🄸

7.9K 212 27
                                    

Stanęłam przed lusterem, by przygotować się na kolejny dzień. Nie zobaczyłabym w nim niczego, czego bym nie znała. Niebieskie oczy i nieludzka, wręcz blada cera. Wilkołakowi ciężko się opalić. Dlatego właśnie przez większość życia jesteśmy strasznie bladzi. Do tego czarne włosy wygolone po bokach i nieco dłuższe u góry. To było i chyba nadal jest bardzo popularne obcięcie dla mężczyzn. Jednak ja bardzo je lubiłam. Było niesamowicie praktyczna i uważałam, że wyglądałam w nim całkiem nieźle. No i wyróżniałam się spośród innych dziewczyn, które zazwyczaj miały dosyć długie włosy. Na sobie miałam białą obcisłą koszulkę i jeansy z dziurami. A na nogach glany. Tak zazwyczaj się ubierałam. Nic nadzwyczajnego, jednak ja dobrze się tak czułam. A skoro to moje ciało i moje włosy to robię z nim co mi się podoba, a zdanie innych średnio mnie obchodziło.

- Aria rusz się! - poganiała mnie moja bliźniaczka Colleen.

Westchnęłam cicho i złapałam swój plecak. Wyszłam na korytarz i o mało nie zabili mnie Jack i Marcus moi bliźniacy. Ja, Colleen, Jack i Marcus jesteśmy z jednego miotu. Jak to się stało? No miały być bliźniaki, jednak dwie komórki się podzieliły i urodziły się czworaczki. Dlatego też ja i Colleen wyglądany identycznie podobnie jak Jack i Marcus. I jeśli myślicie, że czworaczki to dużo to jesteście w błędzie. Luny watahy często zachodzą w ciążę, z których rodzą się czworaczki, a niekiedy nawet więcej młodych. Osobiście znam dzieci pary alfa z sześcioraczków więc z nami jeszcze nie było aż tak źle. Ruszyłam w stronę kuchni, gdzie wpadłam i jedynie szybko porwałam jedną kanapkę ze stołu. Nie lubiłam jeść z rana. Więc jedynie na siłę wciskam w siebie jedną kanapkę i już miałam ruszać w stronę schodów kiedy...

~ Kluczyki od auta idiotko ~ Upomniała mnie Ava, moja wewnętrzna wilczyca. ~Ty to byś beze mnie głowy zapomniała.

~ Dobra już się tak nie bulwersuj

Ogólnie miałyśmy z Ava dobre relacje. Czasem sobie żartowałyśmy i ogólnie nie narzekałam na jej istnienie. Chociaż bywało ciężko, przyznaję. W końcu co by nie było, dzieliłyśmy jedno ciało i musiałyśmy się nim jakoś dzielić. Wpadłam do pokoju i złapałam kluczyki od swojego jeepa. Ktoś powie średnio kobiecy samochód, ale we mnie mało jest kobiecych rzeczy. Poza tym dla mnie podział w stylu jest coś męskiego i coś kobiecego to głupota. Wszystko jest dla wszystkich i to zależy tylko od charakteru danej osoby i tego, co lubi. Wybiegłam z pokoju i zbiegłam po schodach, po drodze witając się z kilkoma wilkołakami. Mieszkałam wraz z rodzicami - alfą Donovanem i luną Cassandrą - oraz rodzeństwem na piętrze rodziny alfa, które było umieszczone na dwunastym piętrze. Więc co rano mam niezły trening zbiegając po tych wszystkich schodach. Na szczęście miałam wilczą kondycję.

- No nareszcie - rzuciła Colleen, kiedy wreszcie mnie zobaczyła. - Co tak długo?

- Jak coś Ci nie pasuje, możesz biegać do szkoły na czterech łapach - otworzyłam drzwi i wsiadłam do samochodu, Colleen nie miała prawa jazdy. Panicznie bała się prowadzenia samochodu, dlatego wiecznie wisiała na mnie. Z naszymi bliźniakami nie jeździła, bo oni jeździli jakby występowali w filmie z serii "Szybcy i wściekli".

A tak, żeby przybliżyć moją rodzinkę. Colleen miał, podobnie jak ja, czarne włosy i niebieskie oczy. Jak już mówiłam, byliśmy jak swoje kopie z tym, że moja bliźniaczka miała włosy zapuszczone do połowy pleców. Ja też kiedyś miałam, ale mnie irytowały i obcięłam. Obie byłyśmy wysokie i szczupłe z tym, że moja bliźniaczka miła większe piersi a ja tyłek. Poza tym byłam nieco mocniej umięśniona przez częstrze treningi. Za to nasi bracia byli dokładnie, jak kopiuj wklej. Czarne włosy obcięte jak u mnie i niebieskie oczy. Tak, wszyscy podaliśmy się urodą na tatę. Obaj są mocno umięśnieni i bardzo przystojni jak na wilkołaki przystało. Ta, nawet nie wiem, czy powinnam ich nazywać swoimi bliźniakami. Jednak jak lepiej określić swoich braci z jednego miotu? Zwłaszcza, że szczenięta z jednak ciąży są ze sobą bardzo mocno zżyte. Od razu czułam, kiedy coś było nie tak z którymś z tej trójki. Z tym, że z Colleen byłyśmy najmocniej połączone. W końcu powstałyśmy z podziału jednego ciała... To brzmi mocno niepokojącą. Jednak taka była prawda. Miałyśmy być jednym życiem, które w odpowiednim czasie się podzieliło i tak powstałyśmy my.

- Ja przynajmniej się przemieniam. - Fuknęła rozbawiona szturchając mnie w ramię.

Tak, nie przeszłam jeszcze pierwszej przemiany. Jednak liczyłam, że ta już niedługo się odbędzie. W końcu miałam już prawie siedemnaście lat.

- Nie przeginaj. - Warknęłam rozbawiona odpalając samochód.

Wyjechałam z placu i pokonałam bramę, co wcale nie było takie łatwe. Wszędzie roiło się od uzbrojonych wilkołaków. Mój ojciec miał hopla na punkcie bezpieczeństwa. I szczerze mu się nie dziwiłam. A ostatnio z jakiegoś powodu było jeszcze gorzej.

- Słyszałaś, że w okolicy sprowadzili się wygnańcy? - Spytała moja siostra klepiąc mnie po ramieniu, by zwrócić moją uwagę.

- To by tłumaczyło, dlaczego tata tak ostatnio wariuje. - Wzruszyłam ramionami, udając obojętną.

Wygnańcy, nie mieli swoich terenów. Dlatego też co jakiś czas zmieniali miejsce pobytu. Oczywiście, żeby legalnie wprowadzić się czasowo do naszej okolicy potrzebowali zgody jednak alfy, ci zazwyczaj jej udzielali. W końcu wygnańcy też musieli gdzieś żyć. A nie po to darowano im życie, wyrzucając ich z watah żeby po czasie ich zabijać. Chociaż niektórzy banici odchodzili z własnej woli, a inni się nimi po prostu rodzili. Różnie to bywało.

~ Coś ty taka spokojna? - Spytała moja wilczyca. ~ Wiesz, co to znaczy? ~ Jej ekscytacja raczej niewróżyła nic dobrego.

~ Oświeć mnie ~ Poprosiłam starając się skupić na drodze.

~ Może przyjadą jakieś nowe wilki i w końcu znajdziemy naszego mate ~ Pisnęła podekscytowana, a ja westchnęłam cicho.

Nie szukałam mate. Jak go znajdę to pewnie nie będę go gnać siekierą, jednak jakoś mi się z tym nie spieszyło. Po liceum czekała mnie czteroletnia akademia szkolenia na alfę. Więc na razie nie miałam czasu na miłostki. Chciałam przede wszystkim skupić się na swoich obowiązkach jako przyszłej alfy. Tak, mój ojciec ma synów, jednak to ja zostanę alfą. Przyszłam na świat jako pierwszą w miocie. No i moich braci nie interesowała władza. Oni mieli inne marzenia i plany. Z moją siostrą było podobnie. Dlatego to ja miałam odziedziczyć posadę. W naszym świecie nie było to nic niezwykłego. Uczono nas równouprawnienia. Nie liczyła się płeć, a to, co sobą reprezentujesz.

- Znowu wilczyca cię nęka. - Stwierdziła z rozbawieniem szatynka. - Znowu masz te głupią minę. - Wyjaśniła, widząc moje zaskoczenie.

No tak rozmowy z wilkiem odbywały się w głowie. Nikt inny ich nie słyszał, chyba że mu się na to pozwoliło. Jednak często robiło się przy tym głupie miny.

- Ty naprawdę chyba wrócisz dzisiaj do domu na nogach.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz