Alan znosił ciążę gorzej niż ja, naprawdę. Był to dopiero pierwszy miesiąc, a on już widziwiał. Chciał kupić trzy tysiące ubranek, zabawek i innych akcesorii dla dzidziusia. Z trudem udawało mi się powstrzymywać jego zapał. Wciąż pokazywał mi przeróżne stronki internetowe z niemowlęcymi ciuszkami i gadżetami. Brunet naprawdę zafiksował się na punkcie dziecka. Czasami zdarzało się, że marudził, co będzie, gdy nadejdzie czas, a go przy mnie nie będzie.
- Człowieku, znosisz tą ciążę gorzej niż ja- powiedziałam mu któregoś dnia, gdy znów jęczał czy dziecku niczego nie będzie brakować.
- Ale kochanie, ktoś musi przecież to robić- odparł błękitnooki.
- Ale robić co?- zdziwiłam się.
- No ktoś musi marudzić i jęczeć. Myślałem, że to będziesz ty, no a że nie, padło na mnie- odrzekł Walker.
- O matko- przewróciłam oczami.- Poczekaj jeszcze trochę, to będziesz miał moje marudzenie. A jak dojdą do tego zachcianki, to zobaczysz- pokiwałam palcem.
- Grozisz mi?- uniósł jedną brew do góry, patrząc na mnie.
- Tak, grożę ci- kiwnęłam głową. Brunet uśmiechnął się zadziornie do mnie i pocałował.
- Chyba jeszcze jakoś znoszę twoje marudzenie i zachcianki, ale huśtawkę nastrój to już nie- położył dłoń na moim płaskim jeszcze brzuchu.- Już wkrótce będziesz taka krąglutka- rozmarzył się.
- Ale masz marzenia- przewróciłam oczami.- Będę jak balon, piłka do kosza!- zaśmiałam się.
- Ale dla mnie i tak będziesz najatrakcyjniejszą kobietą w całym wszechświecie- upadł na plecy, a ja wylądowałam na nim. Zaraz też złączyłam też nasze usta w gorącym pocałunku.
- Kochany jesteś- w końcu podniosłam się z niego i poszłam do kuchni. Hmmm, co by tu zjeść? Przejrzałam wszystkie szafki i półki, ale nic szczególnego nie znalazłam. W końcu jednak zrobiłam sobie musli i poszłam z miską do salonu. Tam, oczywiście na kolana wskoczyła mi Marsha. Kotka zwinęła się w kłębek i delikatnie wbiła mi w kolano pazurki, informując tym samym, że chce, aby podrapać ją po łebku. Także więc, jednocześnie jedząc, drapałam Marshę po jej kocim łebku. Po skończeniu posiłku, zaniosłam miskę do kuchni i zabrałam się za jej mycie. Następnie znów udałam się do salonu, gdzie Alan bawił się z Happy'm. Usiadłam na kanapie, a moja kicia zajęła miejsce obok mnie.
- Ej! Ja też tak chcę!- zawołał Al, widząc jak głaskam Marshę.
- Chodź, zazdrośniku- zaśmiałam się, a Wakie podniósł się z podłogi i klapnął obok mnie.
- Pogłaszcz mnie- usiłował zrobić oczy kota ze Shreka, ale jakoś mu to nie wyszło. Zachichotałam i zaczęłam głaskać go po czuprynie. W pewnym momencie błękitnooki posadził mnie sobie na kolanach i namiętnie pocałował. Byłam naprawdę szczęśliwa. Nie spodziewałam się jednak, że życie już szykowało dla mnie nieprzyjemną niespodziankę.
CZYTASZ
Hey, can I help you? ✔️
FanfictionSiedemnastoletnia Tzurin Reimann musi uciekać od ojca tyrana z dwutygodniową siostrzyczką. Opuszcza rodzinny kraj i udaje się do zupełnie obcego sobie kraju. Właśnie tam poznaje Alana, który oferuje jej i malutkiej Norze swoją pomoc.