napełniły się łzami.
- Zuri- przytulił mnie mocno, a ja zaniosłam się płaczem, wtulając się w niego.
- Nie, nie- szlochałam.- Proszę, nie...nie...- nie chciałam dopuścić do siebie tej prawdy.
- Cśś- pocałował mnie w czoło. Nie chciałam dopuścić do siebie tej prawdy, ale nie miałam innego wyjścia. Wiedziałam, że im szybciej to zrobię, tym będzie lepiej. A prawda była taka,że nasz syn, Sølve Alan Walker zmarł tuż po przyjściu na świat.

CZYTASZ
Hey, can I help you? ✔️
Fiksi PenggemarSiedemnastoletnia Tzurin Reimann musi uciekać od ojca tyrana z dwutygodniową siostrzyczką. Opuszcza rodzinny kraj i udaje się do zupełnie obcego sobie kraju. Właśnie tam poznaje Alana, który oferuje jej i malutkiej Norze swoją pomoc.