~Twenty Six~

146 9 0
                                    

Alan wsiadł do samochodu i włożył klucze do stacyjki. Powoli dochodziła dwunasta, a przed nim długa droga powrotna. Brunet podziękował młodszemu bratu za nocleg i ruszył. Nie mógł doczekać się spotkania z Tzurin, Norą, Dzidziusiem, Happy'm i Marshą. Bardzo się za nimi stęsknił i bardzo chciał ich ponownie ujrzeć. Na całe szczęście warunki pogodowe były w porządku, więc błękitnooki był pewien, że wróci do domu późnym wieczorem. Po drodze oczywiście kupił kilka ubranek i innych akcesorii dla nienarodzonego dziecka. Walkerka Juniora będzie trza rozpieszczać, prawda? Uśmiechnął się na myśl o tym, że już wkrótce po domu buszować będzie jego potomek. Wyobrażał sobie jak Happy i Marsha chowają się po kątach przed Juniorem. Już nie może doczekać się aż Małżeństwo będzie mu mówić "tato". Będzie ojcem...Nawet nie przypuszczał, że ta przypadkiem poznana dziewczyna zupełnie zmieni jego życie. Pamiętał dokładnie tamten dzień. Miał wrażenie, że to wszystko zdarzyło się zaledwie wczoraj.

***************************************

Dokładnie zamknął drzwi. Chciał przygotować pudding królowej Maud, ale zabrakło mu jednego ze składników, dlatego też postanowił wybrać się do jednej z mieszkanek Bergen. Był pewien, że będzie go mieć. I faktycznie, miała.

- Naprawdę nie wiem jak mogę pani dziękować- powiedział Alan.

- Oj tam- pani Hoede machnęła ręką.- Może napijesz się gorącej czekolady?- zaproponowała kobieta.

- Pewnie, dziękuję za zaproszenie- uśmiechnął się i wszedł do salonu. Mała Josie rysowała góry, a na widok Walkera przerwała czynność. Popatrzyła na niego i posłała mu promienny uśmiech, który odwzajemnił. Oczywiście zaczął jeszcze rozmawiać z panią Hoede, a gdy wrócił pan Hoede, rozmowa nabrała tempa i Al najzwyczajniej się zasiedział. 

- Ten pudding zrobię chyba jutro- stwierdził, szykując się do wyjścia. Następnie pożegnał się i wrócił do siebie. Ale coś mu nie pasowało. Zaraz...a niech to szlag! Przecież nie zamknął drzwi na klucz! Pewnie został okradziony. Ostrożnie wszedł do środka i rozejrzał się po przedpokoju. Nic niepokojącego nie zauważył. Ruszył dalej, gdy usłyszał cichy płacz dziecka, który dobiegał z jego sypialni. Nie no, tylko nie mówcie, że ktoś podrzucił mu dziecko. Kto byłby na tyle pozbawiony serca i ludzkich uczuć? Niepewnie wszedł do do środka pokoju i również z taką samą niepewnością zbliżył się do łóżka. Faktycznie leżał na nim noworodek, który musiał być wycieńczony tym płaczem. Nie miał pojęcia o zajmowaniu się tak maleńkimi dziećmi. No ale musi tego dzieciaka jakoś uciszyć. Ale jak? Pewnie jest głodne, ale on nie ma...chwileczkę, a to co? Brunet zauważył torbę, w której była butelka na mleko i mleko modyfikowane. Naprawdę nie miał pojęcia o opiece nad dziećmi. Chociaż nie chciał, aby to maleństwo umarło z głodu. W międzyczasie, gdy szykował jedzenie, sprawdził w internecie jak takie małe dziecko należy karmić. Gdy wyczytał kilka podstawowych informacji, zabrał się za opiekę nad maluchem.

- Gdzie jest twoja mamusia, co?- spytał, szykując kąpiel dla dzidziusia. Matko, jak ona ( wcześniej Alan nie wiedział czy to chłopczyk, czy dziewczynka, bo wszystkie noworodki wyglądają tak samo, co nie?) się darła, gdy ją kąpał. Jakby kto ze skóry ją obdzierał. Po zakończeniu tych "męczarni", ukołysał dziewczynkę do snu. Zanim wyszedł z sypialni, wokół dziewczynki ułożył krąg z poduszek, bo jak wyczytał, noworodki często zjeżdżają w dół podczas snu i jeżeli śpią na łóżku, mogą z niego spaść. A tego nie chciał. Cóż, pójdzie przespać się do salonu, jutro rano poprosi panią Hoede o pomoc. Kiedy podszedł do kanapy, gwałtownie się zatrzymał. Ujrzał śpiącą nastolatkę, na oko trochę młodszą od niego. Zapewne jest to mama tego noworodka, którym zajmował się chwilę temu. Nie wyglądała zbyt dobrze. Co powinien zrobić? Zadzwonić na policję? Nie, to nie jest dobry pomysł. Więc co? Usiadł obok niej i czekał aż się obudzi. I obudziła się po pewnym czasie.

- Hej, mogę ci pomóc?- zapytał po prostu.

***************************************

Wspominając swoją historię z Zuri, dojechał do domu chwilę przed dwudziestą. Zaparkował samochód, wysiadł z niego i czym prędzej wbiegł do środka. 

- Wróciłem!- zawołał. Ale nikt nie wyszedł mu na spotkanie. Oprócz jego starszej siostry, ma się rozumieć.- Camila?- zdziwiony spojrzał na młodą kobietę.

- Niespodzianka, młody- zaśmiała się.- Co tak późno?- dodała, łapiąc się za biodra.

- Widziałaś może Zuri?- zapytał zaniepokojony.- Marsha?- zaskoczony Walker zauważył kotkę, którą dał Reimann w prezencie. Kicia podeszła do niego i położyła się na podłodze. Chłopak od razu zrozumiał, że podczas jego nieobecności stało się coś złego. Przeszukał cały dom, ale nigdzie nie znalazł ani Zuri, ani Nory.

- Co się stało?- za bratem podążała Cam. Jeszcze nigdy nie widziała, aby błękitnooki był tak zdenerwowany.

- Gdzie jest Zuri?- podszedł do niej.- Gdzie są Zuri i Nora?- dodał. Zaczynał się poważnie martwić.

- Chodzi ci o tą dziewczynę z dzieckiem?- uniosła jedną brew do góry.

- Tak!- potwierdził, energicznie kiwając głową.- Gdzie one są?- dopowiedział szybko.

- Alan, już nie musisz się martwić- odpowiedziała.- Ta zdzira nie wrobi cię w jakiegoś bękarta. Zadzwoniłam na policję i ta mała przestępczyni wróciła tam, gdzie jej miejsce. Wróciła do ojca- gdy Al tylko to usłyszał, gwałtownie cofnął się do tyłu.

- Nie wierzę...- szepnął przerażony.- Nie zrobiłaś tego- pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Alan? Dobrze się czujesz?- Camila zaniepokoiła się i to bardzo.

- Jak mogłaś?!- wrzasnął brunet. Młoda kobieta była tym zaskoczona.- Czy ty nie rozumiesz, że powrót do ojca równa się ze śmiercią Tzurin, Nory i mojego nienarodzonego dziecka?!- krzyknął wściekły na nią.

- Ale...- zaczęła.

- Jeżeli coś im stanie, ja nigdy ci tego nie wybaczę- po jego policzkach poleciały łzy.- Jak mogłaś?- odwrócił się i natychmiast pojechał na posterunek policji. Liczył na to, że uda mu się jak najszybciej sprowadzić Zuri i Norę z powrotem do Norwegii. 

Hey, can I help you? ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz