~Thirty Five~

139 6 2
                                    

Siedziałam zamknięta w swoim pokoju razem z młodszą siostrą. Nie to, że ojciec nas zamknął, nie. Ja sama to zrobiłam. Nie chciałam, żeby Zac zrobił coś małej...albo mi. Nora od kilku nocy nie spała dobrze, co odbijało się także na moim śnie. Oprócz tego strasznie marudziła, nic jej nie bawiło i mało co jadła. Cóż, ząbkowała, a to mówi samo za siebie. Gdy ojciec wychodził do pracy, mogłam swobodnie poruszać się po całym domu, bez obawy, że zdenerwuję mężczyznę. Ale kiedy tylko wracał z pracy, natychmiast zamykałam się w pokoju i siedziałam w nim, póki on był w domu. Starałam się unikać jakiegokolwiek kontaktu z nim. No, udawało mi się to. Może wpadłam na niego z jakieś pięć razy, ale zawsze szybko znikałam z jego pola widzenia. Przede wszystkim musiałam dbać o swoje nienarodzone dziecko. Nie mogłam dopuścić, by cokolwiek się jemu stało.

*********

Mijały kolejne tygodnie, a ja powoli traciłam nadzieję na to, że Alan mnie odnajdzie. Naprawdę, powoli przestawałam w to wierzyć. Bałam się, że może Walker...zapomniał o nas? A jeśli tak? Jeżeli siedzi i nie robi nic, by nas odbić? Ta myśl naprawdę mnie przerażała. A najgorsze było to, że była całkiem realistyczna. 

- Jak myślisz, Alan nas szuka?- zapytałam Nory. Dziewczynka leżała na łóżku i patrzyła na mnie, machając rączkami. Gaworzyła sobie radośnie, a mi aż chciało się płakać. To było bardzo słodkie, wierzcie mi. Mogłam jeszcze brać ją na ręce, więc wzięłam i poszłam do kuchni, a następnie położyłam w wózku. Zabrałam się za przygotowywanie czegoś do jedzenia. Sobie zrobiłam jakieś kanapki, a dla Zaca przyszykowałam rybę po meksykańsku. Kiedy się upiekła, wyłączyłam piekarnik i wróciłam do pokoju. Dlaczego zrobiłam coś do jedzenia dla tego człowieka? Codziennie tak robiłam, oprócz niedzieli. A po co? Żeby się mnie nie czepiał. Poza tym, chciałam uniknąć niepotrzebnego stresu. Wiedziałam także, że jeśli Zac wraca do domu i ma gotowy obiad, nie będzie się mną interesował. Mną, ani Norą. Zaraz po tym jak ponownie zamknęłam się w pokoju, posadziłam Norę w bujaku i dałam jej obiadek ze słoiczka. Zjadła całą  jego zawartość, a po tym położyłam ją spać. Najedzony maluszek, to szczęśliwy maluszek. Sama natomiast też położyłam się na łóżku. Leżenie na plecach nie było zbyt wygodne, ale no cóż, innego wyjścia nie miałam. I będąc totalnie zmęczona przez te niedosypiane noce, zasnęłam.

*****

Zbudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Z niechęcią wstałam i podeszłam je otworzyć.

- Jadę do sklepu. Jak wrócę, kuchnia ma być posprzątana- powiedział Zac Reimann, błyskawicznie wychodząc. No tak, mogłam się spodziewać tego, że tak będzie. Nawet nie zapytał czy ja i Nora czegoś nie potrzebujemy. Poszłam do kuchni i widząc brudny talerz, sztućce i naczynie żaroodporne, wkurzyłam się.

- Co ty sobie myślisz, co? Że służącą masz w domu?- skrzyżowałam ręce na piersi.- Panie Zac Reimann, nie- dodałam i powróciłam do swoich czterech ścian, zamykając drzwi na klucz. Sprzątałam codziennie, kiedy go nie było, ale tym razem nie będę tego robić. Prawie codziennie zostawiał mi brudne miski, talerze i sztućce po śniadaniu, chyba że delikatnie zasugerował mu, iż sam może pozmywać, wtedy to co innego. Nie spodziewałam się jednak, że nasza kolejna kłótnia okaże się zgubienna w skutkach.

******

Tak jak się spodziewałam, gdy Zac wrócił tylko z zakupów i zauważył nie posprzątaną kuchnię, natychmiast znalazł się pod drzwiami od mojego pokoju.

- Chyba kazałem ci coś zrobić?!- wrzasnął, waląc pięścią. Usiłowałam być spokojna i opanowana.

- Sam też możesz to zrobić!- odcięłam się. Wyobraziłam sobie jak mężczyzna zaciska pięści.

- Nie będziesz mi tu pyskować!- krzyknął.- Jesteś niepełnoletnia i masz się mnie słuchać!- dopowiedział. 

- Gadaj sobie zdrów!- byłam strasznie zdenerwowana. Zapomniałam jednak, że Zac w przypływie złości jest w stanie zrobić wszystko, nawet wyłamać drzwi z zawiasów. Po chwili mężczyzna znalazł się w pokoju, a ja zrozumiałam, że razem z siostrą mamy kłopoty. Instynktownie stanęłam przed łóżeczkiem ze śpiącą dziewczynką, chcąc ją ochronić. Starałam się, by wyglądać dumnie i chociaż w pewnym stopniu zniechęcić go do dalszych działań. Ale wszystko na próżno. W mgnieniu oka znalazł się przy mnie i mocno złapał za ramiona.

- Co ty sobie myślisz?! Co?!- szarpał mną.

- Puść mnie!- usiłowałam się wyrwać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem jedyną linią obrony Nory. Szarpałam się z mężczyzną, w końcu jednak udało mu się i pchnął mnie na podłogę. Nie mogłam dopuścić, aby zbliżył się do małej i nie widząc już innego wyjścia, chwyciłam leżąca na szafce nożyczki do paznokci dla niemowląt i...wbiłam mu je prosto w tętnicę szyjną. Wrzasnął przeraźliwie, padł na ziemię i w bardzo krótkim czasie wykrwawił się. Nie żałowałam tego, co zrobiłam. Szybko wzięłam Norę i trochę bojąc się, że jednak on żyje, zeszłam na dół do piwnicy. Otuliłam nas kocami i oparłam się o ścianę.

- Teraz to na bank nie będziemy razem- szepnęłam. 

*********

Następnego dnia usłyszałam jak ktoś chodzi po domu. Od razu domyśliłam się, że to policja. Przełknęłam ślinę i mocniej przytuliłam młodszą siostrę. Po jakimś czasie przede mną pojawił się jakiś mężczyzna. Uśmiechnął się przyjaźnie, coś tam powiedział i poinformował o śmierci ojca.

- Wiem, bo to ja go zabiłam- wyznałam. Już szykowałam się na to, że zaraz będzie mi mówił ile grozi mi odsiadki, co będzie z moim dzieckiem jak je już urodzę i co stanie się z Norą. Zamiast tego jednak, zaczął mówić mi za ile dni wrócę do Bergen. Nie byłam w stanie w to uwierzyć. Wrócę do Bergen? Do Alana? Ucieszyłam się i uśmiechnęłam.

- Teraz spakuj swoje rzeczy- polecił mężczyzna ( potem dowiedziałam się, że ma na imię Don Pepjin Schipper).- Tę noc spędzisz u kogoś z bliskiej rodziny, jutro z rana razem z Norą pojedziecie na badania i być może jeszcze tego samego dnia wrócicie do Bergen, a jak nie, to jutro- dodał. Wszystko było dla mnie jasne, oprócz jednego. Bliska rodzina? Ale ja nie miałam nikogo, oprócz Alana i siostry. Żadnej innej rodziny. A może...chodziło mu właśnie o Alana? Dojechaliśmy pod jeden z bloków mieszkalnych i po dotarciu na odpowiednie piętro, weszłam do mieszkania. Skierowałam swe kroki do salonu, głęboko wierząc, że zastanę tam Walkera. Ale nie zastałam. Stała tam natomiast młoda kobieta o jasnych, blond włosach. Patrzyła na mnie i uśmiechała się przyjaźnie.

- Witaj, Tzurin. Cieszę się, że mogę w końcu poznać ciebie i Norę, moje młodsze kuzynki- powiedziała, a ja zastanawiałam się czy to jest w ogóle możliwe.

Hey, can I help you? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz