~Zayden~
Łowcy gonili mnie, od kiedy tylko pamiętam. Mieli oni to do siebie, że uwielbiali chodzić za banitami. Bo my nie mamy domy. Chodzimy po różnych terenach, prosząc Alfy o schronienie. Dzięki temu ci idioci mogą za nami chodzić i znajdować coraz to nowsze watahy. Więc to wszystko to poniekąd moja wina. Jednak co niby miałeś zrobić? Przed tymi wariatami nie ma ucieczki. A my potrzebowaliśmy domu. I tak ściągnąłem nieszczęście na watahę czarnej gwiazdy. I szczerze by mnie to nie obeszło. Wszyscy płacimy pewną cenę za naszą inność. Poza tym wilkołaki to z natury wojownicy. Ciągneło nas do walk i tyle. Problem w tym, że tutaj poznałem ją. Moją mate.
Szczerze nie przypuszczałem, że to kiedyś się stanie. Przywykłem do myśli, że którego dnia zakocham się w którejś z banitek i to z nią się sparuje. A jednak los postawił przede mną przyszła alfę, kompletnie niszcząc moje wyobrażenie o przyszłości. I to tylko po to, by mi ją zabrać. Wiem, że Aria dla mnie nie odejdzie. Nie mogę tego od niej oczekiwać, bo ja sam nie jestem na to gotowy. Jednak to bolało. Fakt, że po raz kolejny musiałem poświęcić tak wiele dla banitów. To moja rodzina i mi na nich zależy. Jednak czasem mam wrażenie, że poświęciłem dla nich już zbyt wiele.
~ Jesteś okropny. - Stwierdził Aks mój wilk. ~ Ona jest naszą mate i powinniśmy przy niej zostać. Poza tym byłbyś doprawdy słodką luną. - Dodał z drwiną a ja, gdybym mógł, to bym mu przyłożył.
~ Wiesz, że już podjąłem decyzję. Nie mogę postawić egoistycznym potrzeb ponad potrzeby mojej watahy. - Przypominałem, na co ten na mnie warknął. ~ Nie zmienię zdania i powinieneś o tym wiedzieć.
~ Jesteś uparty jak osioł. Poza tym może to nawet dobrze. Nie nadajesz się do związku, bo jesteś pieprzonym egoistą. - Oświadczył mój wilk, a ja już chciałem zaprzeczyć jednak on mi na to nie pozwolił. ~ Cały czas myślisz o banitach i o sobie. Jednak nawet przez chwilę nie pomyślałem o naszej mate. W ogóle nie bierzesz jej uczuć pod uwagę.
I w tym momencie stanąłem gwałtownie. Miał rację. Nie zdołałem poświęcić ani chwili na myślenie o tym, jak ona się z tym czuje. A ten sierściuch by dobitnie mnie o tym uświadomić podsunął mi obraz Ari z dnia, kiedy powiedziała mi o wybaczeniu jakie mogą mi zaoferować wilkołaki. Znowu widziałem ten ból w jej oczach, kiedy odmówiłem. I szczerze czułem się z tym chujowo.
I pewnie zadręczałbym się dalej, gdyby nie głos, który rozpoznałbym nawet po latach rozłąki. Przebiegłem korytarz i spojrzałem na Ari kłócącą się z lekarzem. Stanowczo odmawiała jakichkolwiek badań.
~ Kurwica mnie zaraz strzeli. - Warknął mój wyjątkowo rozmowny wilk. ~ Zrób coś. Musi zobaczyć ją lekarz.
Muszę kundlowi przyznać, że ma rację. Dlatego podszedłem do lekarza i do mojej mate. Obdarzyłem ją łagodnym spojrzeniem, wiedząc, że przekonanie jej nie będzie proste.
- Ari powinnaś się zbadać. Coś naprawdę mogło ci się stać. - Zauważyłem, na co mój wilk rzucił coś niepocieszony. On wolałbym, bym jej kazał. Jednak po pierwsze nie mam do tego prawa. Po drugie wiem, że to obudziłoby w niej prawdziwą buntowniczkę. - A przysięgam, że jak umrzesz, to osobiście wpakuje sobie srebrne ostrze w brzuch.
- Debil. - Fuknęła jednak ostatecznie zwróciła się do lekarza. - No dobrze, ale on idzie z nami. - Aria niespodziewanie złapała moją rękę i ruszyła za wilkołakiem. - Ta groźba jest obustronna.
Nic nie powiedziałem, jedynie przewróciłem oczami. W zasadzie mogłem się tego spodziewać. I chociaż nie koniecznie mi się to podoba, to przynajmniej Ari złapała mnie za rękę. A jej bliskość pod każdą postacią była po prostu cudowna.
~ Powinniśmy z nią zostać i się sparować. - Oświadczył mój wilk, który w sprawie naszej mate był po prostu nieugięty. ~ Ava nas pożąda tak samo, jak Aria. Takie połączenie ułatwiłoby nam decyzję.
~ Przypominam ci debilu, że z seksu przeznaczonych bardzo często już po pierwszym razie wychodzą szczeniaki. A ja nie jestem gotowy na bycie ojcem, a Aria nie jest gotowa na bycie matką. I to w niczym by nie pomogła. Zacznij wreszcie myśleć głową, a nie jajami. - Warknąłem zdrowo wkurzony. ~ Poza tym Aria to nie nasza zabawka. To ktoś więcej niż obiekt szczerego pożądania i tak właśnie chce ją potraktować.
Ten dureń parsknął coś jeszcze o tym, żebym nie zachowywał się jak cnotka i za to posłałem go w głąb umysłu. Muszę od niego odpocząć. Bo jego myślenie, jeśli chodzi o nasza przeznaczoną, jest zbyt typowo męskie. Nasze wilki szybko dojrzewają do seksu i posiadania szczeniaków. Pewnie, gdyby Aria zaszła w ciążę Aks byłby zachwycony. I pewnie od pierwszych chwil pokochałby nasze szczeniaki. Ja pewnie też jednak to nie czas na młode. Zwłaszcza że u naszego gatunku rzadko występują pojedyncze ciąże. Ja sam miałbym bliźniaka, gdyby nie pewien wypadek. W skrócie łowcy zaatakowali a na wskotek obrażeń, mama straciła mojego brata. Ja jakimś cudem to przetrwałem.
Siedziałem w skrzydle szpitalnym. Po wykonaniu wszystkich badań wyszło na to, że z Ari wszystko było dobrze. Lekarz zabrał ją do gabinetu, by przyjrzeć się przypalonej skórze. I podać jakieś leki.
- Alfo. - Spojrzałem w bok i dostrzegłem Liama jednego z moich banitów.
- O co chodzi? - Spytałam, podchodząc do niego bliżej.
- Niosę informacje od Alfy Black'a. Jutro odbędzie się narada w sprawie łowców. W końcu zamierza podjąć konkretną działania.
- No w czas. - Warknąłem, krzyżując ramiona na piersi. - Dzięki Liam. Możesz odejść.
- Oczywiście Alfo. A i jeszcze lekarz z gabinetu numer pięć cię prosi. - Dodał i opuścił sale.
Bez chwili zwłoki ruszyłem we wskazanym kierunku. Kiedy odnalazłem sale zapukałem do drzwi, a po usłyszeniu pozwolenia wszedłem do środka.
- Alfo. - Zwrócił się do mnie doktor, lekko kłaniając się na znak szacunku. - Mam wielką prośbę. Mimo że Aria nigdy tego nie przyzna, kiedy widzi igłę, podchodzi pod stan przedzawałowy. Dlatego twoja obecność mogłaby jej pomóc. Bo jak kiedyś nie był to większy problem, tak teraz mogła by mi się tutaj przemienić i zacząć mnie atakować.
- Niby skąd wiesz, że moja obecność jej pomoże? - Spytałem, co spotkało się z rozbawieniem mężczyzny.
- Swoje już w życiu widziałem i wiem, jak zachowuje się para przeznaczonych. Poza tym mój dar jest taki, że słyszę rozmowy wilkołaka z jego wilczą stroną. A kiedy ta rozmowa jest bardzo głośna i żarliwa trudno ja ignorować.
Może i zrobiło mi się trochę głupio, jednak nie dałem tego po sobie pokazać. Ominąłem lekarza i wszedłem do drugiej sali gdzie leżała moja mate. Podszedłem i usiadłem obok niej łapiąc ja za rękę.
- Obiecaj, że mi jej nie urwiesz. - Poprosiłem, na co ta spojrzała na mnie zdziwiona. - Wiem, że panicznie boisz się igieł. Lekarz cię zdradził.
- Zabije, kiedy Isaaca przysięgam. - Oświadczyła, jednak bez prostestow splotła razem nasze palce.
Początkowo było cudownie jednak kiedy przyszła pielęgniarka z igłą w dłoni myślałem, że Aria połamie moja ręce . A kiedy tylko ta wbiła igłę w jej ramię, moje kości tego nie zniosły. Słyszałem jak pękają, przez jej mocny uścisk.
- Za piętnaście minut góra zaśniesz. Usuniemy spaloną skórę, a potem regeneracja zrobi swoje. - Wyjaśniła kobieta i wyszła z sali.
Black z każdą chwilą robiła się coraz senniejsza. Dlatego położyłem się razem z nią na łóżku. Przytuliła się mocno do jej klatki piersiowej i przykład oczy. A ja oddałbym wszystko by zasypiać tak już do końca świata.
CZYTASZ
Nasze dwa światy
WerewolfAria od zawsze starała się robić wszystko by udowodnić ojcu, że będzie świetna alfą. Poświęcała się treningom i sprawom watahy a nic innego nie miało dla niej znaczenia. Przykładna córka alfy a przede wszystkim przykładna przyszła alfa watahy. Z dru...